Biuletyn Informacji Publicznej RPO

Umierający w więzieniach. Spotkanie RPO o sytuacji osób w stanie paliatywnym w jednostkach penitencjarnych

Data:
  • W polskich więzieniach karę pozbawienia wolności odbywają osoby ciężko chore, w stanie terminalnym. Niekiedy umierają w wieloosobowych celach, w brudnej pościeli, samotne,  na oczach współosadzonych. Czy tak ma być?
  • Ponad 40 osób, lekarzy, sędziów, prawników oraz dziennikarzy, spotkało się na webinarze poświęconym poszanowaniu życia i prawa do godnej śmierci w jednostkach penitencjarnych.
  • Mimo że każdy przypadek śmierci w więzieniu jest inny, zebranym udało się wskazać na problemy systemowe: niedostatki w organizacji służby więziennej, słabość i niedofinansowanie więziennej służby zdrowia, trudności z zapewnieniem bezpłatnych świadczeń medycznych wobec braku ubezpieczenia zdrowotnego w momencie zwolnienia z zakładu karnego czy trudności formalne w załatwieniu miejsca godnej śmierci w DPS i zmniejszająca się liczba udzielanych przerw w karze osobom w ciężkim stanie zdrowia.
  • Wnioski te zostaną przedstawione Służbie Więziennej, której przedstawiciel obecny był na spotkaniu.

Biuro RPO przeanalizowało szczegółowo 10 przypadków zgonów skazanych i tymczasowo aresztowanych. Prowadzi analizę kolejnych kilkudziesięciu spraw. Rzecznik Praw Obywatelskich chce rozpocząć poważną, niepolityczną debatę na ten temat.

Prawo do życia

- Opinia publiczna powinna poznać skalę problemy. Przygotujemy też szczegółowe rekomendacje i zrobimy wszystko, by podjąć debatę z Biurem Służby Zdrowia Centralnego Zarządu Służby Więziennej – powiedział RPO Adam Bodnar.

Przypomniał też, że śmierć w więzieniu z powodu zaniedbań państwa to nie jest temat nowy. Wyrzutem sumienia i ponurym memento dla Polski jest sprawa pana Dzieciaka, który zmarł w areszcie nie doczekawszy się właściwej pomocy medycznej. W 2008 r. ETPC stwierdził, że Polska naruszyła prawo do życia, czyli art. 2 EKPC.

Jak jest teraz?

Choć liczba więźniów w Polsce maleje (jest ich mniej niż 70 tys.), to rośnie liczba zgonów w jednostkach penitencjarnych: ze 125 w roku 2009 do 159 w roku 2019 (27% więcej). Śmierci z przyczyn naturalnych o 53% więcej, z 84 odnotowanych zgonów w 2009 r. do 129 w 2019 r.– powiedziała dr Ewa Dawidziuk, dyrektorka Zespołu ds. Wykonywania Kar w Biurze RPO.

Jeszcze lepiej problem ten widać po przeliczeniu danych na umowne 100 tys. więźniów: taki „współczynnik śmierci” wynosił w 2015 r. 140, a w 2018 r. – 230 (dane przedstawił reprezentant Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka).

Spada liczba świadectw lekarskich ze wskazaniem, że osadzony „nie może być leczony w zakładzie karnym”. Dyrektorzy zakładów karnych rzadziej występują z wnioskiem o zwolnienie, także sądy penitencjarne rzadziej udzielają ciężko chorym przerw w wykonywaniu kary.

Co to konkretnie znaczy?

Jolanta Nowakowska, zastępczyni Dyrektora Zespołu ds. Wykonywania Kar BRPO opowiedziała, jak wygląda śmierć w więzieniu – na podstawie akt, rozmów z umierającymi osadzonymi i współwięźniami.

Pan Antoni, tymczasowo aresztowany. Miał 70 lat, 180 cm wzrostu – a ważył ledwie czterdzieści parę kilo. Do aresztu trafił ciężko chory, trzeba było mu amputować nogę. Leżał w celi, bez pomocy. – „Oni [więźniowie] brzydzą się mną” – mówił dyr. Nowakowskiej. W tym czasie od czterech miesięcy leżał w niezmienianym ubraniu, w łaźni był tylko raz – bo nie mógł chodzić. Leżał w pościeli niezmienianej od miesiąca, a nie był w stanie się umyć. Zmarł po 2 miesiącach.

Pan Henryk – był sparaliżowany i leżał w celi wieloosobowej w stanie określanym przez lekarza jako „średniociężki”. Więźniowie nie mogą pomagać współosadzonemu w załatwianiu potrzeb fizjologicznych i w intymnych czynnościach higienicznych. Panu Henrykowi nie pomagał więc nikt. Współosadzeni mówili o nim: „Porzucono człowieka”. Skarżyli się, że miał brudną odzież, że śmierdział, że strasznie kaszlał w nocy.

Kiedy stan zdrowia ze średniociężkiego zamienił się w bardzo ciężki, pan Henryk trafił do szpitala więziennego i tam umarł

Pan Dariusz, młody człowiek chorujący na zaawansowanego chłoniaka. Leżał na łóżku w małej zaniedbanej celi, którą dzielił z dwoma innymi osobami. Z ran sączyła mu się krew, ale pościel zmieniano mu regulaminowo – co 2 tygodnie. Nie chodzi do łaźni, psychologa widział dwa razy, za to wychowawca próbował go zainteresować kursami zawodowymi. Tymczasem w tym samym momencie przerwano mu już standardową terapię onkologiczną i ograniczono się do pomocy paliatywnej.

Zwrot w tej sprawie był nieoczekiwany: sędzia penitencjarny nie wyraził zgody na przerwę w odbywaniu kary, ponieważ… lekarze znaleźli nowy sposób leczenia tego trudnego przypadku. Służba więzienna sfinansowała terapię – pan Dariusz wyszedł na wolność już w trakcie leczenia. Ale to nie zmienia faktu, że w więzieniu był traktowany w sposób niegodny.

Na zlecenie Biura Rzecznika Praw Obywatelskich dr Marzena Ksel szczegółowo zanalizowała przypadki zgonów 10 osób pozbawionych wolności. W większości to przypadki mężczyzn po 50-60-tce, z małymi wyrokami, za to bardzo schorowanych.

Jeden z tych osadzonych trafił do więzienia bardzo ciężko chory,  z zaawansowaną miażdżycą. W więzieniu musiał przejść amputację nogi, a transport do szpitala trwał 12 godzin. Zmarł trzy dni po operacji.

W kilku przypadkach chodziło o nieoperacyjnego raka płuc – chorzy umierali w celach, na oczach współosadzonych, bez pomocy pielęgniarskiej. Były też przypadki chorób otępiennych na tyle zaawansowanych, że osadzony wymagał stałej pomocy innych osób i słabo komunikował się z otoczeniem.

Dramatyczny przypadek dotyczył mężczyzny tymczasowo aresztowanego, który w areszcie schudł 26 kilo i w końcu zdiagnozowano mu nowotwór z przerzutami. Stan był już terminalny, więc w dokumentacji jest informacja, że nie może brać udziału w posiedzeniu sądu, poza oddziałem szpitalnym.

Umarł w szpitalu przywięziennym.

Powody takiego naruszania godności i zakazu poniżającego traktowania mogą być następujące:

  • Służby penitencjarne nie dbają o godne warunki pobytu ciężko chorych w zwykłych celach. Nie łagodzą cierpienia fizycznego i duchowego osób zakwalifikowanych do leczenia paliatywnego.
  • Brakuje miejsc na więziennych oddziałach szpitalnych  - oddział z prawdziwego zdarzenia jest w ZK w Czarnem (płk Włodzimierz Głuch, dyrektor Biura Penitencjarnego w Centralnym Zarządzie Służby Więziennej uzupełnił, że Służba Więzienna ma 11 szpitali więziennych z prawie 800 łóżkami).
  • Kadra więzienna nie ma doświadczenia, jak pracować z osobą ciężko chorą. Dlatego porzuca je i oddaje więziennej służbie zdrowia.
  • Przewodniczący Naczelnego Sądu Lekarskiego, podał kolejne powody: więzienna służba zdrowia jest w stanie upadku. Z jednostki penitencjarnej do szpitala może być nawet kilkaset kilometrów (np. jedyny oddział chirurgiczny dla więźniów jest w Bydgoszczy). W jednostkach, w których nie ma szpitali, świadczona jest pomoc ambulatoryjna – a to oznacza, że lekarz jest tylko w ciągu dnia, a w nocy nie ma personelu medycznego. W sytuacjach nagłych wzywane jest wtedy pogotowie ratunkowe lub chory jest transportowany do publicznego podmiotu służby zdrowia.

    Pozostaje jednak pytanie, dlaczego umierający nie są zwalniani z więzień. Jak zaznaczyła dr Ksel, każdy z badanych przez nią przypadków kwalifikował się do udzielenia przerwy w karze, tak by osoby te mogły godnie umrzeć na wolności

    Dlaczego ludzie umierający trafiają do więzień i umierają tam?

    Powody tego stanu rzeczy podali w dyskusji eksperci, w tym sędziowie penitencjarni z kilku sądów, którzy przekonywali jednak, że starają się udzielać przerw w wykonywaniu kary, kiedy tylko to jest możliwe.

  • Lekarz wydający dla sądu penitencjarnego opinię, że stan zdrowia osadzonego nie pozwala na odbywanie kary, musi ustalić od razu, gdzie ten pacjent ma być leczony i na jakich warunkach.
  • Często jednostkę penitencjarną dzielą od miejsca zamieszkania setki kilometrów, często chory nie utrzymuje już kontaktów z rodziną (może być tak, że odbywa karę za przestępstwo na szkodę bliskich). Nie ma więc dokąd wrócić, by umrzeć na wolności.
  • Po wyjściu z więzienia chory nie jest automatycznie ubezpieczony w NFZ (o ile nie ma emerytury lub renty). Człowiek potrzebujący leczenia paliatywnego nie poradzi sobie aby zorganizować tę kwestię – nie przyjmie więc go hospicjum czy szpital.
  • Do rzeczników odpowiedzialności zawodowej izb lekarskich dosyć regularnie wpływają skargi na opiekę nad osadzonymi.

Podsumowując spotkanie zastępczyni RPO Hanna Machińska podkreśliła, że mamy do czynienia z problemem systemowym a nie jednostkowymi błędami. Nie mamy odpowiedniej opieki w więzieniach nad osobami w stanie paliatywnym, nie mamy miejsc do godnej śmierci, jest problem z systemem ubezpieczeń zdrowotnych, problem ze skierowaniem do DPS, a personel medyczny oraz wychowawcy w jednostkach penitencjarnych nie są przygotowani do niesienia pomocy umierającym osadzonym.

Dr Hanna Machińska zwróciła się do Służby Więziennej o przygotowanie kompleksowej analizy sytuacji. Płk Włodzimierz Głuch, dyrektor Biura Penitencjarnego w Centralnym Zarządzie Służby Więziennej, zapewnił, że wnioski i informacje z debaty przedstawi Dyrektorowi Generalnemu Służby Więziennej.

IX.517.532.2019

Załączniki:

Autor informacji: Agnieszka Jędrzejczyk
Data publikacji:
Osoba udostępniająca: Agnieszka Jędrzejczyk