Biuletyn Informacji Publicznej RPO

Trzy wyjątkowe kobiety odebrały nagrodę RPO im. Pawła Włodkowica

Data:
Tagi: kalendarium
  • Siostra Małgorzata Chmielewska, przełożona Wspólnoty „Chleb Życia”, znana działaczka na rzecz osób bezdomnych, skrzywdzonych, chorych i ubogich
  • Ewa Kulik-Bielińska, dyrektorka Fundacji im. Stefana Batorego, w RPL - działaczka opozycji demokratycznej i NSZZ „Solidarność”, zaangażowana w poprawę działania organizacji pozarządowych
  • Dr Katarzyna Przybysławska, prezeska Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć, które m.in. wspiera uchodźców i osoby starające się o ochronę międzynarodową w Polsce
  • To laureatki nagrody RPO im. Pawła Włodkowica za 2018 r.

Uroczystość wręczenia nagród odbyła się 4 marca 2019 r.  w Mazowieckim Instytucie Kultury w Warszawie.

Dziękując za nagrodę, siostra Chmielewska, która przyszła ze swym przybranym dzieckiem Arturem, mówiła, że jest on jedną z tych osób, które codziennie ją uczą i pokazują, ile jeszcze zostało do zrobienia. - Tę nagrodę traktuje jako nagrodę dla nas wszystkich – dodała. Ci ludzie nauczyli mnie bardzo wiele. Bo to że są zepchnięci na margines, nie świadczy że nie mają wartości. Wiele wartości mnie nauczyli i w wielu mnie podtrzymują.

Ewa Kulik-Bielińska podkreślała, że tę nagrodę odbiera jako wyróżnienie nie jej, ale całego zespołu Fundacji. Wspominała Jacka Kuronia jako wzór działacza społecznego. - Działanie wspólne jest czymś, co może i jest w stanie dać świadectwo prawdzie i wartościom, ale tęż budować ruch społeczny – podkreśliła. Życzyła wszystkim, aby prawda była prawdą, a kłamstwo - kłamstwem.

Jak mówiła Katarzyna Przybysławska, Paweł Włodkowic to symbol walki w słusznej sprawie, ujmowania się za słabszymi, nawet w najmniej sprzyjających warunkach. Większość z 15 tys. podjętych przez Centrum spraw to sprawy przegrane, a tylko niewielki odsetek kończy się przyznaniem ochrony międzynarodowej. - Wierzę jednak, że nasza działalność ma większy sens niż tylko statystyczny, bo chodzi o przywracanie godności tym ludziom - podkreśliła.

Nagroda RPO im. Pawła Włodkowica ma charakter honorowy i jest przyznawana jako wyraz uznania dla występowania w obronie podstawowych wartości i prawd, nawet wbrew zdaniu i poglądom większości. Przyznaje ją kapituła, w której skład wchodzą wszyscy rzecznicy praw obywatelskich i dotychczasowi laureaci Nagrody.

W 100-lecie wywalczenia praw wyborczych przez kobiety kapituła zdecydowała uhonorować trzy wyjątkowe kobiety. - Uznaliśmy, że to znakomita okazja, by zaakcentować, jakie mają znaczenie kobiety jako działaczki na rzecz praw człowieka; chcemy je docenić, ale i dać energię na kolejne lata trudnej walki - mówił przewodniczący Kapituły RPO Adam Bodnar. - Jestem niezwykle zaszczycony, że laureatkami są te trzy wspaniałe osoby - dodał.

W ocenie Rzecznika każde działanie siostry Chmielewskiej jest wyrzutem sumienia  wobec całego społeczeństwa, że zawsze można zrobić więcej. Pani Kulik-Bielińska to jedna z bohaterek z „cienia” Solidarności, a działalność Fundacji Batorego przypomina momentami tamtą działalność opozycyjną, by stać na straży wartości. Pani Przybysławska niesie pomoc tym, którzy są słabi, bo znajdują się na terytorium innego państwa, ale są słabi dlatego, że państwo im nie pomaga, nad czym ubolewam – dodał Adam Bodnar.

Siostra Małgorzata Chmielewska

Przełożona Wspólnoty „Chleb Życia”. Ukończyła studia biologiczne na Uniwersytecie Warszawskim. Pracowała jako katechetka z niewidomymi dziećmi w Laskach i w duszpasterstwie niewidomych u ks. Stanisława Hoinki przy ul. Piwnej w Warszawie. Organizowała także pomoc dla kobiet z więzienia przy ul. Rakowieckiej w Warszawie.

W 1990 wstąpiła do wspólnoty w Bulowicach koło Kęt „Chleb Życia”, śluby wieczyste złożyła we Francji w 1998 r. Wspólnota działa w ośmiu krajach świata, gdzie prowadzi ponad 20 domów. W Polsce pod kierunkiem Siostry Małgorzaty Wspólnota prowadzi siedem domów, do których przyjmuje ludzi bezdomnych: kobiety, chorych, matki z dziećmi, młodzież. Potrzebujący, oprócz schronienia, otrzymują pomoc socjalną, medyczną i materialną. W warsztatach młodzież uczy się pracy i zawodu. Wspólnota prowadzi Centrum Edukacji i Kultury na wsi. Maluchy mają ognisko przedszkolne, młodzież - świetlicę, dorośli - kursy. Setki młodych ludzi z najuboższych rodzin zdobywa wykształcenie dzięki stypendiom.

Siostra Małgorzata pracuje z najuboższymi i wśród najuboższych. Razem z nimi walczy o poprawę losu i bardziej godne warunki życia. Przy Wspólnocie Chleb Życia została powołana Fundacja Domy Wspólnoty Chleb Życia, która pracuje razem z Katolicką Wspólnotą Chleb Życia, uzupełniając jej działalność. Głównym celem działalności fundacji jest zapobieganie bezrobociu i skrajnej nędzy poprzez wspieranie edukacji najuboższych i tworzenie miejsc pracy. Siostra Małgorzata działa przede wszystkim na terenie jednego z najuboższych województw – świętokrzyskiego. 

Siostra Małgorzata Chmielewska jest dowodem na istnienie Boga - laudacja Zbigniewa Nosowskiego

Nagroda Rzecznika Praw Obywatelskich im. Pawła Włodkowica przyznawana jest „za występowanie w obronie podstawowych wartości i prawd, nawet wbrew zdaniu i poglądom większości”. Czy do tej formuły pasuje siostra Małgorzata Chmielewska i jej dokonania?

Moim zdaniem, jak najbardziej – i chętnie to w krótkich słowach uzasadnię. Tym bardziej wolno mi to uczynić, że to nie ja zgłaszałem kandydaturę s. Chmielewskiej do tej nagrody. Mało tego, nie mogłem nawet uczestniczyć w obradach kapituły, w której skład mam zaszczyt wchodzić, gdyż „Więź” była pierwszym laureatem tej nagrody, utworzonej w 2006 r. przez ówczesnego rzecznika praw obywatelskich, dr. Janusza Kochanowskiego.

A dlaczego właśnie s. Małgorzata Chmielewska tak bardzo pasuje do nagrody noszącej imię Pawła Włodkowica? Sam, będąc produktem szkoły PRL-owskiej, o Włodkowicu usłyszałem po raz pierwszy od Jana Pawła II w 1979 r. Papież cytował w obozie Auschwitz taką myśl rektora Akademii Krakowskiej: „Gdzie mocniej działa siła niż miłość, tam szuka się tego, co stanowi własny interes, a nie Jezusa Chrystusa”. Wtedy – w roku, gdy wchodziłem w dorosłość – nauczyłem się, że najlepszą tradycją polskości jest przekonanie, iż oddziaływać na innych trzeba przez miłość, a nie przez siłę. A w 1997 r. papież mówił o Włodkowicu, że „już na początku XV wieku kładł podwaliny pod nowożytną teorię praw człowieka” (co wiąże go z urzędem rzecznika praw obywatelskich).

Cóż takiego czynił Włodkowic? Przekonywał: „bliźnimi zaś naszymi są zarówno chrześcijanie, jak i niewierni, bez różnicy. […] Krzyżacy, walcząc z niewiernymi, nigdy nie prowadzili wojny sprawiedliwej. […] Nie wolno niewiernych przymuszać do przyjmowania wiary chrześcijańskiej zbrojnie lub opresją, gdyż ten sposób jest krzywdą dla bliźnich – a także i dlatego, że nie należy robić rzeczy złych w celu osiągnięcia rzeczy dobrych […]. Zaprawdę jest to nowa i niesłychana nauka, która wymaga wiary pod groźbą bata”. Powiedziałbym krótko, że Paweł Włodkowic na początku XV wieku ostro spierał się o rozumienie chrześcijaństwa – i to z innymi chrześcijanami.

Cóż innego czyni sześć stuleci później Małgorzata Chmielewska? Spiera się ze współczesnymi „krzyżakami”, którzy chcą ograniczać rozumienie bliźnich wyłącznie do „swoich” i co najwyżej „oswojonych”. Przekonuje, że bliźni to każdy – z prostego tytułu, że jest, że istnieje; to i bezdomny, i obcy, i człowiek wyrzucany ze szpitala (bo śmierdzi i ma za dużo ran na nogach), i uchodźca, i bezbronne dziecko przed urodzeniem, i autystyczny niepełnosprawny chłopiec przez długie lata po urodzeniu.

Siostra Małgorzata żyje w nominalnie katolickiej Polsce, ale – jak to trafnie wskazuje uzasadnienie nagrody – występuje „wbrew zdaniu i poglądom większości”. Co to znaczy w jej przypadku? Są przecież tacy, co maszerują po polskich ulicach i krzyczą „Wielka Polska katolicka!”, definiując tę „katolickość” jako bycie przeciwko innym.

A Chmielewskiej też marzy się Polska bardziej katolicka, nawet fundamentalnie katolicka – czyli jaka? Posłuchajmy: „Marzy mi się Polska fundamentalnie katolicka. Zgłupiałam? Może. Marzy mi się Polska, w której każdy człowiek będzie traktowany z szacunkiem przez innych «każdych człowieków». Bo tego uczy katechizm. Polska, w której wspólne dobro jest dzielone uczciwie. W której dzieci, starzy, chorzy i niepełnosprawni mają pierwszeństwo. Polska, w której oszustwo jest grzechem i wytykane palcami, a cwaniactwo jest be. Polska, w której okrzyk «chcemy więcej» ma nową treść: «Chcemy dać z siebie więcej»”.

Mówi się często w Kościele, że chce on być sumieniem demokracji. Ale – jak mawiał wielki teolog XX wieku, Karl Rahner – Kościół, który tak wiele wymaga od innych, najwięcej powinien wymagać od samego siebie. Sam Kościół potrzebuje więc także proroków i prorokiń, którzy będą weń wewnętrznym wyrzutem sumienia. Takich jak prorokini Małgorzata, która uparcie żyje, służy, pracuje, zakłada kolejne domy; przekonuje nas wszystkich, byśmy posunęli się na ławeczce życia i zrobili miejsce innym; walczy z bezdusznymi urzędami, a gdy jej idzie pod górkę, to klnie (po chrześcijańsku i niechrześcijańsku) – i zdecydowanie idzie dalej.

Mam wciąż przed oczyma fotografię okropnych ran na nogach pewnego mężczyzny, jaką kilka tygodni temu zamieściła s. Małgorzata w internecie, opisując zarazem historię, jak go nie przyjęto do szpitala. Nawet Facebook nie wyświetlał tej fotografii automatycznie, lecz ostrzegał przed potencjalnie drastyczną zawartością.

Małgorzata Chmielewska i jej przyjaciele ze Wspólnoty „Chleb Życia” opatrywali nogi tego mężczyzny, brali jego rany w swoje ręce. Kojarzy się to może Państwu z pewną sceną z Ewangelii? I słusznie. Albowiem, jak pisze ks. Tomáš Halík, „nie mam prawa wyznawać Boga, jeśli nie potraktuję poważnie bólu swoich bliźnich. Wiara, która chciałaby zamykać oczy na cierpienie ludzi, jest jedynie iluzją. […] Wierzyć w Chrystusa, móc zawołać [jak Tomasz z Ewangelii]: «Pan mój i Bóg mój» – mogę jedynie wtedy, gdy będę dotykać tych Jego ran, których także dzisiaj nasz świat jest pełny”.

Dotykając ran tego mężczyzny, siostra Małgorzata Chmielewska jest współczesnym dowodem na istnienie Boga. Jestem przekonany, że za kilka dekad, zastanawiając się nad historią Kościoła w Polsce na przełomie XX i XXI wieku, nasi potomkowie to z niej i jej podobnych będą dumni, tak jak my dzisiaj jesteśmy dumni z Pawła Włodkowica.

Ewa Kulik-Bielińska

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego. W latach 1977-1980 współzałożycielka i rzeczniczka krakowskiego Studenckiego Komitetu Solidarności, organizatorka zbiórek podpisów pod petycjami do władz, prowadząca bibliotekę wydawnictw niezależnych, współorganizatorka wykładów Uniwersytetu Latającego w Krakowie.  Od 1979 r. redaktorka i autorka niezależnego pisma studenckiego „Indeks”. Latem 1979 r. była współorganizatorką akcji zbierania podpisów pod listem do Episkopatu Czech i Moraw w obronie aresztowanych działaczy czechosłowackiej opozycyjnej Karty 77.

We wrześniu 1980 r. została członkinią NSZZ „Solidarność”. Redagowała biuletyn informacyjny „Solidarności” Regionu Mazowsze. Po wprowadzeniu stanu wojennego ukrywała się, organizując struktury podziemnej „Solidarności”. Była czołową współpracowniczką a później członkinią Regionalnej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność” Region Mazowsze. Razem z Heleną Łuczywo i Zbigniewem Bujakiem współorganizowała ogólnokrajową centralę podziemia. Aresztowana w maju 1986, a następnie przetrzymywana w areszcie śledczym. Zwolniona we wrześniu tego samego roku na mocy amnestii. W latach 1988–1989 przebywała na stypendium w Stanach Zjednoczonych. Po powrocie prowadziła biuro korespondenta „The Independent” (1989–1991).

W III RP zaangażowana w działalność organizacji pozarządowych i branżowych, z których najważniejsze to: Stowarzyszenie Tłumaczy Polskich, PEN Club, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Rada Działalności Pożytku Publicznego oraz Forum Darczyńców. Od 2000 r. pełniła funkcję dyrektorki ds. informacji i rozwoju w Fundacji im. Stefana Batorego. W 2010 r. objęła stanowisko dyrektora fundacji. Swą codzienną pracą realizuje misję fundacji, którą jest wspieranie demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Pomaga budować społeczeństwo ludzi świadomych swoich praw i obowiązków, angażujących się w sprawy swojej społeczności lokalnej, swojego kraju, a także społeczności międzynarodowej. Od lat zaangażowana w działania na rzecz poprawy warunków funkcjonowania organizacji pozarządowych, rozwoju filantropii i aktywności obywatelskiej. W fundacji angażuje się w działania rzecznicze dotyczące ułatwień formalno-prawnych dla organizacji pozarządowych. Uczestniczyła w pracach nad Ustawą o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, do jej zasług zaliczyć należy także utworzenie Forum Darczyńców w Polsce. W maju 2014 r. wybrana na przewodniczącą Europejskiego Centrum Fundacji (EFC) w Brukseli, zrzeszającego ponad dwieście największych fundacji europejskich.

Ewa Kulik-Bielińska jest twarzą polskich organizacji pozarządowych w Unii Europejskiej - laudacja Agaty Szczęśniak

Przyznam Państwu, że czuję się w tej chwili jak kilkuletnia dziewczynka, która ma zaśpiewać kolędę przed liczną dostojną rodziną i przed Świętym Mikołajem. Nerwy te same. W zasadzie prawie wszystko się zgadza — poza tym, że Mikołaj jest kobietą i jak na świętego ma dość nietypowy charakter. Z pewnością nie święty. Przynajmniej tak mówią osoby, z którymi rozmawiałam o dzisiejszej laureatce. No i jeszcze kiedyś, w dawnych czasach, Mikołaje dawali rózgi, a ona wspiera, pomaga, dotuje, buduje.

Najprostszą recenzją działalności Ewy Kulik jest statut Fundacji Batorego, której jest dziś dyrektorką: „Prowadzi oraz wspiera (finansowo, rzeczowo lub organizacyjnie) inne organizacje prowadzące działania służące upowszechnieniu zasad demokratycznego państwa prawa, przejrzystości w życiu publicznym, społecznej kontroli nad instytucjami zaufania publicznego oraz przeciwdziałania patologiom życia publicznego i społecznego”, a także „działania na rzecz ochrony praw i swobód obywatelskich, równych praw kobiet i mniejszości, dostępu obywateli do informacji, pomocy prawnej i wymiaru sprawiedliwości oraz propagowania postaw obywatelskiej aktywności i odpowiedzialności”.

Ten statut przygotowany w 1987 roku przez węgiersko-żydowskiego biznesmena nabiera aktualności z każdym rokiem.

Wielu z Państwa lepiej niż ja zna zasługi Ewy Kulik. Znacie je z własnego doświadczenia po prostu. Niezależne Zrzeszenie Studentów, KOR, Solidarność. Pismo „Indeks”, biuletyn „Informator”, pismo „Niezależność”.

„Szeregowiec” — podobno mawiała o sobie. Tak przynajmniej pisze Shana Penn w książce „Sekret Solidarności”, która dla niejednej kobiety z mojego i młodszego pokolenia była wielkim odkryciem. Zobaczyłyśmy tam pokolenie wspaniałych kobiet — ukrywanych przed nami przez historyków i dziennikarzy — które „podejmowały najważniejsze decyzje na własnych warunkach i we własnym zakresie”. Wojowniczek. Przywódczyń.

W tej książce Ewa Kulik-Bielińska zupełnie wprost mówi: „Ułożyłyśmy cały plan, jak zorganizować podziemie, jak je zbudować i jak nim kierować. Centralę zbudowały kobiety”. Te słowa są ważne, bo my, działające kobiety, nie zawsze umiemy wprost nazwać i docenić to, co robimy. A nawet zwykle nie umiemy.

No i jednak nie „szeregowiec”. 

Bezkompromisowa, waleczna, pracowita, rzeczowa, odpowiedzialna — słyszałam, gdy o nią pytałam. Ale wciąż pojawiało się też słowo „wsparcie”. Ewa Kulik kiedyś wspierała opozycjonistów, dziś wspiera organizacje pozarządowe. Zbyt często pojęcie wsparcia nam się rozpływa. Nabiera jakiejś miękkości i niedookreśloności. Kojarzy się z poklepywaniem po ramieniu łatwymi stwierdzeniami „Dasz sobie radę”. A przecież we wspieraniu nie ma niczego łatwego. To jest cholernie ciężka robota.

Znajoma opowiedziała mi taką historię o Ewie Kulik. Pewna organizacja była bliska rozpadu z powodu wewnętrznego konfliktu. Ewa postawiła sobie za punkt honoru, żeby organizacja przetrwała. Nie jako dyrektorka-administratorka, ale osoba przejęta losem ważnej sprawy i instytucji działającej od lat, podpowiadała najróżniejsze opcje poradzenia sobie z konfliktem. Dzwoniła pisała, wymyślając wciąż nowe narzędzia. „Jaka ona była konkretna! I zaangażowana” — usłyszałam.

Czas, energia, uwaga, pomysłowość, nieustępliwość. To jest prawdziwe wsparcie. I Ewa Kulik-Bielińska tak właśnie działa.

Te słowa wypowiedziała przed 40 laty: „Nie zamierzałyśmy się zająć po prostu czymś innym. To nie leżało w naszej naturze. Stan wojenny nas nie zniechęcił, tylko rozzłościł. A kiedy kobiety wpadają w złość, zaczynają coś robić”.

Wydaje się, że złość jest czymś, co w przypadku Ewy Kulik uruchamia się stosunkowo łatwo. Na szczęście dość łatwo przechodzi jej złość na ludzi, a ta złość na niesprawiedliwość, na zniewolenie, na propagandę, na poniżenie, na fałsz — trwa.

O tę jej działalność nikt chyba nie jest tak zazdrosny jak Jarosław Kaczyński. Państwo znacie na pewno te słowa: „Chciałem zrobić coś bardzo pożytecznego z punktu widzenia nie tylko mojego obozu politycznego, ale po prostu Polski. Nieco zrównoważyć sytuację na rynku idei. Chodzi mi konkretnie o fundację Batorego”.

Nie wiem, czy znacie Państwo odpowiedź Ewy Kulik. „Żeby skutecznie zabiegać o środki zewnętrzne nie trzeba mieć dwóch 180-metrowych wież tylko dobre pomysły i dobrych ludzi”. 

Kinga Dunin napisała kiedyś o Jacku Kuroniu, że nie był Polakiem. „Egoizm narodowy był mu tak obcy, że chyba rzeczywiście nie był Polakiem. Lubił ludzi, potrzebował ich, wierzył, że można budować wspólnoty, które łączą lojalność i działanie, ale miały być to prawdziwe wspólnoty. Obcy był mu zarówno konsumpcyjny indywidualizm jak i plemienna wspólnota zaczadzona mitami i martyrologicznymi totemami”.

Mam wrażenie, że w tym sensie Ewa Kulik również nie jest Polką.

I może dlatego tak dobrze odnajduje się w działalności międzynarodowej. Stała się twarzą polskich organizacji pozarządowych w Unii Europejskiej. Dobrze mieć taką twarz.

Ewa Kulik-Bielińska podkreślała, że tę nagrodę odbiera jako wyróżnienie nie jej, ale całego zespołu Fundacji. Wspominała Jacka Kuronia jako wzór działacza społecznego. - Działanie wspólne jest czymś, co może i jest w stanie dać świadectwo prawdzie i wartościom, ale tęż budować ruch społeczny – podkreśliła. Życzyła wszystkim, aby prawda była prawdą, a kłamstwo - kłamstwem.

Dr Katarzyna Przybysławska

Doktor nauk prawnych w zakresie prawa międzynarodowego publicznego ze specjalizacją w dziedzinie praw człowieka i prawa uchodźczego. Współzałożycielka i prezeska Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć, współpracowniczka Ośrodka Międzynarodowego Prawa Humanitarnego i Praw Człowieka UJ, członkini Komitetu Doradczego Europejskiej Sieci na Rzecz Bezpaństwowców. Redaktor Naczelna periodyku „Przez Pryzmat Praw Człowieka” wydawanego przez UJ.

Stowarzyszenie Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć jest pozarządową organizacją pożytku publicznego założoną w 2002 r. w Krakowie. Od 16 lat działa na rzecz ochrony praw człowieka, przede wszystkim świadcząc bezpłatną pomoc prawną osobom z grup zagrożonych wykluczeniem społecznym i dyskryminacją, w tym osobom ubogim, ofiarom przemocy domowej, cudzoziemcom i uchodźcom (zwłaszcza w procedurze uchodźczej), bezpaństwowcom i cudzoziemskim ofiarom handlu ludźmi. Dotychczas Centrum udzieliło bezpłatnej pomocy prawnej ponad 15 tys. osób.

Osią działań CPP im. Haliny Nieć jest poradnictwo, ale ważny jest też monitoring, szkolenia, raporty własne i udział w tworzeniu raportów międzynarodowych. Organizacja realizuje również projekty badawcze i edukacyjne oraz kampanie społeczne. CPP współpracuje m.in. z Biurem Krajowym Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców w Polsce (UNHCR), którego jest partnerem wykonawczym nieprzerwanie od 2003 r., z Urzędem do Spraw Cudzoziemców, Fundacją La Strada oraz z Europejską Siecią na Rzecz Bezpaństwowców (ENS).

Nie zawieść ludzi - laudacja Ireny Dawid-Olczyk 

Dlaczego taka osoba jak Katarzyna Przybysławska powinna zostać nagrodzona za występowanie w obronie podstawowych wartości i prawd a właściwie za niezłomność.

Jeśli najważniejsze są prawa i wartości człowieka, to nie należy zapominać, że są grupy osób, które bez rzecznictwa i bezpośredniej pomocy nie będą w stanie  o swoje prawa się upomnieć. A w wypadku osób z krajów ogarniętych konfliktami może chodzić o prawo do życia.

Centrum Pomocy Prawnej im Haliny Nieć jest organizacją zajmującą się wspieraniem uchodźców i osób starających się o ochronę międzynarodową w Polsce od 17 lat. To nigdy nie był ulubiony temat opinii publicznej, a ostatnio jest znacznie gorzej.

Naprawdę trzeba mieć bardzo silny priorytet praw i wolności człowieka, żeby podporządkować swoje życie takiej działalności. To organizacje pozarządowe są gwarantem właściwego podejścia do bezbronnych ( nigdy nie udaje się właściwie przetłumaczyć słowa vulnerable)  osób, ale bez zdeterminowanych liderów i liderek nie przetrwałyby.

Organizacje niepewne swojego jutra, borykające się z fluktuacją kadr i nie wspierane przez swoich klientów/ beneficjentów wymagają olbrzymiego samozaparcia, a właściwe niezłomności żeby wykonywać wzięte na siebie społecznie użyteczne zadania, nie zawodzić potrzebujących i trwać. To trwanie jest istotne, ponieważ organizacje pozarządowe na swoją markę pracują długo i mozolnie a tracą ją bardzo łatwo. Natomiast to właśnie marka sprawia, że ich głos jest słuchany, że mogą bronić interesów osób, których prawa są zagrożone, wreszcie, że te osoby się do nich zgłoszą.

Ekspert Komisji Ekspertów ds. Migrantów Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Członek Jagiellońskiego Centrum Studiów Migracyjnych (UJ).Odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi za działalność społeczną przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego 15 września 2011r.

CPP im Haliny Nieć jest jedną z kluczowych organizacji na polu wspierania osób ubiegających się w Polsce o ochronę międzynarodową.

Osią działań CPP im Haliny Nieć jest poradnictwo, ale ważny jest też monitoring, szkolenia, raporty własne i udział w tworzeniu raportów międzynarodowych, a także udział w stanowieniu prawa – opiniowanie i lobbying. W małej organizacji to wszystko musi ogarniać liderka. To są kulisy, o których się na ogół nie mówi.  

Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć (CPPHN) jest pozarządową organizacją pożytku publicznego założoną w 2002 r. w Krakowie. Naszą misją jest świadczenie bezpłatnej pomocy prawnej dla osób społecznie marginalizowanych, których prawa i wolności są naruszane, rozwój demokracji, upowszechnianie i propagowanie idei poszanowania praw człowieka oraz państwa prawa, a także przeciwdziałanie dyskryminacji, kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego i krzewienie kultury prawnej w Polsce. Działamy na rzecz ochrony praw człowieka, przede wszystkim świadcząc bezpłatną pomoc prawną osobom z grup zagrożonych wykluczeniem społecznym i dyskryminacją, w tym w szczególności cudzoziemcom w procedurze uchodźczej, bezpaństwowcom i cudzoziemskim ofiarom handlu ludźmi. 

Wierzymy, że prawa człowieka mają charakter powszechny, ale osoby w szczególnie trudnej sytuacji często potrzebują dodatkowego wsparcia, aby mogły je zrealizować. Nasz zespół składa się głównie z prawników, ponieważ wierzymy, że dostęp do bezpłatnej pomocy prawnej jest gwarantem realizacji praw człowieka. Przez 16 lat działalności udzieliliśmy bezpłatnej pomocy prawnej ponad 15 000 osób!

Oprócz świadczenia bezpłatnej pomocy prawnej, prowadzimy także regularne monitoringi przestrzegania standardów praw człowieka, podejmujemy interwencje prawne i działalność rzeczniczą, realizujemy projekty badawcze i edukacyjne oraz podejmujemy działania mające na celu przeciwdziałanie handlowi ludźmi i dziećmi. 

Ponadto, nasze stowarzyszenie jest Laureatem 8 edycji Polskiej Nagrody im. Sergio Vieira de Mello, Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (2002-2003), za udzielanie bezpłatnej pomocy prawnej uchodźcom i innym cudzoziemcom poszukującym w Polsce ochrony przed prześladowaniem i naruszeniem fundamentalnych praw człowieka oraz podejmowanie inicjatyw wspierających integrację, pokojowe współistnienie oraz zmniejszanie konfliktów międzykulturowych.

Dr Katarzyna jest ciepłą osobą i bardzo ważni są dla niej ludzie, ale ważna też jest sprawiedliwość i praworządność i jeśli walczy o ludzi i ich prawa, to w granicach prawa.

Uprawia windsurfing, podróżuje i lubi zwierzęta – aktualnie ma psa, który sam ją odnalazł, ale sporo czasu też przegadałyśmy na temat kota jej mamy, którym się opiekowała.

Oczywiście niedookreśloność stausu ngo-sów w naszym kraju ją uwiera, ale już się do tego przyzwyczaiła.

Nadal sama jeździ do ośrodków, na granicę i swoim tzw beneficjentom patrzy w oczy i sprawdza czy może im pomóc. A jeśli nawet nie można im pomóc zostać w Polsce, to czy przynajmniej nie można potraktować ich sprawiedliwie i z szacunkiem.

Najtrudniejsze w pracy jest obawa, ze może zawieść ludzi, zarówno współpracowników jak i przede wszystkim tych, którym organizacja, której przewodzi pomaga.   

Podziękowania dla Laureatek 

Słowa podziękowania dla Laureatek wygłosili: rektor Wyższej Szkoły im. Pawła Włodkowica prof. Zbigniew Kruszewski, wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, opozycjonista z PRL Zbigniew Bujak, Ewa Woydyłło-Osiatyńska, prof. Mirosław Wyrzykowski, członek Rady Społecznej przy RPO, Marcin Święcicki.

Gratulacje dla Laureatek przekazały w listach do RPO m.in. Elżbieta Rafalska, minister pracy, rodziny i polityki społecznej oraz Halina Bortnowska.

W uroczystości wzięli udział: przyjaciele Laureatek, wicemarszałkini Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, prezes Izby Cywilnej SN Dariusz Zawistowski, prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski,  przedstawiciele korpusu dyplomatycznego, b. RPO prof. Andrzej Zieliński oraz obecni zastępcy RPO Hanna Machińska i Stanisław Trociuk, członkowie Rady Społecznej przy RPO, przedstawiciele środowisk prawniczych i organizacji pozarządowych.

W części artystycznej wystąpiła Anna Karwan.

Patron Nagrody RPO: Paweł Włodkowic

Polski prawnik, uczony i pisarz religijny (ok. 1370-1435 r). Wsławił się jako głosiciel idei tolerancji, twórca fundamentów myśli prawa międzynarodowego. Przekonywał, że także narody niechrześcijańskie mają prawo do zachowania swych wierzeń, a nikomu nie wolno atakować (zwłaszcza pod pretekstem szerzenia wiary) innowierców żyjących spokojnie we własnym państwie.

Brał udział w soborze w Konstancji (1414 - 1418), gdzie przedstawił „Tractatus de potestate papae et imperatoris respectu infidelium” (O władzy papieża i cesarza nad niewiernymi). Reprezentował Polskę przeciwko Krzyżakom na sądzie rozjemczym cesarza Zygmunta Luksemburskiego w 1420 roku we Wrocławiu oraz w 1421 roku na sądzie papieskim w Rzymie.

Laureaci Nagrody RPO im. Pawła Włodkowica:

2006 – miesięcznik „Więź”. W imieniu Redakcji nagrodę odebrał red. nacz. Zbigniew Nosowski;

2007 – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, polski Ormianin, duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, działacz społeczny, historyk Kościoła, wieloletni uczestnik, opozycji antykomunistycznej w PRL;

2008 – sędzia Antonin Scalia (Sąd Najwyższy USA);

2009 – Anna Walentynowicz, wybitna działaczka społeczna, opozycjonistka w PRL, współzałożycielka NSZZ „Solidarność”;

2010 – Lidia Olejnik, Dyrektor Zakładu Karnego w Lublińcu;

2011 – Irena Dawid-Olczyk, założycielka i członkini Zarządu Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu "La Strada";

2012 – Krystyna Mrugalska, wiceprzewodnicząca Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym;

2013 – Bartłomiej Skrzyński, Rzecznik miasta Wrocławia ds. Osób Niepełnosprawnych;

2014 – Aleksandr Bialacki, białoruski działacz społeczny, dyrektor Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiesna”;

2015 – Thomas Buergenthal, jeden z najwybitniejszych amerykańskich prawników specjalizujących się w prawach człowieka i w prawie międzynarodowym;

2016 – Wiktor Osiatyński,  prawnik, pisarz, publicysta, nauczyciel akademicki. Wybitny konstytucjonalista i działacz społeczny;

2017 – Adam Strzembosz, prawnik, sędzia, naukowiec i działacz polityczny. Były pierwszy prezes Sądu Najwyższego i przewodniczący Trybunału Stanu. Kawaler Orderu Orła Białego.

 

Autor informacji: Łukasz Starzewski
Data publikacji:
Osoba udostępniająca: Łukasz Starzewski
Data:
Operator: Łukasz Starzewski