Biuletyn Informacji Publicznej RPO

Jak Stowarzyszenie Profilaktyki i Resocjalizacji „Mateusz” pomaga stawać na nogi

Data:
,
Tagi: kalendarium

Stowarzyszenie "Mateusz" zostało założone przez Waldemara Dąbrowskiego - „tatę” wszystkich mieszkańców.

Jest to ośrodek, w którym udzielana jest wszechstronna pomoc mężczyznom powracającym z terapii uzależnień i zakładów karnych. To znaczy, że "Mateusz" jest "śluzą wolności",  domem, w którym można  stanąć na nogi i odbudować swoje życie.

- Resocjalizacja więzienna nie zadziała, jeśli ludzi po wyjściu na wolność zostawimy samym sobie. Nie będą wtedy w stanie wrócić do dawnego życia, czasem nie będą też chcieli, bo zapragną je zmienić na lepsze. Ale bez pomocy nie będzie to możliwe. W efekcie jedynym wyjściem będzie dla nich recydywa, powrót do zakładu karnego - tłumaczy pan Waldemar Dąbrowski.

Przez dom "Mateusza" w Toruniu przewinęło się w ciągu ośmiu lat ponad 100 osób, a nikt do recydywy nie wrócił. To niezwykły sukces w polityce postpenitencjarnej, tym większy, że dom nie ma żadnego instytucjonalnego wsparcia

- Polska nie jest tylko dla tych, którym się udało, mają domy, rodziny i płacą podatki - podkreślił Adam Bodnar. Rozmawiał z Waldemarem Dąbrowskim, mieszkańcami domu i wspierającymi je osobami (Janem Wyrowińskim i prof. Lechem Witkowskim) o możliwości pomocy i współpracy. M.in. o skorzystaniu z doświadczeń małopolskie stowarzyszenie Probacja, które pełni funkcje kuratorskie, dzięki czemu także instytucjonalnie i formalnie pomaga w powrocie do życia na wolności.

Jak działa "Mateusz"?

Ośrodek jest czasowym schronieniem a poprzez fachową nowatorską terapię psychologiczną, edukację, pracę grupową i indywidualną, pomaga przywrócić mieszkańców do społeczeństwa.

Działalność „Mateusza” zgłębiają studenci, a naukowcy – na podstawie doświadczeń ośrodka – apelują o gruntowną zmianę polskiej polityki postpenitencjarnej.

Nowy mieszkaniec, nim zostanie przyjęty na stałe, musi przyjąć zasady obowiązujące w tym szczególnym domu. Tu nie ma alkoholu, tu nie ma agresji. Tu się nawet nie przeklina, bo panowanie nad własnym językiem to początek przemiany, o którą chodzi. Jak mówią mieszkańcy, trzeba zwykle 3-4 dni, by wejść w nowy rytm, nauczyć się wyrażać emocje inaczej niż agresją, zauważyć, jak wielką wartością jest dbanie o własny dom i podejmowanie decyzji za siebie.

- Jeżeli uda mi się, że stworzę więcej takich domów, a uda mi się, to gospodarzami tych domów będą moi chłopacy. Oni wiedzą, o co chodzi: żeby dać szansę i nie składać obietnic bez pokrycia - mówi pan Dąbrowski.

Autor informacji: Agnieszka Jędrzejczyk
Data publikacji:
Osoba udostępniająca: Agnieszka Jędrzejczyk
Data:
Operator: Agnieszka Jędrzejczyk