Projekcja filmu "Łucznik" zorganizowana dla pana Krzysztofa, który prosił o to na spotkaniu regionalnym w Lublińcu w 2018 r.
- Ten film pokazuje drogę dzieci z niepełnosprawnościami, ale pokazuje też, jak wola walki wsparta w dzieciństwie przez mądrych lekarzy i opiekunów starcza na całe życie.
- Przed rokiem na spotkaniu regionalnym w Lublińcu pan Krzysztof Myrcik, osoba z niepełnosprawnością i na wózku, opowiedział o swoim marzeniu: jako dziecko wystąpił w filmie „Łucznik” o powszednim dniu dzieci ze schorzeniami narządów ruchu w Wojewódzkim Ośrodku Rehabilitacyjnym w Goczałkowicach Zdroju. Chciał go zobaczyć ponownie – ale film jest nie do zdobycia.
- Dlaczego ten film był tak ważny? Dowiedzieliśmy się tego dzięki projekcji 15 października 2019 r.
Jak szukaliśmy razem filmu
Po spotkaniu w 2018 r. RPO Adam Bodnar napisał na Facebooku:
"Droga Zbiorowa Mądrości Facebooka! Poszukuję filmu dokumentalnego z 1978 r. pt. "Łucznik" w reżyserii Jana Petryszyna. Film dokumentuje powszedni dzień pacjentów ze schorzeniami narządów ruchu w Wojewódzkim Ośrodku Rehabilitacyjnym w Goczałkowicach Zdroju. Na spotkaniu regionalnym RPO w Lublińcu o pomoc w dotarciu do tego filmu poprosił dojrzały mężczyzna, z poważną niepełnosprawnością ruchową. Jego zdaniem jak był dzieckiem - sanitariuszem ośrodka w Goczałkowicach Zdroju - to został na potrzeby filmu nakręcony. Nie był głównym bohaterem, ale podobno w filmie występuje i chciałby go zobaczyć. Czy ktoś z Państwa wie jak można ten film zdobyć? Do kogo się zwrócić? Z kim porozmawiać? Obiecałem pomóc. To naprawdę ważne dla tego Pana."
Okazało się, że rolkę z filmem ma Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej (dzięki pomocy z Facebooka film namierzył w Bielsku Kacper Gwardecki z Biura RPO).
Ale dostępny był tylko w formie rolki – aparatów do odtwarzania takich nagrań praktycznie już nie ma.
Dzięki zaangażowaniu pracowników samorządowych Lublińca i miłośników kina taki aparat udało się znaleźć w Domu Kultury w Koszęcinie (kilkanaście kilometrów od Lublińca). Pan Henryk Koczuła umiał taki aparat obsłużyć („bo to moja pasja” – powiedział), przeprowadził testy i sprawdził, że się da.
Całość koordynowała Joanna Popiołek z Urzędu Miasta Lubliniec i Agata Woźniak-Rybka, dyrektorka Miejskiego Domu Kultury w Lublińcu wraz z Joanną Troszczyńską-Reyman z BRPO.
I w końcu w małej starej sali kinowej zebrało się po południu 15 października kilkanaście osób na jednorazowym bezpłatnym pokazie: główny bohater, pan Krzysztof Myrcik, jego przyjaciele i znajomi, a także inne osoby z niepełnosprawnością z Lublińca, wiceburmistrzyni Anna Jonczyk-Drzymała oraz Renata Pyrek, dyrektorka Domu Kultury, RPO Adam Bodnar i jego ekipa.
Jak oglądaliśmy razem film?
Króciutki film z 1978 r. opowiada o chłopcu, który stracił nogi w wypadku. Jako kilkulatek wpadł pod pociąg na niestrzeżonym przejeździe. Po amputacji kończyn powyżej kolan dostał protezy, na których z trudem się poruszał. Trafił do Ośrodka w Goczałkowicach – tak jak inne dzieci.
Film pokazuje krok po kroku rehabilitację, ciężkie, często bolesne i żmudne ćwiczenia – odzyskiwanie sprawności i zyskiwanie nowych umiejętności. Programy rehabilitacyjne są zaskakująco dla współczesnego widza nowoczesne, wymyślane zgodnie z potrzebami każdego dziecka.
Jednym z tych dzieci jest pan Krzysztof, a wtedy Krzysiek – jego sylwetka miga w tle.
W Ośrodku dzieci uczyły się (a także uprawiały sport). Główny bohater wybiera łucznictwo. Początkowo mu to wcale nie wychodzi – w końcu jednak startuje w zawodach i dostaje medal. Zawody są międzynarodowe, bo biorą w nich udział przedstawiciele sąsiednich krajów socjalistycznych.
To jest ten moment, kiedy widz zdaje sobie sprawę, że stosujący niezwykle nowoczesne terapie ośrodek w Goczałkowicach działa w PRL-u.
Medal dostaje mały łucznik i lekkoatletka z protezą ręki. Dzieci pokazują sobie medale, harcerze dmą w trąbki, publiczność klaszcze.
Co wynieśliśmy z kina w Koszęcinie koło Lublińca?
Po projekcji do poruszonych uczestników zwrócił się pan Myrcik. Opowiedział o swoim pobycie w Ośrodku, o nieustępliwości Mamy, która nie zgodziła się na to, by potem uczył się w szkole specjalnej – uczył się w normalnej, z innymi dziećmi (przyszli po latach na pokaz do Koszęcina).
Chciał obejrzeć ten film, bo jest w nim zawarte najważniejsze przesłanie: by nigdy się nie poddawać, nigdy nie ustępować. Walczyć do końca.
Jeśli dziś zapytać w Lublińcu o pana Myrcika, to ludzie go znają (na przykład słyszeli o nim uczestnicy spotkania z RPO w sprawie uciążliwej inwestycji, które odbędzie się w Lublińcu dwie godziny później).
Pan Krzysztof Myrcik działa bowiem społecznie, aktywnie upomina się o prawa osób z niepełnosprawnościami, udziela się w lokalnych mediach.
- To że zobaczyliśmy tu ten film, jest dowodem na to, jak wspaniała była nauka i leczenie w Goczałkowicach. Ktoś, kto jest stamtąd, doprowadzi nawet do projekcji filmu, którego nigdzie nie ma – powiedział na koniec spotkania jeden z przyjaciół pana Myrcika.