Nagroda Honorowa im. Sérgio Vieira de Mello dla Mariana Turskiego
- Marian Turski jest nam dzisiaj bardzo potrzebny jako autorytet i jako przewodnik – mówił w laudacji RPO Adam Bodnar
- Tak, jak nas uczysz, nie będziemy obojętni i nie możemy przestać reagować na nawet najmniejsze naruszenia praw człowieka
- Laureat wyznał, kiedy poczuł się po raz pierwszy dyskryminowany oraz kiedy sam dyskryminował innych
- Pierwszy przypadek – gdy jako Żyd nie mógł przed wojną wejść na basen YMCA; drugi – gdy w Auschwitz miał uprzedzenia wobec więźniów-homoseksualistów
- Dziś mi wstyd; być może dlatego z tym większą pasją przyjąłem kampanię przeciw LGBT zwłaszcza podczas kampanii prezydenckiej w tym roku – dodał Marian Turski
Marian Turski, członek Rady Społecznej, przy RPO został wyróżniony Nagrodą Honorową im. Sérgio Vieira de Mello, Wysokiego Komisarza NZ ds. Praw Człowieka. Ceremonia wręczenia nagrody odbyła się on-line 10 grudnia 2020 r.
Decyzją Kapituły Polską Nagrodę im. Sérgio Vieira de Mello w 2020 r. otrzymali:
- w kategorii „Osoba”: Hussein Koro Ibrahim Alqaidi (Irak) - zaangażowany na arenie lokalnej i międzynarodowej w liczne działania na rzecz wsparcia Jezydów i pomocy ofiarom ISIS;
- w kategorii „Organizacja pozarządowa”: Centrum Obrony Praw Człowieka „Viasna” (Białoruś) - zajmujące się wsparciem prawnym dla ofiar pogwałcenia praw człowieka, obserwowaniem wyborów, edukacją i budowaniem świadomości praw człowieka, a także kampaniami na rzecz zniesienia kary śmierci;
- Nagroda Honorowa: Marian Turski (Polska) – b. więzień obozów koncentracyjnych Auschwitz i Buchenwald, który swoją działalnością od lat przyczynia się do zachowania wiedzy o zbrodniach i ofiarach nazizmu, będącej ostrzeżeniem dla przyszłych pokoleń przed zbrodniami na tle rasowym czy religijnym oraz przed wykluczaniem mniejszości; Marian Turski uwrażliwia też na akty i mowę nienawiści.
W tym roku do nagrody zgłoszono ponad 30 kandydatur. Wśród nominowanych znalazły się osoby i organizacje m.in. z Polski, Słowacji, Białorusi, Somalii, Libanu, Iraku i Syrii, działające na rzecz praw człowieka oraz dialogu religii i kultur.
W pracach Kapituły udział wzięli przedstawiciele: Prezydenta RP, Ambasadora Federacyjnej Republiki Brazylii, Ambasadora Królestwa Szwecji w Polsce, Wysokiego Komisarza NZ ds. Uchodźców, Ministerstw Spraw Zagranicznych, Rzecznika Praw Obywatelskich, Prezydenta Miasta Krakowa, Konsula Generalnego Stanów Zjednoczonych w Krakowie, Wydawnictwa ZNAK, Fundatorów i Inicjatorów Nagrody oraz Przewodniczący Zarządu i Dyrektor Stowarzyszenia Willa Decjusza.
Laudacja rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara
Szanowny Laureacie, Drodzy Państwo,
Polską Nagrodę im. Sérgio Vieira de Mello Stowarzyszenie Willa Decjusza przyznaje za działania na rzecz ochrony i promocji praw człowieka oraz pokojowego współistnienia i współdziałania społeczeństw, religii i kultur. Powiem szczerze: nie znam, spośród osób współczesnych, człowieka bardziej godnego, pasującego do tego zaszczytnego wyróżnienia niż Marian Turski.
Dlaczego? Bo mało kto, jak on, zna rzeczywistą wartość pokojowego współistnienia. Bo na podstawie własnych doświadczeń najlepiej wie, jaką cenę płaci się za brak współdziałania społeczeństw, religii i kultur. Wreszcie, bo niemal całe swoje dorosłe życie poświęcił działaniom na rzecz ochrony i promocji praw człowieka.
Można powiedzieć, że urodzony w 1926 roku Marian Turski bardzo wcześnie rozpoczął swoją walkę z przemocą, walkę o przeżycie i ocalenie ludzkiej godności. Jako mieszkaniec łódzkiego Litzmannstadt Ghetto, jako więzień obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, jako uczestnik dwóch słynnych marszów śmierci - z Auschwitzu do Buchenwaldu i z Buchenwaldu do Theresienstadt.
Ale cierpienia i okrucieństwa wojny nie załamały go. Choć musiał poradzić sobie z oczywistą traumą, nie pozwolił, aby zwyciężyły w nim uczucia nienawiści i zemsty. Opisując swoje wspomnienia obozowe, potrafił je zatytułować „Mój Najszczęśliwszy Dzień”.
Podjął wielkie wyzwanie, aby te bolesne, wstrząsające doznania z czasu wojny potraktować jako punkt wyjścia do walki o inny, lepszy świat i o godne życie. Widział to również jako wielkie zobowiązanie, aby w mądry i skuteczny sposób uczcić pamięć wszystkich ofiarach Zagłady. Dlatego swoją misją uczynił niesienie prawdy o naturze zła. Starał się też współpracować i solidaryzować ze wszystkimi na świecie, którzy podejmowali walkę z dyskryminacją i poniżaniem, którzy domagali się równych praw i sprawiedliwości. Do rangi symbolu urasta udział Mariana Turskiego w słynnym marszu z Selmy do Montgomery, zorganizowanym w marcu 1965 roku przez Martina Luthera Kinga przeciwko segregacji rasowej na południu USA.
Nie sposób opowiedzieć tutaj o wszystkich dokonaniach w całej, 94-letniej już biografii naszego Laureata. Ale ten motyw marszu, wielu marszów, w pewnym sensie zdominował Jego życie. Odbył on – i odbywa po dzień dzisiejszy – dziesiątki, może setki podróży po całym świecie (teraz wirtualnie), aby jako Świadek Holokaustu ostrzegać ludzi i narody, czym jest nienawiść, przemoc, pogarda. Odbywał pielgrzymki do najdalszych miejsc – w sensie geograficznym, i w sensie duchowym – aby powiedzieć ludziom, że nie wolno być obojętnym wobec zła, jak również to, że najważniejszymi dwoma słowami na świecie są: empatia i współczucie. Mówił o tym na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych; mówił przez lata do rzesz czytelników jako historyk i dziennikarz tygodnika „Polityka”; mówił do młodzieży i nas wszystkich w głośnym wystąpieniu podczas obchodów 75. rocznicy wyzwolenia obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Wreszcie, informował o tym miliony internautów na całym świecie w niezwykle osobistym i poruszającym liście do twórcy i właściciela Facebooka – Marka Zuckerberga.
Ważnym etapem w wędrówkach Mariana Turskiego stało się Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, którego jest jednym z głównych twórców i szefem rady. Instytucja ta wyjątkowo trafnie odzwierciedla jego życiową filozofię i widzenie świata – miała służyć głównie pamięci o śmierci i zagładzie, a stała się afirmacją życia. Zamiast prostego rachunku krzywd, mamy do czynienia z zebranymi przykładami niezwykłej symbiozy i kulturowego bogactwa zrodzonego podczas wielowiekowego współistnienia Polaków i Żydów na tej samej ziemi. Zamiast chłodnego muzealnego świata, mamy placówkę mieniącą się kolorami wielu tradycji, pełną pomysłów i inicjatyw edukacyjnych, chętnie odwiedzaną przez młodzież.
W tej niezwykłej wędrówce – tym razem przez muzealne sale i unikatowe ekspozycje – Marian Turski prowadzi nas w stronę światła. Oczywiście nie unika trudnych momentów z przeszłości, choćby prawdy o Holokauście, ale przede wszystkim przekonuje nas, jak wiele dobra i piękna może przynieść światu współpraca i tolerancja, wzajemny szacunek narodów i kultur. Jak można być mądrym strażnikiem pamięci - ale nie tej głuchej, ślepej, lecz twórczej, szukającej zrozumienia, sięgającej do korzeni i uczącej prawy o historii.
Panie i Panowie, zważywszy na wiek i dokonania naszego dzisiejszego Laureata, chciałoby się powiedzieć: dziękujemy Panie Marianie, czas odpocząć, cieszyć się z owoców swojej pracy. Można powiedzieć, że po tej długiej wędrówce po meandrujących autostradach życia, kiedy nasze twarze są ogorzałe od skwierczącego słońca, kiedy nasze stopy bolą, kiedy ciała są zmęczone, kiedy mamy doświadczenie nocowania w błocie oraz jesteśmy przemoknięci od deszczu, że to już koniec, że czas przestać. Ale wtedy trzeba przypomnieć sobie Sister Pollard, 71-letnią Afroamerykankę z wystąpienia Martina Luthera Kinga w Montgomery, która na pytanie, czy jest zmęczona, odpowiada „Moje stopy są zmęczone, ale moja dusza łapie oddech.” („My feets is tired, but my soul is rested” – pisownia oryginalna).
Prawda jest taka, że Marian Turski jest nam dzisiaj bardzo potrzebny. Jako autorytet, jako przewodnik. Jako ktoś, komu w tym rozedrganym, pełnym złych słów i złych emocji świecie możemy zaufać.
Pana wędrówka, Panie Marianie, się nie zakończyła. Na ulicach polskich miast niemal codziennie odbywają się kolejne marsze. Następne pokolenia walczą o swoje prawa – o demokrację, o praworządność, o godne traktowanie przez władzę. Także o to, abyśmy pozostali w Unii Europejskiej. Walczą silne kobiety pod przewodnictwem Marty Lempart o prawo wyboru. Walczą dziennikarze o niezależność własnej profesji i przestrzeń, w której będą mogli zachować wolność słowa. Walczą sędziowie o swoją niezawisłość, niezależność sądownictwa i rządy prawa.
Wielu, bardzo wielu Polaków usłyszało Pańskie ostrzeżenie. Przypomnę te słowa: „Auschwitz skradał się krok za krokiem, od małych zarządzeń dyskryminacyjnych aż po masowe ludobójstwo. Auschwitz mógł się dokonać w okolicznościach, gdy ogłupiano ludzi, gdy oswajano ich z kolejnymi kłamstwami. Na końcu tego marszu kłamstw było podżeganie do mordu”. I wielu, bardzo wielu Polaków wzięło też do serca Pański apel, Pańskie jedenaste przykazanie: nie bądź obojętny!
Dlatego Marian Turski jest nam potrzebny.
Drogi Panie Marianie, We are on the move now [Już nas nie powstrzymają]. Nie odstraszą nas ci, którzy podważają wartość w postaci godności każdego człowieka, wartość, która jest fundamentem współczesnej cywilizacji i o którą dba Unia Europejska.
Drogi Panie Marianie, We are on the move now. Zatrzymywanie demonstrujących, używanie pałki policyjnej i represje nie odwiodą nas od walki o nasze prawa i przekonania, w tym od walki przeciwko dyskryminacji.
Drogi Panie Marianie, We are on the move now. Łamanie Konstytucji oraz umów międzynarodowych nie spowoduje, że przestaniemy wierzyć w ich sens, znaczenie oraz wartość w życiu społecznym.
Drogi Panie Marianie, We are on the move now. Tak jak nas uczysz, nie będziemy obojętni i nie będziemy reagować na nawet najmniejsze naruszenia praw człowieka.
Drogi Panie Marianie, We are on the move now. Każdy z nas – czy jest sędzią, prokuratorem, urzędnikiem, dziennikarzem, naukowcem czy adwokatem ma zobowiązanie, wewnętrzną busolę, aby dbać o wykonywanie swojego zawodu w duchu Konstytucji.
Szanowny Laureacie, jesteś naszym przewodnikiem – We are on the move now.
Wypowiedź Mariana Turskiego
Droga kapituło, drodzy słuchacze.
Jest mi smutno, że nie jestem z Wami, ponieważ kocham Kraków. Jest mi smutno, bo Adam Bodnar przesadził w pochwałach, ale nie szkodzi.
Chciałbym poruszyć problem z mojego życia, zahaczający o to, czemu poświęcił się de Mello – a więc to, kiedy w swoim życiu poczułem się po raz pierwszy dyskryminowany oraz kiedy – niewątpliwie dziś ze wstydem to widzę - dyskryminowałem innych.
Odczułem dyskryminację, gdy miałem lat 11-12. Chodziłem do gimnazjum ekskluzywnego w Łodzi, gdzie byli znakomici wykładowcy. Mieliśmy wśród zajęć ćwiczenia gimnastyczne, m.in. naukę pływania. Ale w Łodzi była tylko jedna kryta pływalnia, która należała do YMCA. A stawiała ona rzecz pryncypialnie: jeśli to są chłopcy z żydowskiego gimnazjum, wstęp mają wzbroniony. Musieliśmy się w mroźne zimy tułać do Zgierza. Wtedy po raz pierwszy poczułem, że jestem dyskryminowany.
Inny przykład, do którego mnie skłania dzień dzisiejszy - pierwszy dzień Chanuki. Miałem lat 13, był rok 1939. Niemcy byli już w Łodzi, jeszcze nie byliśmy w getcie, ale już nosiliśmy żółte łaty. Ponieważ to był dzień tego święta, pomyślałem sobie, co mógłbym zrobić dla rodziny, żeby mieć świąteczną kolację. A co było najważniejsze? Chleb.
Ale pamiętałem, że tydzień wcześniej stanąłem w kolejce za chlebem. Wtedy chłopcy widzieli moją łatę i wygonili mnie z niej - wróciłem do domu bez niczego. Ale w dzień Chanuki z duszą na ramieniu w bramie zdjąłem łatę i w ogromnym strachu stanąłem w kolejce. Na szczęście nikt mnie nie zauważył i udało się kupić bochenek chleba. To była moja wielka zdobycz.
A do czego czuje z dystansu wstyd? W obozach poszczególni więźniowie na pasiakach mieli tzw. winkle. Czerwony – to więzień polityczny; zielony – kryminalny, różowy – homoseksualista. Homoseksualiści wraz z Żydami byli w pierwszej turze zesłańców do obozów. W samym Auschwitz homoseksualistów było już niewielu, rzadko ich spotykaliśmy, ale mieliśmy do nich uprzedzenie.
Dziś uświadamiam sobie, jak bardzo ulegaliśmy stereotypom utrwalanym przez hitlerowców. Trochę próbuję to wytłumaczyć także tym, że kapo i inni funkcyjni bardzo często czynili sobie z młodych chłopców swoich kochanków, pogardliwie zwanych piplami. Może to też wpływało na stan naszych umysłów. Ale dziś wstydzę się tego.
Dlatego może z tym większą pasją przyjąłem kampanię przeciw LGBT, jaka była silna zwłaszcza w czasie kampanii prezydenckiej w tym roku.
Drodzy moi, wyobraźcie sobie, że na ulice miast polskich wyjeżdżają busy z napisami „Żydzi rządzą światem”, „Żydzi spiskują przeciwko innym na świecie”. Chyba zrozumielibyście, że ja bym wtedy zrywał takie transparenty.
Dlaczego nie mamy takiego samego zrozumienia, że ludzie, którzy widzą napisy, że „homoseksualiści wymuszają na 9-latkach naukę masturbacji” itd., te wszystkie ohydztwa, jakie można przeczytać i wysłuchać z megafonów tych furgonetek, które mają nazwę „pro-life”, a w istocie są busami nienawiści.
Kiedy dzisiaj widzę takie rzeczy, tym bardziej czuję obowiązek. Właśnie dlatego te sprawy mnie bolą silniej nawet niż wtedy. Dziękuję za uwagę.
Debata
Uroczystości towarzyszyła dyskusja panelowa: „Siła dobra: rola międzynarodowej solidarności w sytuacjach naruszeń praw człowieka”.
Wzięli w niej udział tegoroczni laureaci: Ales Bialiatski – prezes Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”, Anna Sevortian – dyrektor wykonawcza EU-Russia Civil Society Forum, a także Jan Piekło – prezes Stowarzyszenia Willa Decjusza, były ambasador Polski na Ukrainie. Debatę prowadził Jeff Lovitt, przewodniczący Fundacji New Diplomacy.
Dyskutowano o potencjale i ograniczeniach międzynarodowej solidarności oraz narzędziach dyplomacji w sytuacji represji policyjnych wobec pokojowych demonstrantów na Białorusi. Analizowano również możliwości przeciwdziałania zagrożeniom dla praw człowieka na Krymie, Wschodniej Ukrainie i Górnym Karabachu.