Wystąpienie RPO Tadeusza Zielińskiego 27.03.1996 - Informacja za rok 1995/6
Sprawozdanie z działalności rzecznika praw obywatelskich w 1995 r. z uwagami o stanie przestrzegania praw i wolności obywatelskich (druki nr 1540, 1540-A i 1605).
Rzecznik Praw Obywatelskich Tadeusz Zieliński:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie i Panowie! Zgodnie z art. 19 ustawy o rzeczniku praw obywatelskich jestem obowiązany przedstawić Sejmowi i Senatowi nie tylko sprawozdanie z corocznej działalności piastowanego przeze mnie urzędu, ale także mam podzielić się z Wysokimi Izbami swymi uwagami na temat stanu przestrzegania praw i swobód obywatelskich.
Oceną tego stanu zajmę się w dalszej części mego wystąpienia. W pierwszej natomiast kolejności postaram się zdać Wysokiej Izbie rachunek z tego, co jako rzecznik praw obywatelskich zrobiłem w czwartym, ostatnim już roku mojej kadencji na tym zaszczytnym urzędzie. Spróbuję także podsumować wyniki całego ponadczteroletniego okresu mojej służby w obronie praw i wolności obywatelskich. W miarę dokładny obraz pracy mojego urzędu w okresie od 13 lutego 1992 r. do 22 marca roku bieżącego, czyli do ostatnich dni, ukazuje obszerne sprawozdanie ujęte w druku sejmowym nr 1540 oraz uzupełnienie do tegoż sprawozdania, które, ufam, panie i panowie posłowie otrzymali.
Wysoki Sejmie! Według mnie był to okres największych osiągnięć w całej kadencji. W tej chwili, gdy urząd ten opuszczam, instytucja, którą przez ponad cztery długie lata kierowałem, ma najwyższy od 1992 r. odsetek zaufania w sondażach opinii społecznej.
Nie jest to jedynie moja i wybitnych specjalistów z mego biura zasługa. Na dobre wyniki urzędu wpłynęły też liczne działania samych obywateli, którzy zwracali nam w listach uwagę na sprawy wymagające podjęcia. Niejedna cenna inicjatywa powstała z inspiracji, jaką czerpałem z przeglądanej codziennie korespondencji. W ostatnim roku skierowałem więcej, w porównaniu z poprzednimi latami, wystąpień do władz o charakterze generalnym, które dotyczyły problemów ważnych dla ogółu obywateli lub znacznych odłamów polskiego społeczeństwa. Uzyskałem pozytywne rozstrzygnięcia w wielu sprawach wniesionych do Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i urzędów publicznych. Największy w tym roku był wskaźnik skuteczności urzędu mierzony liczbą pozytywnie zakończonych spraw indywidualnych. Co czwarta podjęta sprawa w minionym roku zakończyła się pozytywnie. Zmniejszył się także przeciętny czas rozpatrywania wniesionych skarg, przy równoczesnym utrzymaniu wysokiego poziomu fachowego pracy zespołów. Mogę więc przekazać swemu następcy urząd dobrze zorganizowany i moim zdaniem sprawnie funkcjonujący.
Za osiągnięcie poczytuję sobie także rozwój kontaktów z samorządami terenowymi, władzami wojewódzkimi i w ogóle ludnością tzw. Polski B. Przyszłość urzędu widzę w coraz ściślejszej łączności rzecznika z obywatelami w gminach, bo tam, w głębi kraju, rozgrywają się także wielkie dramaty ludzkie, tam także łamane są prawa obywatelskie, tam obywatel spotyka się częściej niż w dużych miastach z niekompetencją urzędników i nierzadko z nieczułością miejscowych władz na ludzkie losy.
Nie zarzucam wszelkim urzędom terenowym w ogólności braku dobrej woli w załatwianiu spraw obywatelskich, bo widziałem też wielce ofiarną nieraz pracę urzędników samorządowych, którym składam wyrazy uznania. Biurokracja panoszy się jednak wszędzie, a w zapadłych zakątkach kraju bywa nieraz wszechwładna i bezkarna.
Rzecznik nie może więc zamknąć się w swym gabinecie niczym w wieży z kości słoniowej, bo Polska to nie tylko stolica, Warszawa, i duże miasta, ale także każda wieś, gdzie żyją ludzie w skrajnej niekiedy nędzy, często chorzy i bezradni, których nie stać na podróż do Warszawy, by w biurze rzecznika uzyskać pomoc prawną.
Za głębokie nieporozumienie uważam pogląd, że ombudsman nie powinien jeździć po kraju, bo spotkania z ludźmi powodują emocjonalne skrzywienie jego wyobrażeń o stanie przestrzegania praw i wolności obywatelskich, bo pod wpływem spraw, z którymi ostatnio styka się w terenie, nie potrafi rzekomo patrzeć na problemy obywateli jako prawnik, czyli obiektywnie. Wprost przeciwnie. Dopiero możliwie wszechstronna wiedza o tym, co się dzieje w całej Polsce, pozwala rzecznikowi na podejmowanie właściwych decyzji, nie tylko w obronie prawa, ale także sprawiedliwości społecznej, do czego zobowiązuje go najwyraźniej ustawa o rzeczniku praw obywatelskich w art. 1 ust. 3. Rzecznik, który tłumi w sobie odruchy współczucia i wrażliwość na ludzką krzywdę, zapomina, że art. 2 wspomnianej ustawy wprost wymaga od niego ˝społecznej wrażliwości˝. Parafrazując słynną sentencję Pascala, powiem, że serce też ma swoje racje, których rozum prawniczy ogarnąć nie może. (Oklaski)
W czasie podróży po kraju, których celem były kontakty z władzami terenowymi, dyrektorami i pacjentami szpitali, dowódcami jednostek wojskowych i żołnierzami, naczelnikami zakładów karnych i więźniami, nigdy nie ˝znosiło˝ mnie w stronę działacza społeczno-politycznego. Zawsze odmawiałem ingerencji w spory zbiorowe, odpowiadając, że mediacja, a tym bardziej popieranie żądań jednej strony, wykracza poza kompetencje rzecznika prac obywatelskich. Są na to liczne dowody w moich wywiadach prasowych.
Stacjonarny, biurokratyczny styl pracy rzecznika korespondenta jest dzisiaj, co widać na tle doświadczeń innych krajów, anachronizmem. W wielu państwach funkcjonują lokalni ombudsmani. Możliwość powoływania terenowych pełnomocników rzecznika praw obywatelskich przewiduje też polska ustawa. Jednakże szczupłe środki budżetowe nie pozwalają, w najbliższym przynajmniej okresie, na powoływanie owych terenowych pełnomocników rzecznika praw obywatelskich.
Proszę państwa, w okresie kadencji obecnego rzecznika Polska przestała już być krajem centralistycznie zarządzanym przez wszechwładne państwo. Władzę w terenie sprawują obecnie organy samorządowe. Skargi do rzecznika I kadencji dotyczyły najczęściej organów administracji rządowej, a teraz rzecznik musi dbać także o przestrzeganie praw i wolności obywatelskich w gminach przez organy samorządu lokalnego. Nie może zatem dzisiejszy ombudsman uchylać się od obowiązku badania, czy prawo lokalne i jego stosowanie pozostaje w zgodności z konstytucją oraz czy władze miejscowe respektują prawa mieszkańców gmin. W razie potrzeby rzecznik musi sam bądź za pośrednictwem pracowników swojego biura docierać do najdalszych nawet skrawków Polski, skąd dochodzą niepokojące sygnały. Takich bowiem spraw nie da się załatwiać obecnie, tak jak dawniej, na szczeblu państwowych władz centralnych w Warszawie. Ponadto rzecznik musi też bronić samorządów przed nieuzasadnioną ingerencją państwa w trybie nadzoru.
Świadomość zmienionej sytuacji ustrojowej skłoniła mnie w 1994 r. do powołania specjalnego zespołu, który zajmuje się fachowo zagadnieniami samorządów terenowych. Tę nowość organizacyjną uważam za jedno z udanych działań w całej kadencji. Zaplanowałem też w celu wzmocnienia więzi rzecznika z terenem utworzenie w 1996 r. dwóch biur terenowych, w Rzeszowie i w Szczecinie.
Wysoki Sejmie! Stwierdziłem wcześniej, że urząd osiągnął w minionym roku znaczące rezultaty. Obszerne sprawozdanie pisemne pokazuje, jak ogromną pracę wykonał ten urząd w okresie sprawozdawczym. Zwrócę uwagę na same tylko dane statystyczne: od obywateli wpłynęło ponad 45 tys. listów, ponad 15 tys. odpowiedzi z urzędów i innych instytucji. Skierowałem blisko 270 wystąpień generalnych do różnych podmiotów, złożyłem ponad 60 rewizji nadzwyczajnych i kilka już kasacji do Sądu Najwyższego, 20 wniosków do Trybunału Konstytucyjnego i 11 pytań prawnych do Sądu Najwyższego. Szczególnie dużo było w ostatnim roku moich wystąpień do podmiotów mających inicjatywę prawodawczą o wydanie lub zmianę określonych aktów prawnych (łącznie 90). Niestety, w niektórych wypowiedziach polityków i publicystów ten niezaprzeczalnie duży dorobek, na który złożyła się niezwykle ofiarna praca całego biura, był pomijany bądź tendencyjnie nawet deprecjonowany. Autorzy nieżyczliwych artykułów, na szczęście niezbyt licznych, sprowadzali wymiar pracy rzecznika z okresu całej kadencji wyłącznie do kilku spraw - religii, aborcji i kampanii prezydenckiej. O niezliczonych działaniach urzędu w konkretnych sprawach obywatelskich nie było w tych tekstach żadnej wzmianki, nawet dla zachowania pozorów obiektywizmu, a przecież wolna, demokratyczna prasa powinna pisać o urzędzie nastawionym na obronę praw obywatelskich sine ira et studio, czyli bez gniewu i stronniczości, bo przecież szkalowanie tej instytucji nie służy budowie państwa prawnego.
Oczywiście rzecznik może się mylić i może, a nawet musi podlegać krytyce. Ma jednak też prawo do błędu i ryzyka, jak każdy, kto wykonuje działalność publiczną i jakąkolwiek inną. Jego suwerennym prawem jest podejmowanie działań proobywatelskich na zasadzie własnego uznania, według najlepszej wiedzy i sumienia. Ombudsman jest w swej działalności niezależny, podlega jedynie ustawie, i tylko Sejmowi i Senatowi składa swe coroczne sprawozdania. Rzecznik praw obywatelskich jest instytucją zaufania obywatelskiego. Nieuzasadnione ataki na urząd i osobę rzecznika godzą - jak napisano w oświadczeniu Prezydium Komitetu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk z 26 kwietnia 1993 r. - ˝w konstytucyjny porządek prawny i w instytucjonalne gwarancje praw obywatelskich˝.
Wysoki Sejmie! Niedawno temu na łamach ˝Przeglądu Sądowego˝ pewien bardzo znany profesor polityk był łaskaw stwierdzić, że mój urząd nie zajmował się sprawami indywidualnymi obywateli ˝często bezradnych wobec machiny państwowej, lecz kierował całą swą energię na kontrolę ustaw˝. Tym zarzutem próbowano już podważyć niewątpliwe zasługi mojej poprzedniczki, prof. Ewy Łętowskiej. Trudno o bardziej jaskrawy przykład nieznajomości pracy urzędu, którego codzienna działalność wypełniona jest po brzegi rozpatrywaniem właśnie spraw indywidualnych. Pisemne sprawozdanie pokazuje, jak wiele wysiłku urząd ten włożył w ich załatwianie.
Niezależnie od obfitej korespondencji pracownicy biura przyjmowali na miejscu masę interesantów oraz udzielali obywatelom z całego kraju pomocy telefonicznie. W wymiarze ilościowym sprawy generalne, podnoszone w kierowanych do Trybunału Konstytucyjnego wnioskach, stanowią w gruncie rzeczy margines rozległej aktywności tego urzędu. A zresztą z jednostkowych małych spraw rodzą się sprawy wielkie, które są podstawą orzeczeń Trybunału, a każde pozytywne jego rozstrzygnięcie potwierdzone przez Sejm przynosi efekt zwielokrotniony, nieraz dla milionów obywateli. Żądanie zatem ukrócenia kompetencji rzecznika, ograniczenia ich tylko do możliwości zaskarżania aktów prawnych w Trybunale Konstytucyjnym, jest propozycją skierowaną w istocie przeciw obywatelom, którym nie przysługuje dziś jeszcze prawo do wnoszenia samodzielnej skargi konstytucyjnej i którzy głównie za pośrednictwem rzecznika bronią się przed niekonstytucyjnymi ustawami.
Są wszelako również ludzie, którzy - odwrotnie - uważają, że ombudsman nie powinien się zajmować sprawami drobnymi, szczegółowymi. Odrzucam z całą stanowczością także ten pogląd. Dla obywatela poszukującego pomocy w urzędach jego sprawa jest subiektywnie najważniejsza. Rzecznik to nie rzymski pretor, który nie zajmował się drobiazgami - de minimis non curat praetor. Znane przysłowie głosi, że diabeł tkwi w szczegółach. Nie wolno więc rzecznikowi wybierać z masy listów tych, które uważa za istotne, ważne, a pomijać innych, jako niewartych zachodu. Każda sprawa w każdym urzędzie powinna być rozpatrywana z równą troską i z równą wnikliwością.
Wysoki Sejmie! Nie jest łatwo sprawować urząd rzecznika praw obywatelskich w państwie, w którym są politycy nie rozumiejący roli tego urzędu w państwie prawnym i uważający go wprost za przeszkodę w reformowaniu państwa drogą ˝na skróty˝. To nieprawda, że w okresie reformowania ustroju nie uda się realizować zasad państwa prawnego, takich na przykład jak wydawanie ustaw nie mających mocy wstecznej i wprowadzanie ich w życie z odpowiednim wyprzedzeniem, czyli z tzw. vacatio legis, co jest przecież konieczne do tego, aby obywatel mógł się przygotować do nowej sytuacji prawnej.
Z pewnością u nas łatwiej było o błędy prawne niż w demokracjach o wieloletniej tradycji. Doskonale sobie z tego zdaję sprawę. Ale gdy twierdzi się dzisiaj, po sześciu latach od upadku komunizmu, że kraj nasz ciągle nie jest w stanie zbliżyć swego prawa do standardów europejskich, to podaje się w ten sposób w wątpliwość, wbrew polskiej racji stanu, nasze starania o wejście do Unii Europejskiej. Wszak jednym z warunków naszej obecności w strukturach europejskich jest spełnienie wymagań państwa prawnego.
Rzecznik praw obywatelskich, który swą legalistyczną postawą służył przecież idei przybliżenia Polski do tego ambitnego celu, nie zawsze spotykał się ze zrozumieniem wśród tych, którzy - uprawiając złe prawotwórstwo - kierowali się zasadą: cel uświęca środki.
Pojawił się nawet niedawno pogląd, że postawa rzecznika była kłodą dla rządów, nawet gdy miał rację. Premierzy i ministrowie z kolejnych rządów mieli jednak inne zdanie na ten temat. Wystąpienia rzecznika traktowali nie jako zawadę, lecz wręcz jako pomoc w swej pracy i dawali temu wyraz w odpowiedziach kierowanych na moje ręce. Była to często autentyczna współpraca.
Wysoka Izbo! W ostatnim roku mojej kadencji rozpętał się wielki spór o tzw. apolityczność urzędu rzecznika praw obywatelskich. Przypomnieć na wstępie muszę, że ustawa o rzeczniku wcale nie stawia osobie piastującej ten urząd wymogu apolityczności. Zgodnie z art. 4 tej ustawy rzecznik ma wypełniać swe obowiązki bezstronnie. Osobiście ów obowiązek bezstronności rozumiałem i rozumiem szerzej, w ten sposób, iż rzecznik - nie chcąc się narazić na zarzut stronniczości - nie powinien być członkiem jakiejkolwiek partii politycznej, chociaż ustawa tego mu nie zabrania, inaczej niż na przykład sędziom, nie powinien wdawać się w jakiekolwiek dyskusje światopoglądowe, spory międzypartyjne, identyfikować się stronniczo z programem czy to partii rządzącej, czy opozycyjnej. Nie może przyłączać się do apeli politycznych, uczestniczyć w manifestacjach, zgromadzeniach, komentować zmian personalnych w rządzie i w partiach politycznych, popierać żądań strajkowych, zwłaszcza tych, które mają wpływ na sytuację polityczną w kraju. I tylko tak należy rozumieć moje deklaracje o apolityczności rzecznika. Z całą natomiast otwartością i najpełniejszym przekonaniem, wspartym wiedzą prawniczą i doświadczeniem, twierdzę, że ombudsman w każdym państwie prawnym ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek wypowiadać się o takich działaniach politycznych władzy, które wywołują skutki w sferze praw i wolności obywatelskich. Tego żaden przepis ustawy mu nie zabrania, a ogólna norma art. 1 ustawy o rzeczniku praw obywatelskich nawet go do tego obliguje. W chwilach gdy na scenie politycznej rozgrywa się spór zagrażający ewidentnie prawom obywatelskim, rzecznik ma się odezwać i musi mieć odwagę powiedzieć: tak nie można, tego nam w państwie prawnym robić nie wolno, non possumus. Tak postąpił Siergiej Kowaliow, rosyjski rzecznik praw obywatelskich, potępiając działania najwyższych władz politycznych swego kraju wobec Czeczenii. Rzecznik, który w takich momentach kryje się za kulisami teatru politycznego i zasłania jakże wygodną tarczą apolityczności, nie jest godzien sprawowania tego urzędu. W najważniejszych bowiem aktach dramatu, w którym stawką w grze politycznej są prawa człowieka i obywatela, pozostaje bierny i obojętnie przygląda się naruszeniom konstytucji. Niechże więc sobie szuka raczej spokojnej pracy w jakimś biurze skarg i zażaleń, gdzie nikomu się nie narazi. Prawdziwy urząd rzecznikowski nie może być oazą spokoju.
Rzecznik nie wykracza też w moim głębokim przeświadczeniu przeciw zasadzie bezstronności w sprawowaniu swego urzędu, gdy aprobuje w swych działaniach i wypowiedziach takie idee zapisane w programach demokratycznych partii politycznych, które są zbieżne z wartościami konstytucyjnymi, jakim winien jako rzecznik służyć. Przypomnę, że w czasie ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej odwoływałem się do trzech haseł: prawo, praca i sprawiedliwość, które mieszczą się całkowicie w zakresie wartości pozostających pod kontrolą urzędu rzecznika praw obywatelskich z mocy art. 1 ustawy o rzeczniku.
Jest zrozumiałe, że politycy zarówno ze szczytu władzy rządzącej, jak też z opozycji bronią przed nazbyt dociekliwym ombudsmanem sfery polityki. W tych bowiem rewirach, niedostępnych dla szkiełka i oka rzecznika, mogą osiągać łatwiej swe cele. Rzecznik nie może jednak milczeć, gdy prawa obywateli są zagrożone działaniami politycznymi. Nie może godzić się na prymat polityki nad prawem.
Wysoki Sejmie! Może nie wszyscy przyjmą z aplauzem pogląd uznający prawo, a nawet obowiązek rzecznika do protestowania przeciw działaniom politycznym, które godzą w prawa i wolności obywatelskie. Istotnie, pod pozorem obrony praw obywatelskich rzecznik może zechcieć ingerować w czystą politykę, czego mu przecież robić nie wolno. Nie jest to w moim przekonaniu argument uzasadniony. Nie można bowiem a priori imputować takich intencji rzecznikowi, jeżeli sprawdza się w działalności publicznej jako człowiek bezstronny. Ważna jest osobowość i zachowania konkretnego człowieka sprawującego urząd, a nie etykieta, jaką mu się przykleja.
Opuszczając ten urząd, doradzam swemu następcy, aby nie dał się demobilizować oskarżeniami. Kto straszy rzecznika, że miesza się w politykę, toruje drogę zamysłom przekształcenia tego urzędu w biuro skarg, zażaleń i wniosków.
Dodam jeszcze, że ścisłej granicy między działaniami stricte politycznymi i niepolitycznymi przeprowadzić się nie da. Wybitny socjolog niemiecki Max Weber stwierdził trafnie, iż w rzeczywistości społecznej nie ma zjawisk sterylnie jednorodnych, bo także zjawiska ex definitione niepolityczne mają aspekty polityczne. Zdaniem Webera, polityka wiąże się nierozerwalnie z kierowaniem procesami społecznymi, których cechą nieodłączną jest ścieranie się idei, walka bogów z demonami, jak to określił. Także przecież już Arystoteles twierdził, że człowiek jest z natury zoon politicon, bo poza granicami polis przestaje istnieć jako człowiek (Marian Orzechowski: ˝Polityka, władza i panowanie w teorii Maxa Webera˝). Twierdzenie zatem, że ombudsman, będący osobą publiczną wkomponowaną nieuchronnie w nurt aktualnego życia społecznego, może być osobą apolityczną, wydaje mi się po prostu naiwne. Przypomnę, że w ustrojach totalitarnych wyznaczono prawnikom rolę techników od paragrafów i automatów w rękach polityków. Po cóż prawnicze skrupuły, mówił dyktator III Rzeszy, gdy coś jest konieczne ze względów narodowo-politycznych?
Rzecznik praw obywatelskich wyzuty z prawa do politycznego myślenia o prawach obywateli i pozbawiony środków wczesnego ostrzegania rządzącej klasy politycznej przed niekonstytucyjnymi działaniami może być nieraz zwykłym listkiem figowym dla władzy nie liczącej się z prawami obywateli. Nie ma natomiast wątpliwości, że interwencje rzecznika w obronie zagrożonych przez politykę praw i swobód obywatelskich muszą odznaczać się dużą ostrożnością i wielkim umiarem. Każde bowiem jego wystąpienie z pogranicza polityki i prawa może być łatwo zinterpretowane jako wejście w samą politykę właśnie. Musi być więc ombudsman sztukmistrzem, który potrafi na tym szczególnie ryzykownym odcinku swej działalności zachować umiar i całkowity obiektywizm. Powtórzę tu słowa, które wypowiedziałem w 1994 r. na konferencji ombudsmanów w Berlinie: każdy racjonalnie i pragmatycznie myślący ombudsman powinien kierować się ciągle aktualną, chociaż 2 tysiące lat temu wypowiedzianą, sentencją wielkiego poety rzymskiego Quintusa Horacjusza: ˝Est modus in rebus, sunt certi denique fines˝ (Jest miara we wszystkim i są określone granice).
Wysoka Izbo! W minionym roku poziom przestrzegania praw i wolności obywatelskich nadal nie spełniał wymagań demokratycznego państwa prawnego. Polska nie jest jeszcze - Polska nie jest jeszcze, podkreślam to z naciskiem - państwem sprawiedliwości społecznej. Jest to stan może przejściowy, bo są symptomy zmian pozytywnych, ale na pewno niezgodny z normą konstytucyjną, jasno i niedwuznacznie zapisaną w art. 1 przepisów konstytucyjnych utrzymanych w mocy ustawą z 17 października 1992 r. o wzajemnych stosunkach między władzą ustawodawczą i wykonawczą Rzeczypospolitej Polskiej. Stan ten nie dorównuje też standardom Unii Europejskiej i nie jest zharmonizowany z normami zapisanymi w Europejskiej Karcie Socjalnej, której Polska wprawdzie nie ratyfikowała, ale ją podpisała, dając w ten sposób wyraz woli ratyfikowania jej w przyszłości.
Sprawiedliwość społeczna sprzeciwia się nazbyt głębokim różnicom w sytuacji życiowej ludności, nie dopuszcza dyskryminacji określonych grup. Przewiduje gwarancje minimum egzystencji dla wszystkich i zapewnia obywatelom równe szanse awansu społecznego. W Polsce współczesnej te wymagania ciągle nie są spełnione. Czy bowiem sprawiedliwym jest ustrój, w którym jedni zbijają niewiarygodne fortuny, a drudzy żyją na skraju nędzy? Czy można mówić o sprawiedliwości społecznej w państwie, które nie zagwarantowało równych dla wszystkich obywateli szans, możliwości uzyskania pracy? Mam tu na myśli przede wszystkim ludność wielu miast prowincjonalnych i ludzi bezrobotnych ze zlikwidowanych państwowych gospodarstw rolnych. Czy dzieci wiejskie i młodzież z Polski B mają równy dostęp do oświaty i szkolnictwa wyższego? Czy ludność wiejska korzysta z ochrony zdrowia na równi z ludnością stolicy i dużych miast? Wiem coś o tym, bo wizytowałem osobiście szpitale na tzw. prowincji. Czy wreszcie wszyscy obywatele Rzeczypospolitej mają równe szanse korzystania ze zdobyczy kultury i twórczego udziału w rozwoju kultury narodowej, jak to postanawia art. 73 przepisów konstytucyjnych? A czy norma konstytucyjna, zapisana w art. 77 ustawy zasadniczej, iż Rzeczpospolita Polska otacza szczególną opieką inteligencję twórczą, pracowników nauki, oświaty, literatury i sztuki, nie jest w czasach obecnych deklaracją?
Nie zamierzam, Wysoki Sejmie, ciągnąć dalej tej listy wykroczeń przeciw zasadzie sprawiedliwości. Mogłoby to wywołać wrażenie, że rzecznik praw obywatelskich, w mojej osobie, patrzy na dzisiejszą rzeczywistość wyłącznie przez czarne okulary. Tak nie jest. W pisemnym sprawozdaniu odnotowałem wiele pozytywnych zjawisk, szczególnie na odcinku budowy państwa prawnego, poszerzania wolności obywatelskich, rozwijania zasady swobody gospodarczej w rynkowym systemie gospodarki, w zakresie reformowania prawa i umacniania samorządności gmin (chociaż utyka, a nawet w stadium zastoju jest ciągle drugi etap reformy ustroju samorządu terytorialnego).
Nasza młoda demokracja ciągle jednak znajduje się in statu nascendi, rodzi się, tworzy. W oświadczeniu telewizyjnym w dniu 9 lutego br. mówiłem np. o przejawach nietolerancji i zagrożeniach wolności słowa, a także o pojawiającym się zjawisku nadużywania tej wolności. Przypomnę raz jeszcze, że wolność jest prawem czynienia wszystkiego, co nie ogranicza praw i wolności przysługujących innym. Karl Popper w swej głośnej książce ˝Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie˝ napisał, że: ˝nieograniczona wolność niszczy sama siebie, znaczy ona bowiem, że człowiek silny może ograbiać słabego z jego wolności˝. Warto zapamiętać te słowa. Czy uzbrojony bandyta korzystający z wolności posiadania broni może godzić w życie słabszego, bo bezbronnego człowieka?
I znowuż dla uniknięcia nieporozumień oraz w obronie przed imputowaniem mi chęci ograniczania swobody dziennikarskiej powiem, co wcześniej już napisałem w ˝Gazecie Wyborczej˝ z 18 marca br.: ˝Przerosty wolności są kosztem dochodzenia do odpowiedzialnej demokracji po latach spustoszeń, jakie poczynił okres wszechwładnej cenzury. Dużo większym złem byłoby zwalczanie nadużyć wolności słowa środkami administracyjnymi, a tym bardziej represjami karnymi, co niestety zdarza się pod rządami anachronicznego prawa i wywołuje zrozumiałe wrzenie w środowisku dziennikarskim˝ - z którym w tym punkcie się absolutnie solidaryzuję.
Nie mogę jednak przemilczeć niepokojącego zjawiska, jakim jest naruszanie przez niektóre redakcje gazet prawa prasowego. Uderza fakt, że sprostowania nieprawdziwych informacji wyraźnie zanikają. Moje na przykład sprostowania z reguły nie były zamieszczane, szczególnie przez ˝Życie Warszawy˝, które zbyło całkowitym milczeniem dwukrotne moje żądanie sprostowania ośmiu nieprawdziwych i ciężkich zarzutów wysuniętych w jednym z artykułów zamieszczonym w tym dzienniku.
Wysoki Sejmie! Ustawa o rzeczniku praw obywatelskich nie nakłada na mnie obowiązku złożenia na końcu kadencji sprawozdania z całego okresu pracy na tym urzędzie. Sądzę jednak, że krótkie podsumowanie dokonań rzecznika w latach 1992-1995 może przyczynić się do uzyskania z pewnego już dystansu pełniejszego obrazu minionej kadencji.
Kadencyjne sprawozdanie pomieszczone zostało w specjalnej księdze wydanej ostatnio przez Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, która zostanie Prezydium Sejmu i klubom poselskim ofiarowana jeszcze przed objęciem urzędu przez mojego następcę.
W tym wystąpieniu ograniczę się tylko do wskazania wymiernych efektów pracy mojego urzędu w owym jakże trudnym okresie. Kadencja moja przypadła bowiem na czas przełomowych zmian ustrojowych, którym towarzyszyły nieuniknione, ale także czasem zawinione błędy w tworzeniu, stosowaniu i wykładni prawa.
W okresie od 13 lutego 1992 r. do 22 marca br. rozpatrzyłem z moimi urzędnikami blisko 178 tys. listów, skierowałem do Trybunału Konstytucyjnego 69 wniosków, 192 rewizje nadzwyczajne i 4 kasacje do Sądu Najwyższego, a także 46 pytań prawnych do tegoż sądu.
W drugiej połowie kadencji rzecznik znacznie częściej niż poprzednio korzystał z prawa inspirowania inicjatyw ustawodawczych, występując na podstawie art. 16 ustawy o rzeczniku praw obywatelskich do właściwych organów z wnioskami o podjęcie inicjatywy ustawodawczej bądź o wydanie lub zmianę innych aktów prawnych w sprawach dotyczących praw i wolności obywatelskich. W podanym wyżej okresie złożyłem łącznie 251 takich wniosków, także do rządu; nie tylko bowiem do Sejmu, ale i do rządu były kierowane te propozycje. Myślę, że liczba wniosków świadczy o niedostatkach szeroko pojmowanej działalności prawodawczej w tym okresie.
W sumie liczba wystąpień do władz i innych podmiotów wyniosła 958 w całej kadencji. Liczba spraw kierowanych do rzecznika w drugiej kadencji wzrosła w porównaniu z kadencją pierwszą o 35%.
W sprawach generalnych, zwłaszcza kierowanych do Trybunału Konstytucyjnego, urząd odnosił wielokrotnie sukcesy. Spośród 36 spraw rozpoznanych merytorycznie przez Trybunał Konstytucyjny 25 zakończyło się decyzjami zgodnymi z wnioskami rzecznika. Jednak dla państwa prawnego były to porażki. Podobnie rewizje nadzwyczajne rzecznika były na ogół przez Sąd Najwyższy uwzględniane (odsetek ˝wygranych˝ rewizji nadzwyczajnych wyniósł 80%). Muszę nadmienić, że rewizje nadzwyczajne były wnoszone przez urząd nie tylko w sprawach oczywistych, lecz także wątpliwych, gdy istniały szanse stwierdzenia przez Sąd Najwyższy rażącego naruszenia prawa i pogwałcenia przez sąd interesu Rzeczypospolitej Polskiej.
Za osiągnięcie urzędu w minionej kadencji należy uznać fakt, że to właśnie na skutek wystąpień rzecznika ukształtowały się w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego pewne doniosłe dla realizacji założeń państwa prawnego zasady, jak np. zasada niedopuszczalności dokonywania zmian w ustawach o podatkach w ciągu roku podatkowego.
Wysoka Izbo! Czas mego wystąpienia nie jest regulaminowo ściśle określony. Nie chcąc jednak nadużywać cierpliwości państwa, poruszę jeszcze tylko parę spraw, które zwłaszcza w ostatnim czasie zbulwersowały opinię publiczną.
Sprawa pierwsza dotyczy ograniczenia praw emerytów i rencistów do waloryzacji przysługujących im świadczeń. W zajętym w dniu 15 marca obszernym stanowisku wyraziłem niepokój z powodu ustawicznego dokonywania zmian w systemie emerytalno-rentowym, często na niekorzyść ubezpieczonych. Od 1991 r. nie nastąpiła stabilizacja ustawowego unormowania uprawnień emerytalno-rentowych. Wprost przeciwnie, w wyniku ciągłych zmian wprowadzanych w życie przepisami epizodycznymi, wytworzył się w tej niezwykle ważnej dziedzinie prawodawstwa stan głębokiego - nie waham się użyć tego słowa - chaosu i niesprawiedliwości, przeciwko któremu muszę zaprotestować. Istniejący stan narusza w sposób jaskrawy trzy naczelne zasady konstytucyjne: demokracji, państwa prawnego i sprawiedliwości społecznej. Nie poruszam tutaj problemu ostatniej nie dokonanej waloryzacji - jak to się powiada niezbyt ściśle - za czwarty kwartał. Mówię w ogólności o tym stanie, jaki w dziedzinie uprawnień emerytalno-rentowych wytworzył się już na przestrzeni wielu lat.
Uwaga druga dotyczy nieprawidłowości w tworzeniu i stosowaniu prawa daninowego (podatków, ceł i opłat). Wielokrotnie kwestionowałem w Trybunale Konstytucyjnym przepisy z tego zakresu, dostrzegając w nich niezgodność z normami konstytucyjnymi, a także sprzeczność z postanowieniami ratyfikowanych przez Polskę traktatów międzynarodowych. Ostatnie kontrowersje wokół przepisów o odliczaniu darowizn od podstawy obliczania podatku dochodowego od osób fizycznych skłoniły mnie do zajęcia w dniu 5 marca br. stanowiska w sprawie tworzenia i stosowania prawa daninowego. Zwróciłem m.in. uwagę na wymóg jasności, przejrzystości i stabilności tego prawa oraz na powinność przestrzegania przez państwo zasady zaufania do obywatela, której konkretyzacją jest zasada domniemania uczciwości podatników.
Nie mogę, Wysoka Izbo, przejść do porządku nad trzecią sferą poważnych naruszeń praw obywatelskich, które występują w coraz bardziej niepokojącej skali. Tym negatywnym zjawiskiem o charakterze ciągłym jest ograniczone prawo obywateli do sądu z powodu narastających zaległości w całym wymiarze sprawiedliwości, z egzekucją komorniczą włącznie. Niektóre grupy obywateli mają w ogóle zamkniętą drogę do sądu. Jest o tym mowa na str. 108 pisemnego sprawozdania. Według art. 6 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności każdy ma prawo do rozpatrzenia sprawy przez sąd w rozsądnym terminie. W sposób jaskrawy prawo to jest łamane, również wskutek przedłużających się - nawet do dwóch lat - tymczasowych aresztowań obywateli podejrzanych o popełnienie przestępstw. Ten stan rzeczy nie tylko godzi w prawo tych ludzi do możliwie szybkiego zakończenia śledztwa i uzyskania szansy obrony przed sądem, ale jest też - w przypadkach zwlekania z ukaraniem niewątpliwych przestępców - źródłem wytwarzania się w społeczeństwie szkodliwych przekonań, że przestępstwa pozostają bezkarne.
Wielki humanista Cezary Beccaria twierdził, że im szybciej jest wymierzona kara, im bliższa jest chwili popełnienia przestępstwa, tym jest sprawiedliwsza i użyteczniejsza. Oszczędza oskarżonemu męczarni niepewności, a w społeczeństwie kształtuje i umacnia wiarę w niezawodność wymiaru sprawiedliwości i w nieuchronność kary. Warto sobie uświadomić właśnie dziś, gdy zaczyna się szerzyć wiara w sens walki z przestępczością wyłącznie za pomocą surowych kar, że sprawcę trzeba przede wszystkim schwytać i bez zbędnej zwłoki osądzić. Cóż z tego, że kary będą drakońskie, jeśli przestępcy pozostaną na wolności. Nie tędy droga. Postulat stosowania kary śmierci to przykład próby pozbycia się skomplikowanego problemu walki z przestępczością za pomocą jednego pociągnięcia pióra. Nie wolno nam łudzić społeczeństwa mirażami likwidacji jednego z najgroźniejszych w tym okresie zjawisk, jakim jest przestępczość przeciwko życiu, zdrowiu, mieniu obywateli.
Na zorganizowanej przeze mnie w dniu 18 stycznia br. konferencji pt. ˝Bezpieczeństwo i porządek publiczny a prawa i wolności obywatelskie˝ była mowa o prewencji, która jest ważniejsza od represji.
Jeszcze w sprawie kary śmierci. Warto przypomnieć, że Polska nie przyjęła Protokołu Szóstego do Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, bo na przeszkodzie stoi ciągle istniejący w Kodeksie karnym przepis o stosowaniu kary śmierci.
Wysoki Sejmie! Czwarty wymiar permanentnych wykroczeń przeciw państwu prawa to nie spełnione ciągle oczekiwania reprywatyzacyjne i niedostosowanie legislacji do zapisanej w konstytucji normy, że państwo poręcza obywatelom całkowitą ochronę własności osobistej (art. 7 przepisów konstytucyjnych). Pisałem o tym szerzej zarówno w sprawozdaniu rocznym, jak też w kadencyjnym, które państwo otrzymają do wglądu niebawem.
Ostatnia, najnowsza sprawa dotyczy pokrzywdzenia członków spółdzielni mieszkaniowych ustawą z 30 listopada 1995 r. o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych. Ustawa ta doprowadziła do pięciokrotnego nawet zwiększenia wysokości miesięcznych spłat tych kredytów. Ten bardzo istotny akt został wydany z mocą wsteczną. Wielokrotnie pielęgnowana przez rzecznika w Trybunale Konstytucyjnym, a przede wszystkim przez sam Trybunał, zasada niedziałania prawa wstecz została raz jeszcze złamana. Czy to już jest chroniczna choroba ustawodawcy, z jaką walczyłem wespół z Trybunałem Konstytucyjnym w całym okresie mojej czteroletniej kadencji?
Nieprawidłowa, retroaktywna i wprowadzana bez wymaganego vacatio legis regulacja wysokości premii gwarancyjnej podważyła, moim zdaniem, zaufanie obywateli do ustawodawcy w takim stopniu, że konieczne będzie chyba skierowanie tej sprawy do Trybunału Konstytucyjnego.
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Panie i Panowie! Występując już po raz ostatni w tej Izbie, od 1989 r., w którym rozpocząłem swą służbę publiczną jako senator, a później kontynuowałem ją na stanowisku rzecznika praw obywatelskich, muszę stwierdzić, że zawsze doceniałem ogromny wysiłek parlamentu w tworzeniu demokratycznego prawa. Ileż to godzin, dni i miesięcy prześlęczeli państwo posłowie w komisjach nad projektami ustaw w trosce o właściwą treść i formę nowego prawa. Trud ten jest nie dostrzeżony przez opinię publiczną, która patrzy na prace parlamentu tylko z perspektywy telewizyjnych transmisji obrad plenarnych.
Pragnę wyrazić państwu uznanie za wasz wielki wkład w historyczne dzieło budowy nowej Polski. Oby przyszłe pokolenia mogły powiedzieć o nas, ludziach ułomnych, ale dobrej woli, parafrazując słynny werset Juliusza Słowackiego: honor ich myślom, bo w nich błyskał nowy duch i forma nowa, bo były dla Polski, jak zjawiska, jako jutrznia były różowe.
Z satysafakcją oświadczam, że z kolejnymi izbami parlamentu - a było ich trzy w mojej kadencji - pracowało mi się w zasadzie bardzo dobrze. Nie mogłem też uskarżać się na współpracę z wszystkimi następującymi po sobie gabinetami rządowymi.
Dziękuję panom marszałkom: Wiesławowi Chrzanowskiemu, Józefowi Oleksemu, Józefowi Zychowi za okazywane mi zrozumienie w czasie pełnienia służby publicznej.
Słowa podzięki i uznania kieruję też pod adresem państwa premierów, którzy kierowali kolejno gabinetami w czasie mojej kadencji: Jana Olszewskiego, Hanny Suchockiej, Waldemara Pawlaka, Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich ministrów, z którymi miałem zaszczyt utrzymywać służbowe kontakty, i dziękuję im za współpracę.
Przepraszam adresatów moich licznych wystąpień za sprawiane im kłopoty, żywiąc nadzieję, że rozumieją oni rolę rzecznika jako bezkompromisowego, upartego strażnika praw obywatelskich.
Dziękuję sędziom Trybunału Konstytucyjnego, a także sędziom Sądu Najwyższego za trud, jaki włożyli w rozpatrywanie moich licznych wystąpień.
Wysoka Izbo! Bez względu na to, jak zostanie oceniony mój wieloletni wysiłek w pracy na rzecz dobra mojego kraju, kończę pracę na tym urzędzie z głębokim przekonaniem, że uczyniłem wszystko, co było w mojej mocy, aby sprostać zaszczytnym zadaniom, które przed czterema z górą laty powierzył mi parlament wyłoniony w wolnych, demokratycznych wyborach. To, że udało mi się dźwigać tak długo i w tak trudnym okresie brzemię tego urzędu, zawdzięczam wspaniałym doradcom z mego biura, niezawodnym pracownikom administracji i obsługi. Dzięki ich ofiarności urząd wzniósł się na wyżyny swych możliwości. Naszym zdaniem zrobiliśmy wiele, aby prawa i wolności obywateli Rzeczypospolitej nie doznawały uszczerbku - ne quid detrimenti cives Rei Publicae capiant.
Swojemu następcy życzę powodzenia, odporności na codzienne trudy i nieuniknione przykrości oraz znaczących sukcesów we wszelkich działaniach, które służyć będą obywatelom.
Ad multos annos. (Oklaski)
Bardzo, bardzo serdecznie państwu dziękuję. Życzę samych sukcesów i powodzenia dla naszego wspólnego dobra, którym jest Polska. (Oklaski)
(Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Aleksander Małachowski)