Patotreści w sieci. Marcin Wiącek pyta premiera i ministra sprawiedliwości, co zrobili dla ich zwalczania
- Patologia w sieci jest coraz poważniejszym problemem, zwłaszcza w dobie pandemii, gdy najmłodsi nadal spędzają większość dnia przed komputerami
- Zjawisko patostreamingu nasila się w Polsce w skali nieznanej gdzie indziej
- Niepokoją również tzw. "wjazdy" na zdalne lekcje w celu ich udaremnienia
- Rzecznik Praw Obywatelskich pyta o działania wobec tych patologii w sieci premiera Mateusza Morawieckiego jako ministra cyfryzacji oraz Zbigniewa Ziobrę, ministra sprawiedliwości
Do dzieci i młodzieży coraz częściej trafiają wulgarne utwory szerzące nienawiść oraz zawierające treści szkodliwe i niebezpieczne. Chodzi m. in. o stałe pojawianie się w sieci filmów pełnych przemocy i wulgaryzmów, czy np. informacje o youtuberze, który miał znęcać się nad niepełnosprawnym chłopcem.
Przeniesienie relacji społecznych oraz towarzyskich do sieci pokazuje w sposób szczególny, jak ważne jest, aby dzieci i młodzież czuli się w niej bezpiecznie. W Polsce zjawisko patostreamingu nasila się w skali nieznanej w innych krajach. O jego skali alarmują organizacje pozarządowe, wychowawcy, psychologowie, badacze społeczni.
Co robił RPO od 2015 r.
Od 2015 r. RPO podejmuje działania w celu zwalczania mowy nienawiści w przestrzeni publicznej. Jak wynika z badań EU Kids online 2018, prowadzonych pod kierownictwem prof. Jacka Pyżalskiego w partnerstwie z Fundacją Orange, co trzeci nastolatek spotkał się z mową nienawiści w Internecie, a prawie 9 proc. doświadczyło jej osobiście. A cyberprzemoc jest silnie powiązana z agresją w świecie rzeczywistym. Prawie 68 proc. tzw. częstych sprawców przemocy tradycyjnej równie często sięgało po przemoc elektroniczną. Podobnie wygląda sytuacja ofiar. Kiedy ktoś doświadczał agresji twarzą w twarz, był także częściej ofiarą agresji online.
28 listopada 2018 r. podpisano deklarację, której sygnatariusze - w tym Ministerstwo Cyfryzacji - wyrazili pełne poparcie dla postulatów w tej sprawie. Zadeklarowali wolę działania na rzecz ich realizacji, w tym współpracę między sobą i z innymi podmiotami. Głównym celem miało być takie kształtowanie przestrzeni publicznej, aby szanowana była ludzka godność oraz bezpieczeństwo dzieci i młodzieży.
Rzecznik zwracał uwagę, że w patostreamingu występują konkretni ludzie - ofiary przemocy czy poniżania. Nie tylko nikt ich nie broni, ale ludzie wpłacają pieniądze, by były one bite czy poniżane. Widać tu swego rodzaju zaniechanie organów ścigania: przestępstwa z Internetu są ścigane dość niemrawo.
Kolejnym działaniem było opublikowanie pierwszego w Polsce raportu z badań patotreści w Internecie, który został opracowany przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę we współpracy z RPO, przy wsparciu Orange Polska. Jak wynika z raportu 37 proc. nastolatków w wieku 13-15 lat przyznaje, że oglądało patotreści w Internecie. 43 proc. ma z nimi kontakt co najmniej raz w tygodniu.
Dla zdecydowanej większości było to niepokojące doświadczenie. 82 proc. uważa, że takie treści powinny być zakazane Z drugiej strony ponad jedna trzecia badanych sądzi, że „pokazują one prawdziwe życie”. Niepokojąco wysoki jest odsetek osób (38 proc.), które zgadzają się z twierdzeniem, że zamieszczanie takich nagrań w sieci to dobry sposób na zarabianie pieniędzy.
W 2020 r. RPO spotkał się z ekspertami w siedzibie Facebooka w Dublinie w ramach działań związanych z walką z mową nienawiści w Internecie. Ponadto RPO i Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę zainicjowały kampanię społeczną #ZglosTo przeciwko szkodliwym treściom w sieci.
Według badań przeprowadzonych na zlecenie BRPO i FDDS nawet 85 proc. Polaków ma styczność z takimi szkodliwymi treściami.
Dzieci powinny czuć się w sieci bezpiecznie
Rzecznik stoi na stanowisku, że patologia w sieci, to coraz poważniejszy problem, zwłaszcza w kontekście wychowania młodych ludzi, którzy przez ostatni rok z uwagi na ograniczenia, zakazy i nakazy w związku z ogłoszeniem epidemii koronawirusa spędzali - i nadal spędzają - większość dnia w domu przed komputerem lub innym odbiornikiem przy jednoczesnym braku możliwości korzystania z dostępu do zajęć czy infrastruktury sportowej.
Kolejnym niepokojącym zjawiskiem wśród młodzieży w pandemii są tzw. "rajdy" czy "wjazdy" na e-lekcje. Chodzi o dołączanie nieznanych osób do zdalnych lekcji i uniemożliwianie jej przeprowadzenia. Podczas tego dochodziło do puszczania głośnej muzyki, wyzywania nauczycieli, wysyłania obraźliwych zdjęć lub gifów oraz ogólnej dezorganizacji zajęć. W jednym z przypadków dzieci - zamiast materiałów przygotowanych przez nauczyciela - zobaczyły film pornograficzny. Nagrania z „wjazdów” publikowano potem w mediach społecznościowych.
Marcin Wiącek zwraca się w jednobrzmiących pismach do MS i MC o wskazanie, jakie działania podjęły i zamierzają podjąć dla walki z patologią w sieci. Prosi też o wskazanie efektów dodania mocą ustawy z 19 czerwca 2020 r. do Kodeksu wykroczeń art. 107a.
Przewiduje on karę ograniczenia wolności albo grzywny nie niższą niż 1000 zł dla tego, kto - nie będąc do tego uprawnionym, włączając się w transmisję danych prowadzoną przy użyciu systemu teleinformatycznego - udaremnia lub utrudnia użytkownikowi tego systemu przekazywanie informacji. Jeżeli sprawca używa słów powszechnie uznanych za obelżywe lub w inny sposób dopuszcza się nieobyczajnego wybryku, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo karze grzywny nie niższej niż 3000 zł.
VII.712.2.2020
Załączniki:
- Dokument
- Dokument
- Dokument