Paralizator to narzędzie śmiertelne. Trzeba zmienić dotyczące ich przepisy – kolejne wystąpienie RPO do Komendanta Głównego Policji w związku ze sprawą Igora Stachowiaka
Skoro paralizatory są tak niebezpieczne, to powinny być stosowane wyjątkowo i pod kontrolą – pisze rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Każde użycie powinno być udokumentowane i analizowane. Dziś przepisy tego nie wymagają.
Paralizatory są niewątpliwie skutecznym środkiem obezwładniania – dzięki nim nie trzeba używać broni palnej. Są jednak bardzo niebezpieczne – co pokazuje nie tylko historia p. Igora Stachowiaka ale i p. Roberta Dziekańskiego, który zmarł w 2007 r. na lotnisku w Vancouver – pisze rzecznik praw obywatelskich w kolejnym swoim piśmie w sprawie paralizatorów (II.519.563.2017). I cytuje dane Amnesty International - Od 2001 r. do lutego 2012 r. w Stanach Zjednoczonych śmierć w wyniku użycia tych urządzeń poniosło 500 osób[1].
Dlaczego tak jest? Choć paralizatory nie stanowią raczej zagrożenia dla zdrowych dorosłych, to inaczej jest w przypadku osób osłabionych, chorych czy będących pod wpływem narkotyków.
Z danych AI wynika, że cykl stosowania paralizatora nie może przekraczać 5 sekund – po tym czasie ryzyko wywołania trwałych zmian w organizmie znacznie wzrasta. Większość ofiar umiera na miejscu w wyniku zatrzymania akcji serca i oddychania zaraz po porażeniu. Część ofiar śmiertelnych nie skarżyła się wcześniej na dolegliwości, trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że w momencie rażenia paralizatorem były dodatkowo unieruchamiane i przyduszane.
Dlatego Amnesty Inetrnational postuluje, by:
- Używać paralizatorów wyłącznie w przypadkach bezpośredniego, poważnego zagrożenia życia lub zdrowia;
- Zakazać ich używania ich wobec dzieci i osób starszych
- Zakazać ich używania wyłącznie w celu zadawania bólu.
Należy także podkreślić, iż użycie paralizatorów lub taserów wywołuje silny ból, co w pewnych sytuacjach może kwalifikować takie działanie jako tortury.
- Nie ulega wątpliwości, że polski ustawodawca zdaje sobie sprawę z potencjalnego niebezpieczeństwa używania omawianego rodzaju urządzeń – podkreśla Adam Bodnar. - A mimo to dochodzi do tragedii. Najgłośniejszą ostatnio sprawą jest śmierć p. Igora Stachowiaka. RPO zajmował się jednak wyjaśnianiem innych podobnych zdarzeń – na przykład użycia prywatnego paralizatora wobec obywatela Francji w czerwcu bieżącego roku w Lublinie, a także użycia paralizatora na Komisariacie Policji w Trąbkach Wielkich wobec zatrzymanego w grudniu 2015 r., w styczniu 2013 r. w pomieszczeniach Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku oraz w grudniu 2013 r. w sali wykładowej Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Wszystko to dzieje się, mimo że na posiadanie takich urządzeń wymagane jest w Polsce pozwolenia, prawa zakazuje używania paralizatorów wobec osób w kajdankach.
Problemem może być to, że użycie paralizatora musi być opisane w notatce tylko wtedy, gdy skutkiem było zranienie osoby lub wystąpienie innych widocznych objawów zagrożenia życia lub zdrowia tej osoby albo jej śmierć. Tymczasem w przypadku użycia broni palnej funkcjonariusz musi sporządzić i przekazać przełożonemu notatkę zawsze - niezależnie od skutków takiego użycia lub zastosowania.
Dlatego zdaniem RPO nałożenie na funkcjonariuszy obowiązku przedstawienia przełożonemu szczegółowej notatki z użycia paralizatora oraz nałożenie na przełożonych obowiązku analizowania tego pod względem legalności, zasadności i prawidłowości, może przyczynić się do rozważniejszego i zgodnego z obowiązującymi przepisami używania przez policjantów.
Niezależnie od tego za wskazane RPO uznaje prowadzenia statystyk używania tych urządzeń, uwzględniających skutki podjętych przez policjantów działań.
II.519.563.2017