Adam Bodnar: sprawa Cambridge Analytica zagraża procesom demokratycznym i ochronie praw obywatelskich
- Sprawa typu Cambridge Analytica rodzi zagrożenie nie tylko dla prawa do prywatności użytkownika internetu, ale również dla szeroko pojętych procesów demokratycznych i ochrony praw obywatelskich - przestrzega Rzecznik Praw Obywatelskich
- Dlatego Adam Bodnar spytał Generalną Inspektor Ochrony Danych Osobowych, czy prowadzi postępowanie w tej sprawie oraz czy polskie prawo wystarczająco odpowiada na takie zagrożenia
- RPO ocenia, że na prawidłową realizację praw użytkowników serwisów społecznościowych typu Facebook może wpłynąć wchodzące w maju w życie unijne rozporządzenie ogólne o ochronie danych (RODO)
Adam Bondar napisał do szefowej GIODO Edyty Bielak-Jomaa, mając na względzie zagrożenia dla ochrony danych osobowych, wynikające z działań firm typu Cambridge Analytica.
Chodzi o wykorzystanie danych 50 milionów użytkowników Facebooka w taki sposób, aby wpłynąć na wyniki wyborów prezydenckich w USA. Jak donosiły media, firma Cambridge Analytica tworzyła psychologiczne profile użytkowników, by móc kierować do nich przekazy o określonej, dopasowanej treści, które mogły oddziaływać na ich wybory, w tym polityczne. Na takie działania miał zgadzać się Facebook. Ta sama firma mogła też wpłynąć na wyniki referendum w sprawie Brexitu.
Zagrożenia wynikające z tzw. mikrotargetowania
Jak podkreślił RPO, cała sprawa uwypukla o wiele szersze zagadnienie, związane z udostępnianiem danych osobowych oraz wykorzystywaniem ich - bez świadomości albo za zgodą wyrażoną przez użytkownika poprzez zaakceptowanie skomplikowanego regulaminu - do wpływania na wybory i decyzje użytkownika. To rodzi zagrożenie nie tylko dla prawa do prywatności użytkownika sieci internetowej, ale również dla szeroko pojętych procesów demokratycznych i ochrony praw obywatelskich w kraju.
Adam Bodnar przypomniał, że w sprawie Cambridge Analytica działania podjął brytyjski Komisarz ds. Informacji, który wszczął postępowanie w sprawie wykorzystania danych osobowych. Sprawdza on m.in. okoliczności, w jakich dane pozyskane z Facebooka mogły zostać wykorzystane w szczególności do tzw. mikrotargetowania wyborców.
To technika znana w kampaniach wyborczych na świecie i wykorzystywana przez partie polityczne. Polega na przeszukiwaniu rynku, by wyłowić potencjalnych wyborców i do nich konkretnie kierować swój przekaz. Dzięki temu partia identyfikuje osoby, które jest w stanie z ogromnym prawdopodobieństwem przekonać do swoich poglądów. Możliwe jest bowiem powiązanie treści przekazywanego komunikatu ze szczególnymi zainteresowaniami potencjalnego wyborcy. Z jednej strony mikrotargetowanie może stanowić korzyść dla osoby, polegającą na pozyskaniu informacji, ale z drugiej strony - zagrożenie dla jej prywatności oraz ogólnie zagrożenie dla mechanizmów demokratycznych w państwie prawa.
RPO powołał się na badaczy tematu, według których uświadomienie sobie takiej techniki może prowadzić do efektu mrożącego. Ludzie przypuszczający, że ich zachowanie jest monitorowane, mogą dostosowywać swoje zachowanie tak, by uniknąć zainteresowania. Wiąże się to też z brakiem komfortu użytkowników sieci, co może prowadzić do ograniczenia aktywności, by uniknąć możliwości zbierania informacji o sobie.
Przy tej technice wysoce prawdopodobne jest naruszanie zasad ochrony danych osobowych. Nie zawsze bowiem wszystkie informacje przekazywane przez portale muszą być oparte na zgodzie użytkownika. Ponadto nawet jeśli zgoda była, to dane mogą być wykorzystywane w celu innym niż ten, do którego zostały zebrane.
Według RPO dzięki adresowaniu konkretnego przekazu do konkretnego odbiorcy można maksymalnie zwiększyć lub też maksymalnie zmniejszyć zaangażowanie wyborcze. Partie polityczne mogą wykorzystywać te techniki do wpływania na poparcie, ale także na powstrzymanie się wyborców od głosowania na przeciwników politycznych. Wykorzystywanie techniki polegającej na tym, że informacje określonej treści pojawiają się wyłącznie u docelowej grupy odbiorców, a nie u wszystkich korzystających z danej platformy, może spowodować przekształcenie potencjalnych wyborców w obiekty manipulacji. Może też doprowadzić do zmniejszenia sfery debaty politycznej, przy jednoczesnym zwiększeniu polaryzacji politycznej. Ponadto jest to również powiązane z łatwym rozpowszechnianiem się tzw. fake news. W ten sposób część potencjalnych wyborców może w ogóle zostać wykluczona z procesu wyborczego.
Jak można zaradzić zagrożeniom
Wpływ na lepszą ochronę w Europie może mieć treść przepisów prawa UE, w tym mające wkrótce być stosowane rozporządzenie ogólne o ochronie danych osobowych (RODO), ale także mające być wkrótce przyjęte rozporządzenie w sprawie e‑prywatności. „Przepisy te mogą wpłynąć na prawidłową realizację praw osób, w szczególności w odniesieniu do zakresu informacji gromadzonych na nasz temat przez firmy typu Facebook, ale także poprzez możliwość wglądu w swój pełny profil w celu skorygowania lub usunięcia danych” – uznał Adam Bodnar. Jak wynika z oświadczenia Marka Zuckerberga, Facebook zmienił już politykę - obecnie transfer danych bez zgody użytkowników naruszałby regulamin serwisu.
Zdaniem RPO po wejściu w życie w RODO w maju sytuacja powinna zmienić się tak, że jasno określone zostaną te reguły, które dotyczą prawa właściwego do oceny działań rozmaitych aplikacji. Przekazywanie naszych danych osobowych innym firmom w celach marketingowych, w tym brokerom danych, którzy agregują dane z różnych źródeł i tworzą własne profile, będzie wymagało świadomej, poinformowanej zgody. Jednak można spodziewać się, że wiele firm nadal będzie dokonywało takiej interpretacji przepisów, która będzie sprzyjała kontynuowaniu prowadzenia przez nie działalności w dotychczasowym kształcie.
Techniki takie mogą być wykorzystywana również przez inne firmy i na inne sposoby. Jeżeli potwierdziłyby się obawy wskazujące na istotne zagrożenia dla prawa do prywatności i podstawowych reguł demokracji, konieczne byłoby podjęcie szerszej dyskusji w kierunku wypracowania stosownego rozwiązania. Musiałoby one spełniać wymogi wynikające z ogólnych standardów ochrony praw człowieka, np. art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
Do tego jednak potrzebne są dokładniejsze badania i analiza sytuacji. Nie jest to łatwe w sytuacji, w której partie polityczne nie są skłonne do ujawniania informacji, np. o wydatkach na marketing polityczny i kreowanie wizerunku. To tylko potwierdza, że konieczne jest znalezienie rozwiązań, które doprowadziłyby do znalezienia sposobu na kontrolę politycznego mikrotargetowania - podkreślił Adam Bodnar.
Dlatego spytał on GIODO, czy prowadzi analizy tego typu przypadków i czy w ocenie szefowej urzędu ustawodawstwo polskie odpowiada na sygnalizowane zagrożenia dla ochrony danych osobowych. Prosił także o informację, czy w tej konkretnej sprawie – tak, jak w Wielkiej Brytanii – zostanie podjęte postępowanie GIODO. Zwrócił się także o ocenę, czy przepisy RODO oraz przyszłego rozporządzenia o e-prywatności będą w stanie zapobiec takim zagrożeniom.
VII.520.14.2018