Wystąpienie RPO Andrzeja Zolla 27.07.2005 - Informacja za rok 2004
Informacja o działalności Rzecznika Praw Obywatelskich za 2004 r., z uwagami o stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela (druk nr 4011) wraz ze stanowiskiem Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka (druk nr 4191).
Rzecznik Praw Obywatelskich Andrzej Zoll:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Moje dzisiejsze wystąpienie ma charakter szczególny, ponieważ nie tylko informuję o mojej działalności i stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela w 2004 r., ale również tym wystąpieniem zamykam i podsumowuję 5-letnią kadencję czwartego już z rzędu rzecznika praw obywatelskich.
Obejmując tę funkcję, byłem do pewnego stopnia naiwny. W swoim pierwszym parlamentarnym wystąpieniu powiedziałem bowiem, że będę mierzył swój sukces lub porażkę liczbą wpływających do mnie skarg. Miałem wtedy na myśli to, iż malejąca ich liczba będzie miernikiem właściwie sprawowanej przeze mnie służby publicznej. Okazało się jednak, że im intensywniej badałem sprawy związane z wolnościami i prawami człowieka, tym więcej problemów występowało w tej sferze. Liczba spraw kierowanych do mnie wzrosła z 50 tys. przed 5 laty do blisko 60 tys. w ubiegłym roku. Nie są to jednak same skargi, gdyż wiele kwestii było podejmowanych z urzędu czy na skutek sygnałów mediów. W moim biurze przyjęto w 2004 r. ok. 5 tys. interesantów i przeprowadzono prawie 21 tys. rozmów telefonicznych informujących obywateli o ich sytuacji prawnej. Wystosowałem ponad 270 wystąpień o charakterze generalnym, z czego 92 wystąpienia adresowane do organów państwa wyposażonych w prawo inicjatywy legislacyjnej stanowiło inspirację prawodawczą. Skierowałem 21 wniosków do Trybunału Konstytucyjnego i przystąpiłem do 10 skarg konstytucyjnych. Wniosłem też 47 kasacji do Sądu Najwyższego oraz skargi kasacyjne do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
W zestawieniu z liczbą ponad 15 mln decyzji administracyjnych oraz ponad 10 mln spraw załatwionych przez sądy w 2004 r. liczba problemów, z którymi zwracali się do mnie obywatele, może wydawać się niewielka. Często jednak poszczególne sprawy, które do mnie trafiały, były sygnałami szerszych zjawisk łamania praw człowieka lub obywatela. Niestety, państwo polskie, co stwierdzam z wielką przykrością, ale i z poczuciem odpowiedzialności, nie jest przyjazne obywatelowi, i to na płaszczyźnie wszystkich funkcji przez nie pełnionych.
Przepis art. 2 konstytucji mówi o demokratycznym państwie prawa i w sensie normatywnym Polska takim państwem jest. Podstawowe prawa człowieka w naszym państwie są oczywiście zapewnione. Patrząc dziś na Polskę, często zapominamy o tym, jaki to był kraj, jakie to było państwo 16 lat temu. Poruszamy się w pewnych obszarach, które obecnie uważamy za normalne, ale w tym pierwszym okresie trzeba było o nie walczyć.
Chciałbym zwrócić uwagę na niezmiernie ważny dla państwa prawa sektor, na prawo wyborcze. Obecnie, a nie muszę na tej sali tego przypominać, że z uwagi na zbliżającą się jesień wyborczą jest to temat nadzwyczaj aktualny, nikt poważny nie kwestionuje rzetelności wyborów przeprowadzanych w Polsce. Od początku przemian mamy pewność, że są to wybory uczciwe. Natomiast w wielu państwach uczciwe wybory wcale nie stanowią standardu. W Polsce zapomnieliśmy już, oby na zawsze, o fałszowaniu i podrzucaniu głosów. Jeżeli występują jakieś nieuczciwości, to po stronie uczestników wyborów, na przykład przy zbieraniu podpisów. Nawiasem mówiąc, należy ubolewać, że tak wolno pracują organa wymiaru sprawiedliwości, iż przed upływem kadencji nie uda się wydać w tych sprawach prawomocnych orzeczeń, co niezwykle osłabia prewencyjną funkcję prawa.
Są też inne sfery życia, w których dużo osiągnęliśmy. Podstawowe prawa i wolności człowieka są w Polsce w zasadzie respektowane i realizowane. Do ideału dochodzi się jednak z czasem, a w tym czasie rosną również wymagania. Wielokrotnie, również przed Wysoką Izbą, powtarzałem, że każdy obywatel ma prawo do dobrze funkcjonującego państwa, czyli poprawnej, przyzwoitej legislacji, skutecznej egzekucji prawa przez władzę wykonawczą i władzę sądowniczą. Ze wszystkimi tymi sektorami działalności państwa jest niedobrze.
Parlament tworzy nadmierną ilość przepisów, często w pośpiechu, niespójnych ze sobą, niezrozumiałych, nieułatwiających życia obywatelowi oraz nieprzyjaznych dla niego. Ze względu na stopień skomplikowania i inflację przepisów prawo zatraciło funkcję motywowania obywateli do postępowania zgodnie z przepisami. Nie może być inaczej, jeżeli w 2004 r. padł kolejny rekord, gdy liczba stron Dziennika Ustaw przekroczyła 21 tys. Dla przypomnienia wskażę tylko, że przed ćwierćwieczem Dziennik Ustaw liczył zaledwie 328 stron. Oczywiście było to w diametralnie różnych warunkach ustrojowych, ale transformacją i przystąpieniem do Unii Europejskiej, a w konsekwencji do jej niewątpliwie rozbudowanego porządku prawnego, nie da się jednak wszystkiego wytłumaczyć. Zbyt często zmiana prawa lub uchwalenie nowego aktu normatywnego ma być panaceum na powstałe trudności. Nie jest takim panaceum. Może być to jedynie przejściowe uspokojenie sumienia parlamentarzysty. By zmienić prawo, trzeba bardzo dobrze znać przyczyny złego funkcjonowania prawa dotychczas obowiązującego, być pewnym, że w drodze wykładni obowiązującego prawa nie da się uzyskać zamierzonych rezultatów, i mieć pewność, że wprowadzone zmiany nie przyniosą efektów niepożądanych, bardziej szkodliwych niż wynikające z obowiązującego stanu prawnego.
Jestem już doświadczonym prawnikiem i coraz bardziej sceptycznie patrzę na siłę sprawczą zawartą w przepisie prawa. Prawo nie jest w stanie załatwić wszystkiego, to nie jest omnipotentny instrument. Przed przyszłym parlamentem stoi podstawowe zadanie - uproszczenie prawa. Parlament powinien się skoncentrować na uchylaniu przepisów, porządkowaniu, eliminowaniu tych obszarów, które świadczą o przeregulowaniu. Należałoby przygotować ustawę o tworzeniu prawa, ustalającą procedurę jego stanowienia.
Przed dwoma laty zastanawiałem się, zresztą nie ja jeden, ale w gronie prawników, nad utworzeniem krajowej rady legislacyjnej. Do niej trafiałyby najważniejsze projekty ustaw, a rada oceniałaby ich wartość merytoryczną i prawną. Parlament podejmowałby, oczywiście, suwerenne decyzje, ale być może po zapoznaniu się z opinią rady, że mamy do czynienia z nieudanym projektem, podejmowałby decyzje nieco ostrożniej. Być może dzięki temu udałoby się uniknąć wielu pomyłek legislacyjnych. Opinia takiej rady powinna być bezwzględnie wymagana w wypadku nowelizacji aktów podstawowych, takich jak kodeksy lub ustawy regulujące zasadnicze problemy w danej dziedzinie życia społecznego. Pożądane byłoby także stworzenie urzędowego dziennika promulgacyjnego w formie elektronicznej, w którym byłyby publikowane powszechnie obowiązujące akty prawne. Wymaga także rozważenia problem zwiększenia profesjonalizmu tłumaczeń tekstów prawa europejskiego, podlegających bezpośredniemu stosowaniu w polskim porządku prawnym.
Mamy administrację, która w mniejszym stopniu jest przewodnikiem spraw obywatela, a bardziej uważa się za nieomylną władzę. Nie zmienił tej sytuacji przetłumaczony w moim biurze i opatrzony komentarzem mego zastępcy prof. Świątkiewicza szeroko popularyzowany we wszystkich możliwych okolicznościach Europejski Kodeks Dobrej Administracji, przypominający urzędnikom o ich obowiązkach. Normy tego kodeksu, których stosowanie zalecone jest w organach Unii Europejskiej przez Parlament Europejski, winny być wzorem, a także miernikiem działań polskiego urzędnika.
Występuje zjawisko skorumpowania urzędników. Korupcję, tę chorobę trawiącą naszą demokrację, musimy zwalczyć, tym bardziej że korupcja i inne patologiczne zjawiska występują w bardzo dużym nasileniu wśród tych służb państwowych, które powinny cieszyć się szczególnym zaufaniem. Na przykład, gdy takie zjawiska występują w policji, to nie powinny mieć miejsca żadne kompromisy i rozmywanie odpowiedzialności. Jeżeli jeszcze wiadomo, że wokół nich toczy się jakaś gra polityczna, to wówczas trzeba niepoprawnych graczy usunąć i uniemożliwić im psucie państwa. Sądzę, że do zwalczania korupcji nie wystarczy aparat w postaci prawa karnego, jakim dysponuje państwo. Dlatego w moim przekonaniu powinniśmy w pełni zrealizować tę zasadę konstytucyjną, którą mamy, lecz jej nie wykorzystujemy do końca. Obserwuję niejawność procedur, zasłanianie się ochroną danych osobowych wtedy, gdy obywatel powinien mieć pełne prawo do informacji publicznej. Przejrzystość działań urzędniczych, eliminacja nepotyzmu powinny stać się w ich pracy regułą. Pełna transparentność działania organów władzy musi być zasadą wynikającą z Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i rozwijającej jej postanowienia ustawy o dostępie do informacji publicznej. Uważam, że transparentność działań każdej władzy publicznej jest najlepszym środkiem w walce z korupcją i innymi patologicznymi zjawiskami w funkcjonowaniu administracji. Pamiętajmy, że tajemnica ma być wyjątkiem, a nie zasadą.
Środkiem służącym temu celowi powinno być także obiektywne funkcjonowanie środków masowego przekazu. Prawo do informacji winno mieć pierwszeństwo wszędzie tam, gdzie ingerowanie w prywatność osób pełniących funkcje publiczne staje się nieodzownym elementem skutecznej kontroli sprawowanej przez demokratyczne społeczeństwo. Wolność i niezależność mediów w tym zakresie jest nie do przecenienia. Media jednak, korzystając z przydanej im w demokratycznym społeczeństwie wolności, muszą czuć się odpowiedzialne za słowo. Podawanie do wiadomości publicznej przez przedstawicieli czwartej władzy konkretnych materiałów nie może nieść zagrożeń dla różnych wartości konstytucyjnych, a zwłaszcza prowadzić do krzywdy ludzkiej na wielką skalę i naruszać godność człowieka, która jest zasadą zasad, źródłem wszelkich praw i wolności człowieka i obywatela.
W moim biurze można znaleźć liczne przykłady konsekwencji, jakie miało opublikowanie tzw. listy Wildsteina. W sprawie tej zabrałem publicznie głos 1 lutego 2005 r., wskazując na niedopuszczalność wykorzystywania bazy danych z komputera Instytutu Pamięci Narodowej przez polityków, politycznie zaangażowanych dziennikarzy dla celów powszechnej lustracji, bez gwarancji ochrony praw osób dotkniętych tym procederem. Szczególnie przykrym rezultatem takiego nieodpowiedzialnego działania była m.in. obraza pamięci jednego z bohaterów polskiego państwa podziemnego, autora ˝Kamieni na szaniec˝ Aleksandra Kamińskiego, w której to sprawie również wypowiadałem się publicznie.
Nie jestem przeciwnikiem lustracji osób kandydujących na określone funkcje łączące się z zaufaniem publicznym, ale w tej materii niezmiernie ważne jest zachowanie ustalonych wcześniej procedur. W swoim wystąpieniu do marszałka Sejmu z dnia 15 czerwca tego roku złożyłem zastrzeżenia do ostatnich praktyk polegających na ujawnianiu personaliów osób współpracujących rzekomo z organami służb specjalnych PRL. Pozwolę sobie zacytować w tym miejscu ostatnią frazę tego listu: ˝Powtórzyć muszę to, co napisałem w mym oświadczeniu z 1 lutego, że dochodzenie do prawdy o trudnych i bolesnych sprawach naszej przeszłości nie może odbywać się w sposób rodzący nowe rzesze pokrzywdzonych, tym razem pokrzywdzonych przez III Rzeczpospolitą. Byłby to bowiem triumf totalitarnego systemu˝.
Nie może być uznawane za dopuszczalne w państwie prawa, aby osoba pomówiona o niegodne zachowanie nie mogła podjąć obrony ze względu na zakaz dostępu do źródeł informacji i żeby sąd lustracyjny odmawiał w takich wypadkach przeprowadzenia postępowania.
Wysoki Sejmie! Narzekamy, i słusznie, na sądownictwo, a zwłaszcza przewlekłość postępowania i organizację pracy w sądach. Nastąpiła tu jednak pewna poprawa, bowiem sądy załatwiają dziś więcej spraw niż do nich wpływa. To może wskazywać na to, że najgorsze w sądownictwie mamy już za sobą i teraz należy tę tendencję umocnić. Ale jest wiele spraw zaległych, niezałatwionych w odpowiednim czasie, w których długotrwałość postępowania może prowadzić do ich przedawnienia albo do kierowania spraw przez zainteresowanych do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Na tym tle wskazać należy na wprowadzenie w 2004 r. do polskiego porządku prawnego środka odwoławczego w przypadku przewlekłości procesu, do czego przyczyniły się wiążące Polskę normy traktatowe, jak również - co stwierdzam nie bez satysfakcji - moje postulaty.
Istotne było przywrócenie rzecznikowi praw obywatelskich prawa do wnoszenia skargi kasacyjnej w sprawach cywilnych w wydłużonym do 6 miesięcy terminie oraz umożliwienie korzystania z nowego nadzwyczajnego środka zaskarżenia, potocznie nazywanego skargą w obronie prawa. Niezbędny staje się legislacyjny monitoring wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Była o tym dzisiaj mowa w czasie informacji składanej przez prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Wyroki te nie zawsze zostają wykonane w terminie przez Radę Ministrów, a także przez parlament, które to organy najczęściej przecież inicjują działalność prawodawczą. Należałoby postulować w tym zakresie większą aktywność legislacyjną prezydenta Rzeczypospolitej, który powinien zgłaszać inicjatywę w tych wypadkach, w których parlament pozostaje w zwłoce z wypełnieniem luki powstałej na skutek zdyskwalifikowania przepisów wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego.
Jednakże większe niż do sądownictwa zastrzeżenia mam do pracy prokuratury za oportunizm i często także bardzo niedokładne przyjrzenie się sprawie. Wiele spraw umorzonych przez prokuratora jest kontynuowanych na skutek mojej interwencji. Mam zastrzeżenia do pracy prokuratury ze względu na uleganie wpływom politycznym. W toku kadencji niejednokrotnie zgłaszałem postulaty reformy tej instytucji, a przede wszystkim rozdzielenia stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
Panie i Panowie Posłowie! Dla Polski podstawowe znaczenie ma walka z bezrobociem powodującym m.in. zjawisko wykluczenia społecznego. Problem sanacji rynku pracy wobec utrzymującego się od wielu lat bardzo wysokiego poziomu bezrobocia, ocenianego w różnych okresach w przedziale 17-19%, nadal ma wręcz kluczowe znaczenie, pierwszoplanowy wymiar i wymaga spójnych działań ze strony władz publicznych, pracodawców i związków zawodowych, przedstawicieli mediów i całego społeczeństwa. W sytuacji, w jakiej obecnie znajduje się Polska wiele krajów europejskich dopracowało się ciekawych rozwiązań instytucjonalnych i prawno-finansowych, których celem jest stworzenie korzystnych warunków dla rozwoju gospodarki społecznej jako nowej formy aktywności obywatelskiej zmniejszającej patologiczne zjawisko wykluczenia społecznego.
Jest też problem, który, jak się obawiam, nie jest dostrzegany przez władze. Wielu bezrobotnych straciło zdolność do pracy. Jeżeli człowiek przez kilka lat jest bezrobotny, to zanika w nim potrzeba polepszenia swojego bytu. Nawet jeśli otrzyma taką szansę, to nie potrafi z niej skorzystać. Należałoby opracować skuteczną terapię. Wydajemy pieniądze na kursy i szkolenia dla bezrobotnych, lecz często dają one pracę wyłącznie organizatorom tych szkoleń zamiast efektywnie pomagać bezrobotnym. Programy prowadzonych szkoleń często nie uwzględniają potrzeb na rynku pracy. Dlatego uważam, że należy bardziej rozsądnie wydawać pieniądze na pomoc społeczną.
Poziom przestrzegania przez pracodawców przepisów prawa pracy jest wysoce niezadowalający. Niebezpieczną tendencją jest uchylanie się pracodawców od zapłaty za pracę już wykonaną. Zaniechanie pracodawcy w tym zakresie oznacza brak elementarnego szacunku dla porządku prawnego i rażąco narusza godność pracownika. Uważam, że trzeba szybko zmienić przepisy ustawy z 1993 r. o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności zakładu pracy. Przyznane w tej ustawie uprawnienia do otrzymania pieniędzy z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych nie mogą mieć charakteru pozornego czy niemożliwego do realizacji ze względów prawnych lub faktycznych, a tak się często dziś dzieje. Napływają do mnie skargi od osób, którym fundusz odmówił przewidzianych w ustawie z 1993 r. świadczeń. W wielu sprawach odmowa następuje z powodu długiego trwania sądowego postępowania upadłościowego. Przepisy o zaspokojeniu roszczeń pracowniczych nie uwzględniają bowiem realiów funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości. Ustanie stosunku pracy osoby uprawnionej musi nastąpić według tych przepisów w okresie nie dłuższym niż 6 miesięcy, poprzedzającym datę postanowienia sądu o upadłości bądź datę uprawomocnienia się orzeczenia sądowego. Jak wskazują kierowane do mnie skargi, warunek ten jest w licznych wypadkach nawet ze względów czysto proceduralnych niemożliwy do spełnienia.
Problemem jest nierespektowanie unormowań dotyczących czasu pracy. Odrodziło się naganne postępowanie niektórych sieci handlowych, szeroko nagłośnione w mediach, wobec pracowników zatrudnionych w tych sieciach, wykonujących obowiązki ponad siły, zastraszanych groźbami zwolnienia z pracy. W sprawach naruszenia praw pracowniczych konsekwentnie występowałem do organów Państwowej Inspekcji Pracy i organów prokuratury, wychodząc z założenia, iż skoro zgodnie z dyrektywą art. 24 konstytucji praca znajduje się pod ochroną Rzeczypospolitej Polskiej, to organy państwa zobowiązane są reagować na naruszenie tych praw.
Szeroko nagłaśniana w mediach nowelizacja Kodeksu pracy, mająca za cel przeciwdziałanie zjawisku, które nazywamy mobbingiem, była przedmiotem konferencji, jaka odbyła się w moim biurze w październiku 2004 r. W jej podsumowaniu wyraziłem pogląd, że to zjawisko ma chyba odwieczny charakter, zmienił się jednak kontekst sytuacyjny, i to bardzo wyraźnie, w ciągu ostatnich 16 lat. To się wiąże z transformacją ustrojową, ale też z tym, że my dzisiaj jesteśmy bardziej świadomi naszej godności i czujemy się ludźmi wolnymi. Ze względu na to, że z punktu widzenia pracownika nie jest to wolny rynek, pracownik jest zmuszony, jeżeli ma miejsce pracy, tego miejsca się trzymać. Pracownik nie ma więc w stosunkach pracy swobody, i to oczywiście wyzwala u niego stres, a u pracodawcy poczucie przewagi. Wykształcone już bardzo dawno temu mechanizmy chroniące pracownika zaczynają w tej sytuacji zawodzić. Nie wszędzie działa ochrona ze strony związków zawodowych bądź też ochrona ta jest dalece nieskuteczna. Rola związków się dzisiaj zmieniła, a mówiąc wprost, znacznie osłabła. Związki zawodowe odegrały bardzo dużą rolę polityczną w przemianach demokratycznych w Polsce, ale straciły obecnie funkcję typową dla związku zawodowego. Świadczy o tym podany przeze mnie przykład związany z działalnością marketów.
Przyjazny odzew odnajdowałem we współpracy z organizacjami obywatelskimi, do której zostałem zobowiązany ustawowo w wyniku nowelizacji ustawy o rzeczniku praw obywatelskich w 2000 r. poprzez dodanie do jej treści art. 17a. Ale to nie ów zabieg legislacyjny spowodował, że współdziałanie z organizacjami obywatelskimi stało się jednym z priorytetów mojej działalności. Zawsze uważałem, że są one naturalnym sojusznikiem rzecznika praw obywatelskich, a społeczeństwo obywatelskie celem, do którego powinni wszyscy dążyć. Dlatego byłem inicjatorem lub współinicjatorem wielu programów promujących inicjatywy społeczne i samorządowe. Przykładem może być ˝Ruch przeciw bezradności społecznej˝. Jestem sygnatariuszem deklaracji, która powołała ten ruch do życia. Spotykamy się co roku. Ruch nasz, jak myślę, spełnia swoją rolę, aktywizuje obywateli, a nie są to zadania łatwe. Ten ruch ma przeciwdziałać postawie wycofania się i ustawiania na marginesie życia społecznego. Jednym z priorytetów zadań ruchu jest promowanie gospodarki społecznej jako skutecznej drogi do zapobiegania wykluczeniu społecznemu. Temu zagadnieniu będzie poświęcona najbliższa, V konwencja ruchu, która odbędzie się tradycyjnie w dniu 10 listopada w Krakowie. Ruch ma też przeciwdziałać postawie bezradności wobec tego, co się dzieje w państwie, ma zachęcać obywateli do większej aktywności w życiu państwowym, niezależnie od ich sytuacji materialnej. Mam tu na myśli na przykład powstrzymywanie się od aktu głosowania w czasie wyborów. To nieprawda, że niewiele od nas zależy.
Z ruchem tym koresponduje konkurs ˝Pro publico bono˝, corocznie promujący najlepszą inicjatywę obywatelską. Nadal przewodniczę kapitule tego konkursu. Nie mogę też pominąć ˝Programu oświęcimskiego˝. Po latach, w 2002 r. właśnie z Oświęcimia popłynęło moje przesłanie do uczestników konferencji europejskich ombudsmanów. Przesłanie to związane było z inicjatywą stworzenia w Oświęcimiu centrum praw człowieka, na które będzie się składać szereg szczegółowych projektów. Są one wzajemnie komplementarne i obejmują utworzenie w Oświęcimiu uczelni humanistycznej, co już się stało, przyznawanie Międzynarodowej Nagrody Praw Człowieka imienia Jana Pawła II, również w tym roku ta nagroda została przyznana po raz pierwszy, w końcu założenie parku pojednania narodów - ogrodów Europy w Oświęcimiu, nawiązującego swą ideą do tego, co w okresie wojny działo się po drugiej stronie rzeki w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Przedsięwzięcia te, będące przejawem inicjatywy obywatelskiej, pozwalają postrzegać Oświęcim nie tylko jako miejsce zagłady, lecz także jako miasto, w którym dzieją się rzeczy pozytywne, o istotnym ogólnoludzkim znaczeniu. Zjawiska te są w pełni czytelne dla ludzi o różnych orientacjach politycznych i obyczajach, a także różnych religiach. Nie można bowiem zapominać, że Oświęcim jest dzisiaj żywym miastem, z typowymi problemami dla naszej społeczności, z radościami mieszkańców i nurtującymi ich smutkami, planami i marzeniami. Na okoliczności te zwróciłem uwagę w kolejnym przesłaniu z 27 stycznia 2005 r., tym razem skierowanym do uczestników obchodów 60. rocznicy oswobodzenia obozów Auschwitz-Birkenau.
Kolejnymi prowadzonymi przeze mnie programami są ˝Społeczeństwo obywatelskie na rzecz prawa dostępu do informacji publicznej˝ oraz ˝Poradnictwo obywatelskie i prawne˝. W ramach tego ostatniego programu niezmiernie ważną inicjatywą ustawodawczą są, jak sądzę, działania na rzecz rozpoczęcia budowy sieci biur porad prawnych. Projekt tej ustawy powstał w ścisłej współpracy ministra sprawiedliwości z moim biurem i organizacjami obywatelskimi. Jest to bardzo ważne doświadczenie, które w moim przekonaniu ma wręcz modelowy charakter. Może lepiej by było, gdybyśmy w większym stopniu angażowali obywateli w tworzenie prawa. Jestem jednak zaskoczony, że kilkakrotnie musiano przesuwać pierwsze czytanie projektu z uwagi na absencję członków komisji sejmowej. Szkoda, że zmarnowano szansę rozpoczęcia budowy w Polsce sieci biur porad prawnych jako elementu pomocy społecznej.
Z mieszanymi uczuciami przyjmuję uchwalenie przez parlament ustawy o zmianie ustawy Prawo o adwokaturze i niektórych innych ustaw, niepodpisanej jeszcze przez prezydenta Rzeczypospolitej. Konieczne było otworzenie dostępu do wykonywania zawodów prawniczych wszystkim posiadającym odpowiednie kwalifikacje. Szkoda jednak, że wyraźnie zarysowane strony sporu, które wystąpiły przy opracowaniu tej ustawy, nie szukały kompromisu. Wydaje się bardzo ryzykownym rozwiązaniem zwolnienie z obowiązku aplikacji adwokackiej i złożenia egzaminu adwokackiego każdego, kto w obojętnie jakim czasie złożył egzamin sędziowski, prokuratorski, radcowski lub notarialny (nowy art. 66 tej ustawy).
Istotną rolę we wspieraniu świadczenia osobom ubogim pomocy prawnej obok organizowanych przez państwo biur porad prawnych powinny odegrać organizacje obywatelskie, w tym studenckie poradnie prawne, tak zwane kliniki prawa, których działalności od lat patronuję. Wydaje się jednak, że absurdalnym rozwiązaniem jest forsowana przez Ministerstwo Finansów idea, aby - co pragnę wyraźnie podkreślić - świadczone nieodpłatnie na zasadzie non profit społeczne usługi prawne były obłożone podatkiem od towarów i usług VAT. Po raz kolejny interweniowałem w tej sprawie, dotychczas jednak nieskutecznie, w resorcie finansów.
Programy te niejako spina kontynuowany od 2001 r. program ˝Edukacja dla rozwoju˝, którego celem jest czuwanie nad realizacją prawa do edukacji, jednego z podstawowych praw człowieka, warunkującego korzystanie z innych, w szczególności z prawa do świadomego i aktywnego uczestniczenia w życiu społecznym. Wątkiem przewodnim prac w 2004 r. i konsekwencją prac prowadzonych w latach ubiegłych, w szczególności diagnozy stanu polskiej polityki edukacyjnej i postulatów zawartych w materiale ˝Obywatelska odpowiedzialność za edukację narodową˝, była kwestia uspołecznienia systemu oświaty oraz otwarta przez mnie publiczna debata nad Kartą nauczyciela i jej przystawalnością zarówno do realiów obecnego systemu edukacji, jak i do wyzwań, jakie stoją przed polską polityką edukacyjną. Dotyczyła ona w szczególności sytuacji samorządów, które z coraz większym trudem ponoszą narzucone przez kartę koszty prowadzenia szkół, nierównego traktowania nauczycieli wykonujących zawód w placówkach publicznych i niepublicznych, przywrócenia prestiżu zawodowi nauczyciela, wprowadzenia mechanizmów i dobrej praktyki, bliższej współpracy szkoły z rodzicami i większego uspołecznienia systemu szkolnego. Reforma edukacji nie jest prowadzona konsekwentnie. Brak wizji edukacyjnej, programu na wiele lat. Młodzież zaczyna się uczyć według jednej koncepcji, która potem kilka razy się zmienia. Zabiegam o to, by powstała długofalowa koncepcja edukacyjna ponad politycznymi podziałami. Trzeba też umożliwić szersze kształcenie ludziom dorosłym, by mogli konkurować na europejskim rynku pracy. Z uwagą śledziłem dzisiaj zakończenie prac legislacyjnych nad ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym.
Zawsze szczególnie bliskie mi były i są sprawy rodziny. Przed dwoma laty proponowałem powołanie odrębnego resortu do tych spraw. Ponawiam ten postulat, rodzina jest bowiem podstawową i zarazem bardzo istotną wartością. Sprawy rodziny należą jednak do kompetencji kilku resortów i w każdym z nich znajdują się na dalszym planie. Dlatego nie ma spójnej polityki w sprawach rodziny. Ten podstawowy dla społeczeństwa problem powinien być centralnym dla ministra o konstytucyjnych uprawnieniach. Wielki mój niepokój, a nawet protest z mojej strony wywołała likwidacja funduszu alimentacyjnego, przyczyniająca się do zaostrzenia tragicznej sytuacji materialnej wielu rodzin. Uważam, że było to jedno - nie waham się użyć tego słowa - z bardziej skandalicznych rozwiązań, w ogóle nieprzemyślanych i wprowadzających istotne zagrożenie dla bytu rodziny. Jeżeli weźmiemy pod uwagę wzrost liczby rozwodów czy separacji pozorowanych po to, żeby uzyskać prawo do uzyskania zasiłku, to widać, jakie ta ustawa pociągnęła za sobą skutki społeczne, groźne dla funkcjonowania polskich rodzin. A przecież skutki tej ustawy można było przewidzieć. Ustawodawcy zabrakło jednak dostatecznej wyobraźni. Trybunał Konstytucyjny orzekł o niezgodności istotnych rozwiązań tej ustawy z konstytucją. Niedawno odbyła się w moim biurze konferencja na temat egzekucji alimentów. Wzięli w niej udział kobiety wierzycielki, komornicy, sędziowie, przedstawiciele Ministerstwa Polityki Społecznej. Wyszło na jaw wiele absurdów istniejących w naszym porządku prawnym, utrudniających egzekucję alimentów. Sprawą konieczną jest kompleksowe rozwiązanie tego problemu przy przyjęciu założenia, że obowiązek alimentacyjny ciąży na rodzicach, a nie na państwie. Na państwie natomiast spoczywa obowiązek wsparcia uprawnionego do alimentów.
W zasadzie nie brałem udziału w pracach legislacyjnych, jednakże ważne względy społeczne nakazywały mi odejście czasami od tej zasady. Miało to miejsce na przykład w przypadku prac nad projektem obywatelskim ustawy o zakazie promowania przemocy w środkach masowego przekazu. Mój niepokój budzi w szczególności niedokończenie prac nad tą ustawą, rozpoczętych jeszcze na samym początku IV kadencji Sejmu.
W ostatnich latach nastąpiła dalsza dekompozycja systemu ochrony zdrowia. Każdy, bez względu na obywatelstwo, na jego różne właściwości, ma konstytucyjne prawo do ochrony zdrowia. Trzeba jednak uściślić pewne sprawy. Mamy prawo do świadczeń z funduszy publicznych, ale w ograniczonym zakresie. Żadnego państwa nie stać na zapewnienie w pełni bezpłatnej opieki zdrowotnej na najwyższym poziomie przy ciągle wzrastających kosztach związanych z postępem wiedzy i technologii medycznych. Musimy zrozumieć, że z funduszy publicznych możemy zapewnić tylko pewną część świadczeń zdrowotnych. Nasza konstytucja, co warto przypomnieć, gdyż niektórzy politycy z uporem twierdzą coś innego, nie gwarantuje darmowej opieki zdrowotnej, lecz daje prawo do równego, niezależnego od sytuacji finansowej, dostępu do świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. I tu jawi się problem tzw. koszyka świadczeń, który ma się należeć każdemu. Ale ten koszyk musi być ściśle określony, skonfrontowany z możliwościami finansowymi państwa. Potem trzeba się zastanowić, jak zorganizować ochronę zdrowia opartą już na odpłatności. Oznacza to, że ponad ten koszyk mamy partycypować w kosztach. Natomiast za tych, których nie stać na dodatkowe ubezpieczenie, powinien je zapłacić budżet państwa w ramach pomocy społecznej.
Równość w dostępie do opieki zdrowotnej jest, jak powiedziałem przed chwilą, normą konstytucyjną. Różnicowanie tego dostępu na przykład ze względu na wiek pacjenta nosi więc znamiona niekonstytucyjności. Dlatego tak bardzo zbulwersowała mnie informacja o dyskryminacji pacjentów powyżej 65 roku życia cierpiących na schorzenia nowotworowe, którym Narodowy Fundusz Zdrowia odmawia refundowania skutecznego, lecz niewątpliwie o wysokich kosztach, leczenia. Interweniowałem w tej sprawie u prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, znajdując w moim przekonaniu zrozumienie. O dopuszczeniu do leczenia mogą decydować tylko kryteria lecznicze, a nie sam wiek pacjenta.
Wysoka Izbo! Proces dostosowujący realizację konstytucyjnych praw socjalnych do sytuacji gospodarczej wymaga zachowania równowagi pomiędzy istniejącymi możliwościami a poziomem usprawiedliwionych potrzeb obywateli i powinien odbywać się z poszanowaniem konstytucyjnych zasad sprawiedliwości społecznej, ochrony zaufania do państwa i stanowionego przezeń prawa oraz równości. Z tego punktu widzenia największe kontrowersje budziły: zmiana metody waloryzacji emerytur i rent i związany z tym brak gwarancji utrzymywania świadczeń na odpowiednim poziomie wartości realnej, obniżenie wysokości podstawy zasiłku chorobowego po ustaniu okresu ubezpieczenia, wykluczenie możliwości deklarowania faktycznego dochodu przy ustalaniu uprawnień do świadczeń rodzinnych i z pomocy społecznej wobec osób opodatkowanych ryczałtowym podatkiem dochodowym, jak również ograniczenie możliwości podlegania ubezpieczeniu społecznemu rolników przez osoby prowadzące równolegle, lecz w niewielkim rozmiarze, działalność gospodarczą. Duże niezadowolenie środowiska weteranów walk o niepodległość w związku z art. 19 konstytucji wywołały regulacje prowadzące najpierw do wyodrębnienia kategorii osób represjonowanych, a następnie do ograniczenia dotychczasowego zakresu przysługujących im uprawnień. Nie zawsze osoby, którym odmówiono prawa do renty z tytułu niezdolności do pracy lub które utraciły prawo do wcześniejszej emerytury z tytułu opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem, uzyskiwały dostęp do uzupełniających prawo do zabezpieczenia społecznego świadczeń z pomocy społecznej.
Nie dostrzegam, by sytuacja osób bezdomnych i zagrożonych bezdomnością uległa zauważalnej poprawie. Być może przyjęte w 2004 r. regulacje prawne przyczynią się do ożywienia budownictwa socjalnego, odczuwalnego po upływie dłuższego okresu. Spory pomiędzy właścicielami lokali a ich najemcami wywołały regulacje dotyczące czynszu. Kolejny raz powielono stare błędy. Nie ma spójnej polityki mieszkaniowej. Zawiłe i niespójne są przepisy dotyczące przyznawania dodatków mieszkaniowych, podobnie jak przepisy odnoszące się do spółdzielni mieszkaniowych.
Ustawicznie modyfikowane unormowania kształtujące zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych żołnierzy zawodowych i funkcjonariuszy innych tzw. służb mundurowych od wielu lat charakteryzuje niska jakość. W praktyce powstają zasadnicze trudności z ich interpretacją i prawidłowym stosowaniem. Ponadto w omawianym zakresie nadal nie są w pełni respektowane wnioski płynące z orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego dotyczących uregulowań zawartych w ustawie o zakwaterowaniu sił zbrojnych. W nowelizacjach powielane są rozwiązania prawne, które trybunał już wcześniej uznał za niezgodne z konstytucją.
Problemy prywatyzacji i reprywatyzacji pozostawały w moim stałym zainteresowaniu. Odnotowałem w szczególności, że propozycje rekompensat dla osób, które w latach ostatniej wojny światowej zostały pozbawione swoich dóbr na wschodnich obszarach II Rzeczypospolitej, wywołały poważne kontrowersje w toku prac sejmowych co do ich zgodności z konstytucyjnymi gwarancjami ochrony praw majątkowych. Ich rozstrzygnięcie może mieć wręcz precedensowe znaczenie dla bardziej ogólnego zagadnienia reprywatyzacji, jest również niezbędne ze względu na wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Nadal niewystarczająca okazuje się ochrona konsumencka, pomimo sieci organów (w tym także społecznego działania) wyspecjalizowanych w tej ochronie. Mimo dokonanych zmian w prawie, w tym zwłaszcza likwidacji tzw. systemu argentyńskiego, do których przyczyniły się wcześniejsze sygnalizacje również z mojej strony, działają różni przedsiębiorcy, którzy wypracowanymi metodami doprowadzają licznych, często niezamożnych obywateli do niekorzystnego rozporządzenia swoim mieniem. Przeanalizowania wymaga sprawa pośrednictwa różnych podmiotów na rzecz banków w zakresie udzielenia kredytów w systemie ratalnym. Skargi obywateli dotyczyły też pobierania przez banki różnego rodzaju dodatkowych opłat. Problemem, który wymagał interwencji ustawodawczej, stała się lichwa. Znaczący liczbowo wymiar miały sygnalizacje obywateli dotyczące wadliwego prawnie, a ponadto bezwzględnego działania firm windykacyjnych. Wiele zastrzeżeń budzi funkcjonowanie zakładów ubezpieczeń, zwłaszcza co do zaniżania wypłacanych przez nie odszkodowań. Jako odrębny problem kwalifikowano potrzebę efektywnej ochrony odbiorców usług telekomunikacyjnych.
Utrzymuje się sygnalizowana również w latach ubiegłych niespójność nadmiernie rozbudowanego i skomplikowanego prawa daninowego. W szczególności prawo to nadal cechuje, oprócz innych wad, niepewność i nieprzewidywalność rozwiązań. Dostrzegam, że zgłaszane przeze mnie liczne wątpliwości w zakresie nakładania podatków, innych danin publicznych i różnych opłat, określania podmiotów, przedmiotów opodatkowania i stawek podatkowych, a także zasad i trybu przyznawania ulg i umorzeń oraz kategorii podmiotów zwolnionych od tych świadczeń, korespondują z upowszechnianymi w mediach odczuciami społeczeństwa. Ich konkretnym przykładem mogą być poglądy wyrażone na konferencji zorganizowanej w maju tego roku przeze mnie wspólnie z Konfederacją Pracodawców Polskich pt. ˝Konstytucyjne zasady wolności gospodarczej oraz wynikające z niej zasady swobody umów˝. W wielu wypowiedziach przewijała się krytyka wymysłów urzędników, które hamują rozwój gospodarczy. Chodzi przede wszystkim o prawo podatkowe, często niezrozumiałe dla podatników i wymagające pełnej rekonstrukcji, ponieważ nie spełnia funkcji zachęcającej do rozwoju przedsiębiorczości.
Panie i Panowie Posłowie! Przepełnienie jednostek penitencjarnych jest źródłem naruszeń praw osób pozbawionych wolności. Bardzo negatywne skutki wywołuje również bezczynność skazanych. W tych warunkach trudno jest zapobiegać ich demoralizacji oraz prowadzić resocjalizację. Jednocześnie duża liczba kar pozbawienia wolności (obecnie dochodzi ona do 34 tys.) nie podlega wykonaniu. W tym stanie rzeczy absurdalną wydaje się polityka zaostrzania odpowiedzialności karnej, szczególnie poprzez podwyższanie grożących kar minimalnych i likwidowanie możliwości stosowania kar nieizolacyjnych. Przyszłość polityki karnej należy wiązać z rozwojem środków probacyjnych i wprowadzania w życie postulatów tzw. sprawiedliwości naprawczej.
Jednym z najtrudniejszych i ciągle aktualnych problemów podnoszonych w moich wystąpieniach w ostatnich latach jest brak poprawy stanu zatrudnienia więźniów. W celu rozwoju tego zatrudnienia proponowałem między innymi ustalenie w odpowiedniej wysokości składki na ubezpieczenie społeczne od dochodu za pracę skazanych, określenie w ustawie o zatrudnianiu osób pozbawionych wolności szerszego katalogu instrumentów ekonomicznych w postaci zwolnień i preferencji dla podmiotów zatrudniających czy też powierzanie instytucjom lub organizacjom wykonywania określonych zadań w zakresie tworzenia miejsc pracy dla skazanych. Dobrym rozwiązaniem byłoby też zorganizowanie obiegu zamkniętego wewnątrz więziennictwa dla towarów i usług oferowanych przez przywięzienne zakłady pracy.
Obsada etatowa kuratorów zawodowych dla dorosłych jest niedostosowana do potrzeb. Problemu tego nie rozwiązało utworzenie w ostatnich 2 latach kilkuset nowych stanowisk kuratorskich.
Wspólną bolączką środowisk mundurowych są warunki socjalne, spowodowane między innymi skromnymi uposażeniami. Ostatnio przeprowadzone regulacje płacowe zależą od sytuacji finansowej państwa, która mimo objawów wzrostu gospodarczego nie pozwala na zdecydowane zwiększenie płac w sferze budżetowej. Byli żołnierze zawodowi w wielu wypadkach nie mogą odnaleźć się na cywilnym rynku pracy, a funkcjonowanie systemu pomocy w przystosowaniu do dalszego życia w warunkach cywilnych pozostawia wiele do życzenia. W niektórych jednostkach wojskowych odrodziło się, jakkolwiek z mniejszym nasileniem i w zmienionych formach, naganne zjawisko ˝fali˝. Nadal krytykowane było pobieżne badanie poborowych, przeciążenie żołnierzy dodatkowymi obowiązkami, pełnienie służby z dala od miejsca zamieszkania oraz stan wyżywienia i higieny osobistej. Analiza skarg policjantów i pozostałych funkcjonariuszy służb mundurowych świadczy o tym, że pogłębia się problem nierespektowania przez przełożonych praw tej grupy zawodowej, zawartych w przepisach pragmatycznych, w tym roli i uprawnień działaczy związkowych. Dochodziło do przedmiotowego traktowania podwładnych, naruszania ich godności osobistej, a nawet przypadków znęcania się psychicznego. Okazuje się, że wojsko i pozostałe formacje mundurowe nie są wolne od zjawiska mobbingu, typowego dla sfery stosunków pracowniczych.
Niejako już tradycyjnie korespondencję przysyłaną do mnie trudno uznać za odzwierciedlającą problemy osób należących do grup mniejszości narodowych i etnicznych. Do rzecznika piszą bowiem tylko ci, którzy o nim wiedzą i oczekują pomocy. Zwraca uwagę wyjątkowo mała, w stosunku do wszystkich przysyłanych do mnie listów, ilość skarg dotyczących przejawów dyskryminacji ze względu na przynależność do innego narodu niż polski, a także ekscesów świadczących o nietolerancji, ksenofobii i rasizmie. W świetle tych uwarunkowań pozytywnie na ogół należy ocenić politykę organów władz publicznych na rzecz zachowania praw do własnej kultury, tradycji i języka ojczystego mniejszości narodowych i etnicznych. Uchwalona ostatnio, w grudniu 2004 r., oczekiwana od dawna ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym stanowi wzmocnienie gwarancji prawnych dla tej grupy obywateli polskich. Jej uregulowania powinny przyczynić się między innymi do poprawy położenia Romów, a zwłaszcza zaliczanej do tej mniejszości grupy Bergitka Roma (są to najbiedniejsi Cyganie), które to problemy tej grupy od lat sygnalizuję.
Uregulowania ustaw z czerwca 2003 r. o cudzoziemcach oraz o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej stanowiły kolejny znaczący krok ku pełnemu dostosowaniu do standardów unijnych, szczególnie ważny, bo wyprzedzający przystąpienie Polski do Wspólnoty Europejskiej. Podkreślić należy, że są one znacznie korzystniejsze dla zainteresowanych, między innymi poprzez wprowadzenie wielu nowych instytucji, na przykład pobytu tolerowanego. Z dniem 1 maja 2004 r. kraj nasz stał się jednym z państw granicznych Unii i zarazem przykładem, niejako wizytówką, dla przybyszów spoza jej obszaru rozwiązań obowiązujących na terenie Unii Europejskiej.
Istotne wyzwanie stanowi przestrzeganie tych praw w sytuacjach ekstremalnych, spowodowanych na przykład terroryzmem, działaniami wojennymi czy też zbliżonymi do wojennych, skutkującymi zwiększonym napływem uchodźców. Między wolnością a bezpieczeństwem przebiega bardzo cienka granica. Z uwagi na zagrożenie terroryzmem jesteśmy dzisiaj zdolni do daleko idącego ograniczenia naszej wolności. Godzimy się na zdejmowanie butów na lotniskach, na zabijanie witryn dyktami w związku z wizytami notabli ze świata polityki i gospodarki. Trzeba jednak się zastanowić, czy w którymś momencie nie przekraczamy jednak granicy, której przekroczyć nam nie wolno, by nie naruszyć godności człowieka. Nawet w imię bezpieczeństwa nie możemy zrezygnować z naszego człowieczeństwa i własnej odpowiedzialności za siebie i innych.
Podobnie jak w latach ubiegłych reagowałem na stwierdzone naruszenia prawa i nabrzmiałe problemy społeczne, wykorzystując szeroko przysługujące mi środki prawne, w tym poprzez wnioski do Trybunału Konstytucyjnego, przystępowanie do skarg konstytucyjnych, kasacje, pytania prawne oraz wnioski do Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego o ujednolicenie praktyki orzeczniczej, zaskarżanie decyzji i udział w postępowaniach sądowo-administracyjnych oraz w drodze wystąpień generalnych i wniosków (opinii) legislacyjnych, mających charakter rekomendacji dla określonych rozwiązań.
Sprawdziła się w praktyce działalność wrocławskiego pełnomocnika rzecznika praw obywatelskich ustanowionego w połowie 2004 r. W tym roku powołałem, za zgodą Wysokiej Izby, pełnomocnika terenowego z siedzibą w Gdańsku.
Brałem i nadal biorę czynny udział w procesie integracji państw Europy, uczestnicząc w wielu przedsięwzięciach o charakterze międzynarodowym. Ta integracja musi być oparta o wspólny i czytelny dla nas wszystkich system wartości, system, w którym człowiek jest zawsze celem działania władzy publicznej i nigdy nie powinien być traktowany przedmiotowo, jako środek do uzyskania określonych rezultatów.
W 2004 r. byłem gospodarzem konferencji ombudsmanów państw Morza Bałtyckiego poświęconej roli ombudsmana wobec zjawiska patologii w rodzinie. Konferencja ta miała wyjątkowo interesujący i merytoryczny przebieg. Brałem czynny udział w pracach Europejskiego Instytutu Ombudsmana, prezentując między innymi na kongresie tej organizacji w styczniu tego roku Kartę Skutecznego Ombudsmana jako zbiór standardów, które powinny być spełniane przez urzędy ombudsmańskie.
Ostatnie miesiące, a szczególnie początek kwietnia, pokazały, że polskie społeczeństwo potrafi być bardzo dobrze zorganizowane, że potrafi być zjednoczone wokół wspólnych wartości o fundamentalnym znaczeniu. Świadczy to o tym, jak bardzo zmieniliśmy się przez ostatnie lata, dojrzeliśmy, staliśmy się normalni. Tak jak uczyniłem to w Senacie, apeluję i tu, w Wysokiej Izbie, do polityków, żeby nie próbowali zatomizować społeczeństwa, zwłaszcza w czasie zbliżających się kampanii wyborczych, zniszczyć tego, co w Polsce powstało i - mam nadzieję - będzie trwale kontynuowane. Kampania wyborcza powinna służyć debacie nad problemami ważnymi dla kraju, a nie jedynie walce z przeciwnikiem politycznym.
Nie kandydowałem na drugą kadencję, co zresztą zapowiedziałem już publicznie podczas składania ubiegłorocznej informacji. Uważam bowiem, że w przypadku takich stanowisk jak rzecznik praw obywatelskich nie powinno być w ogóle drugiej kadencji, tak jak w Trybunale Konstytucyjnym. Kandydowanie ponowne w czasie trwającej jeszcze pierwszej kadencji naraża na niebezpieczeństwo niezależność rzecznika, niezależność, która jest wręcz niezbędna do wykonywania tej funkcji publicznej. Opowiadałbym się natomiast za wydłużeniem kadencji na tym urzędzie nawet do 7 lat. Wtedy pewne sprawy można by było nie tylko zainicjować, ale i dokończyć.
Pewnym anachronizmem jest także art. 22 ustawy o rzeczniku praw obywatelskich (przypominam, że pochodzi ona z 15 lipca 1987 r.), który uzależnia możliwość ustanowienia przez rzecznika pełnomocnika terenowego od zgody Sejmu. Sprawa ta ma czysto organizacyjny charakter, a ponadto parlament wypowiada się w tym przedmiocie, ustalając corocznie budżet tej instytucji. Angażowanie po raz drugi Sejmu niejako w tej samej kwestii uważam więc za przesadę. Ubiegłoroczne doświadczenia z powoływaniem pełnomocnika terenowego we Wrocławiu, kiedy Wysoki Sejm raczył aż trzykrotnie debatować na sesjach planarnych nad tym zagadnieniem, są dowodem, że trzeba to szybko usunąć. Zmian wymagałby sposób powoływania rzecznika. W procedurę zgłaszania kandydatów na ten urząd należałoby włączyć marszałka Senatu i senatorów, tak jak przy powoływaniu rzecznika praw dziecka.
Panie i Panowie Posłowie! Wysoka Izbo! Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że pomimo upływu mojej kadencji określonej w konstytucji parlament nie dokonał wyboru rzecznika praw obywatelskich V kadencji. Zgodnie z przepisami będę pełnił obowiązki rzecznika do czasu złożenia ślubowania przez mojego następcę. Mam nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej.
Kończąc moją kadencję rzecznika praw obywatelskich, życzę mojemu następcy większych sukcesów w ochronie praw obywateli. Urząd rzecznika praw obywatelskich pozwala widzieć jak żaden inny problemy obywateli, ich bezradność wobec wynaturzeń władzy. Pozwala jednak dostrzec także aktywność obywatelską, zaangażowanie w budowę społeczeństwa obywatelskiego. Jest to urząd, który daje szansę uzyskania wielkiej satysfakcji, jaką przynosi skuteczna pomoc drugiemu człowiekowi.
Korzystam z okazji, by z tej wysokiej trybuny słowa podziękowania skierować do wszystkich ludzi, a zwłaszcza przedstawicieli mediów i organizacji obywatelskich, którzy w wielu wypadkach, co już pozwoliłem sobie niejednokrotnie podkreślić, byli inspiratorami moich poczynań i rzetelnymi współpracownikami. Dziękuję bardzo wszystkim moim współpracownikom. Dzięki ich wysiłkowi i wielkiemu zaangażowaniu urząd rzecznika praw obywatelskich w Polsce mógł wykonywać swoje liczne zadania.
Pragnę podziękować panu marszałkowi i państwu posłom za życzliwą i efektywną współpracę z moim urzędem i życzyć wiele satysfakcji w służbie dla dobra Polski. Dziękuję bardzo.