Biuletyn Informacji Publicznej RPO

Ruchy kobiece – gdzie jesteśmy? - sesja 37 III KPO

Data
,
Sala
sala dydaktyczna nr 3
  • Kryzys demokracji w Polsce nie ominął problematyki praw kobiet. Dla zaangażowanych w obronę praw kobiet ostatnie lata są trudną próbą.
  • Nasilające się w społeczeństwie nastroje radykalne, ograniczenia finansowe czy otwarte kwestionowanie potrzeby podejmowania działań w tym obszarze równego traktowania kobiet i mężczyzn budził obawy nie tylko aktywistek/ów działających na rzecz praw kobiet, ale także międzynarodowych organów praw człowieka.
  • Paradoksalnie, kiedy jednak działanie na rzecz praw kobiet stało się jeszcze trudniejsze, pojawiły nowe formy aktywności obywatelskiej i stworzyły nowe możliwości działania.

Rzecznik Praw Obywatelskich z zaniepokojeniem obserwuje, że na przestrzeni ostatnich lat działalność organizacji wspierających prawa kobiet i dziewcząt staje się coraz bardziej utrudniona.

Przedstawiciele władzy publicznej przedstawiają teorię płci społeczno-kulturowej jako ideologię stwarzającą zagrożenie dla rodziny, demoralizującą młodzież i propagującą homoseksualizm. W takiej atmosferze działania organizacji społecznych pomagających potrzebującym (i wykonujących część zadań państwa) są naprawdę utrudnione.

Zdarzają się też działania wprost wymierzone w organizacje pozarządowe i w ich działaczy i działaczki. Rzecznik interweniował m.in. w sprawach przeszukania siedzib Centrum Praw Kobiet w Warszawie, Gdańsku, Łodzi i Zielonej Górze, Stowarzyszenia BABA w Zielonej Górze, dzień po „czarnym proteście”, czy odmowie przyznania środków publicznych rozdzielanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości organizacjom pozarządowym z wieloletnim doświadczeniem w obszarze przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i dzieci.

RPO wyraża obawę, że takie działania mogą prowadzić do wystąpienia tzw. efektu mrożącego i zniechęcać do podejmowania inicjatyw na rzecz praw kobiet i dziewcząt.

Jak zmienił się obraz społeczeństwa obywatelskiego w ostatnich latach i jak możemy to wykorzystać w dążeniach do równości kobiet i mężczyzn? Czy mogą one pomóc powstrzymać regres w obszarze równouprawnienia płci w Polsce? Jakie strategie przyjąć i jakie działania podjąć, gdy działaczki na rzecz kobiet nie mogą liczyć na wsparcie państwa?

Ten temat podjęły w ramach 37. sesji Katarzyna Bierzanowska, aktywistka działająca na rzecz osób z niepełnosprawnością ruchową, współzałożycielka Kolektywu Artykuł 6 – nieformalnej grupy kobiet z niepełnosprawnościami i ich sojuszniczek/ków, dr Elżbieta Korolczuk - wykładowczyni na Uniwersytecie Södertörn w Sztokhomie, specjalistka w obszarze badań ruchów społecznych, obywatelstwa i rodzicielstwa, dr Anita Kucharska-Dziedzic - założycielka i prezeska od 20 lat Stowarzyszenia BABA – organizacji pomagającej osobom pokrzywdzonym przemocą, obecnie posłanka na Sejm IX kadencji; Ajla van Heel – p.o. szefa Działu ds. Demokratycznych Rządów i Równouprawnienia, ODIHR. Specjalistka w dziedzinie wspierania partycypacji politycznej kobiet. 

Dyskusję moderowała Agnieszka Grzybek - tłumaczka, redaktorka, działaczka społeczna i polityczna, ekspertka równościowa, współzałożycielka Fundacji na rzecz Równości i Emancypacji STER.

„Jeśli chodzi o ruch kobiecy, to nie jest różowo – wręcz jest bardzo czarno, nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach”

Agnieszka Grzybek rozpoczęła dyskusję od przytoczenia  badań Europejskiego Instytutu ds. Równości Kobiet i Mężczyzn Gender Index:  - Polska zajmuje 5. miejsce od końca i zanotowała największy regres. Z raportów publikowanych po wizytach Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka w ostatnich latach wynika też, że władze publiczne nie robią nic, żeby poprawiać sytuację, w szczególności w obszarze praw reprodukcyjnych. Siedzimy obecnie na bombie zegarowej – pod względem prób zaostrzenia ustawy aborcyjnej, prób wypowiedzenia przez rząd Konwencji Stambulskiej.

- Mówiąc o prawach kobiet musimy zaznaczać, o jakim obszarze mówimy. Jeśli chodzi o prawa polityczne, w Europie można zauważyć postęp, na przestrzeni ostatnich 10 lat liczba kobiet w parlamentach wzrosła z 20% do 30%. To dobry postęp, chociaż to nadal za mało. Według przygotowywanych przez nas statystyk i analiz, jeśli tempo zmian będzie takie jak obecnie, parytet (50 % kobiet w parlamentach) osiągniemy dopiero za 50 lat. To całe pokolenie. Chciałabym też zwrócić uwagę na ruch #Metoo, który otworzył nowy rozdział, jeżeli chodzi o mówienie o przemocy wobec kobiet.  #Metoo przyniosło jednak zmianę w niektórych społeczeństwach – niektóre państwa podjęły na jego skutek jakieś działania, inne nie. Trendy są różne – zauważyła Alja van Heel.

Dr Korolczuk zauważyła, że ruchy kwestionujące potrzebę działania na rzecz kobiet nie są nowym zjawiskiem – zaczęły się one rozwijać już w latach 90.  Teraz jednak mają inny charakter, skupiają się na obronie rodziny i polityce społecznej, co sprawia, że są dla wielu osób bardzo interesującą propozycją. Także populistyczne i konserwatywne partie polityczne nawiązują relacje z ultrakonserwatywnymi organizacjami i siłami, od których adaptują postulaty i język – tak jest w Polsce, ale też na przykład we Włoszech. Te partie polityczne są często znacznie bardziej konserwatywne niż społeczeństwo, nawet niż ich wyborcy. We Włoszech, w których teraz prowadzę badania, rodzi się obecnie bardzo silny ruch, wyrastający jako kontra do tej nowej antygenderowej fali. Te nowe ruchy złożone z kobiet przyjmują często język populizmu lewicowego, podkreślają, że to one reprezentują lud, są ludem, sprzeciwiają się elitom. To przełamuje podział zakładający, że lud jest konserwatywny, a poglądy liberalne i otwarte są zarezerwowane dla elit. Odbiera prawicowym populistom monopol na reprezentowanie ludu. W kontekście polityki, możemy myśleć o tym jak o szansie na zmiany. Na przykład w Polsce po ostatnich wyborach do parlamentu udało się dostać wielu kobietom reprezentującym feministyczne ruchy. Dzięki temu władza staje się bardziej transparentna, bardziej dostępna dla obywatelek, dowiadujemy się co dzieje się na korytarzach sejmowych i mamy szanse na wpływ na procesy decyzyjne. Uważam, że strategia wchodzenia do polityki ma przyszłość. Mam nadzieję ze te efekty zobaczymy w ciągu 10 lat.– podkreśliła Elżbieta Korolczuk.

Katarzyna Bierzanowska zauważyła, że w przypadku kobiet z niepełnosprawnościami, wyzwania są dużo szersze, ale też szanse są dużo szersze, bo niepełnosprawność to temat mniej kontrowersyjny. Gdybyśmy wdrożyli narracje osób z niepełnosprawnościami w ramach ruchów kobiet, mielibyśmy szansę wygrać więcej – uważam, że to niewykorzystany potencjał. Wiele tematów wciąż nie bierze się jednak pod uwagę, np. rozmawiając o przemocy wobec kobiet i wykluczeniu często problemy kobiet z niepełnosprawnościami nie są uwzględniane, a przecież jesteśmy grupą najbardziej na to wykluczenie narażone. Cieszy mnie natomiast, że coraz więcej organizacji zaczyna myśleć bardziej przekrojowo, zauważa, że wykluczenie kobiet i osób z niepełnosprawnościami to podobne mechanizmy, a mówiąc o niepełnosprawności mniej narażamy się na negatywne reakcje środowisk konserwatywnych. Potrzeba zatem więcej sojuszy. My staramy się działać jak najwięcej, w ramach kolektywu Artykuł 6. Kolektyw Artykuł 6 jest czymś, co nas jednoczy i wzmacnia nasz głos. Kiedy rozpoczynałyśmy, nie wiedziałyśmy jaki będzie odzew. Był olbrzymi! Wyszły historie, które nas upewniły nas, że temat jest nieruszony. Kolektyw to dobry start, cieszy mnie to ze mogłyśmy głośno mówić o dostępie do usług ginekologicznych, ale nie mając jednak systemowego wsparcia finansowego nie można oczekiwać, że jako jeden kolektyw zrewolucjonizujemy sytuację. Odczarowywanie jest po obu stronach – zachęcamy do współpracy środowisko feministyczne, a z drugiej strony ścieramy się ze środowiskiem osób z niepełnosprawnościami, które często nie chce przyjmować perspektywy kobiecej. Startu i siły musimy szukać właśnie w tej współpracy. Chociaż bardzo często wciąż mierzymy się z takimi problemami jak to, że jeżdżąc na wózku nie mogę pojawić się w mediach, bo nagranie jest na drugim piętrze bez windy.

Anita Kucharska-Dziedzic: Obecnie wiele organizacji kobiecych, których celem się działanie z ludźmi i dla ludzi przyjmuje strategie przetrwania. Organizacje muszą więc przetrwać finansowo, co nie jest łatwym zadaniem. Organizacjom z dużych miast jest trochę łatwiej – mają większe możliwości pozyskania partnera biznesowego czy uzyskania środków od potężnego samorządu. Z mojej perspektywy organizacji w mniejszych miastach przetrwało niewiele – jeśli nie mają środków samorządowych, środków państwowych, przenoszą się do sfery wirtualnej i w dużej części opierają się na pracy wolontariuszy. Jest im bardzo trudno, zostaje tylko życzliwość obywateli. A tutaj jest tak długa kolejka, że społeczeństwo opozycyjne w obecnych realiach politycznych często natomiast wspiera największe organizacje, które mają największe szanse na przetrwanie.

Zmieniamy lokale na miejsce, tańsze, daleko poza centrum. Otwieramy się na inne projekty, otwieramy się na inne grupy. Większość sił idzie w takiej sytuacji na walkę o przetrwanie, a nie na mobilizację do działania. Pokazałyśmy siłę symboliczną. Wiele kobiet wyszło ze strefy komfortu, nie wiem czy na ulice wyszło milion osób, ale w Internecie na pewno było nas tyle. Zmobilizowałyśmy ludzi – rządzący boją się teraz buntu przy próbach zaostrzenia ustawy aborcyjnej.

Ruchy kobiece wprowadziły sporo kobiet do parlamentu. Będziemy składać projekty, nawet jeśli nie uda się ich przeforsować to przynajmniej będzie dyskusja. Kobiety mogą więc mieć poczucie, że ktoś je reprezentuje, będą wysłuchania publiczne dla organizacji pozarządowych, w tym organizacji kobiecych. Moją strategią jest, aby działać małymi krokami. Zmieniać pojedyncze przepisy, załatwiać drobne interesy różnych grup, dzięki czemu nawet jeśli nie uda nam się przeprowadzić dużych zmian systemowych (ze względu na arytmetykę sejmową), kobiety poczują, że kobiety w parlamencie dają im siłę i omnipotencję. Wierzę w tą metodę małych kroków i w tym kontekście jestem optymistką.

Żeby uratować społeczeństwo obywatelskie – nie tylko to na ulicach, ale to zrzeszone w ramach lokalnych organizacji – warto przekazywać 1% na małe organizacje, które inaczej nie mają szans przetrwać.

Ajla van Heel: Debata nad tym, kim jest ruch kobiecy i kogo w związku z tym wspierać, toczy się w wielu państwach. Czy to małe organizacje lokalne, czy duże, czy kobiety parlamentarzystki? Jakich sojuszników ruchy kobiece potrzebują? Czy będą to mężczyźni? Media, które mogłyby nas przedstawiać w mniej stereotypowy sposób? Uważam, że powinnyśmy umieszczać się w tych ciasnych ramach - fragmentaryzacja ruchu kobiecego do niczego dobrego nie prowadzi. Musimy działać razem, w jednym celu. Musimy więc znaleźć w ramach ruchu kobiecego te tematy, które nas łączą i to na nich się skupić. Działanie najlepiej natomiast oprzeć na strategii kanapki, działając i od dołu, wspierając ruchy oddolne i naciskając z góry, dzięki kobietom parlamentarzystkom.

Podsumowując dyskusję Elżbieta Korolczuk dodała, że prawa kobiet są pewnym barometrem tego, co się dzieje z demokracją w danym kraju. Sednem dyskusji jest pytanie, jakiego modelu demokracji chcemy. Większościowej, dającej głos tylko najsilniejszym, czy takiej która zauważa kto nie ma głosu i potrzebuje wsparcia, żeby zostać usłyszaną / usłyszanym. Czy potrzebujemy demokracji jako pustej skorupy czy takiego modelu demokracji, w ramach którego jesteśmy w stanie zobaczyć nierówności i być pełnoprawnymi obywatelkami i obywatelami? – pytała Elżbieta Korolczuk.

Odpowiadając na pytanie o zmiany w postawach społecznych, które według badań przeprowadzonych przez SWPS i BRPO stają się bardziej konserwatywne, Ajla van Heel zauważyła, że odpowiedzialność za zmianę tych postaw jest niesłusznie koncentrowana tylko na kobietach. Wiele zadań to obowiązki państwa, musimy więc jako obywatelki i obywatele domagać się, że to państwo powinno się zmieniać, tworzyć przestrzeń dla wszystkich.

Anita Kucharska-Dziedzic zauważyła, że to my jako członkowie  i członkinie tworzymy swoje wspólnoty i musimy dążyć do tego, aby budować je na własnych zasadach.

Katarzyna Bierzanowska podniosła postulat o usunięcie z języka słowa „najsłabsi”. Podkreśliła też problem zależności fizycznej osób z niepełnosprawnościami. To nie na nich leży odpowiedzialność za zmianę własnej sytuacji. Tak jak nie na kobietach, na osobach nierówno traktowanych leży ciężar eliminacji dyskryminacji.

Załączniki:

Autor informacji: Agnieszka Jędrzejczyk
Data publikacji:
Osoba udostępniająca: Agnieszka Jędrzejczyk
Data:
Operator: Agnieszka Jędrzejczyk