Ukarany za transparent z wulgarnym napisem na proteście po wyroku TK ws. aborcji. Wyrok uniewinniający SN po kasacji RPO
- Obywatel został ukarany za wulgarny zwrot na transparencie podczas protestu po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji z 22 października 2020 r.
- Zastępca RPO Stanisław Trociuk złożył kasację na korzyść ukaranego, wskazując że sądy nie oceniły, czy nie był to objęty zasadą wolności słowa głos w debacie publicznej, stanowiący dopuszczalną krytykę organów władzy publicznej
- Sąd Najwyższy (sygn. akt IV KK 37/22) uniewinnił obywatela, gdyż jego czyn nie był społecznie szkodliwy, a wolność słowa chroni także opinie przesadzone, drażniące a nawet odpychające
Historia sprawy
Sąd Rejonowy w kwietniu 2021 r. uznał obywatela za winnego tego, że 23 października 2020 r. w miejscu publicznym, podczas spontanicznego zgromadzenia pod biurem poselskim, umieścił nieprzyzwoity napis („w........ć”) na trzymanym transparencie. W ocenie sądu wyczerpał tym znamiona wykroczenia z art. 141 Kodeksu wykroczeń ("Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 zł albo karze nagany").
Sąd wymierzył karę nagany. Nie podzielił argumentu obwinionego, że chciał on zabrać głos w debacie publicznej i okazać niezadowolenie z wyroku TK.
Obrońca wniósł apelację, zarzucając wyrokowi błąd w ustaleniach faktycznych, polegający na ocenie czynu obwinionego w oderwaniu od jego udziału w legalnym zgromadzeniu przeciwko orzeczeniu TK i użycie „hiperbolicznego, adekwatnego do sytuacji sformułowania”. Wskazał. że konstytucyjnie zagwarantowany udział w debacie publicznej i możliwość posługiwania się w niej środkami wyrazu adekwatnymi do wydarzeń, powinny prowadzić do uniewinnienia obwinionego.
W lipcu 2021 r. Sąd Okręgowy utrzymał w mocy zaskarżony wyrok
Zarzut kasacji RPO
Zastępca RPO zaskarżył wyrok na korzyść ukaranego. Powołując się na art. 111 k.p.w., orzeczeniu zarzucił rażące i mające istotny wpływ na treść orzeczenia naruszenie przepisów prawa procesowego, to jest art. 433 § 2 k.p.k. w związku z art. 109 § 2 k.p.w. i art. 107 § 3 k.p.w.
Polegało to na nienależytym rozpoznaniu zarzutu apelacji błędnego przypisania obwinionemu odpowiedzialności za wykroczenie z art. 141 k.w., mimo braku społecznej szkodliwości czynu - w sytuacji, gdy zachowanie obwinionego z uwagi na brak społecznej szkodliwości czynu nie stanowiło wykroczenia w rozumieniu art. 1 § 1 k.w.
Kasacja wnosiła o uchylenie wyroku i uniewinnienie obwinionego.
Argumenty kasacji RPO
Sąd odwoławczy wbrew obowiązkowi wynikającemu z art. 433 § 2 k.p.k. w zw. z art. 109 § 2 k.p.w. i art. 107 § 3 k.p.w. nie ustosunkował się do zarzutu apelacji błędnego przypisania obwinionemu odpowiedzialności. Trudno bowiem za takie uznać ogólne stwierdzenie, że słowo „miało charakter wulgarny, a tym samym było nieprzyzwoite i niezgodne z panującymi w społeczeństwie zasadami etyczno-moralnymi”, zwłaszcza iż sąd podkreślił, że obwiniony miał prawo wyrażania swoich poglądów, komentowania decyzji władz państwowych.
Z pola widzenia Sądu Rejonowego umknęło to, że społeczna szkodliwość jest odrębnym elementem w strukturze wykroczenia od elementu w postaci bezprawności oraz zakazu określonego zachowania pod groźbą kary. Sąd Okręgowy nie wyjaśnił, dlaczego zachowanie obwinionego (bezprawne in abstracto), uznał za szkodliwie społecznie (choć w minimalnym stopniu) in concreto.
Sąd odwoławczy powinien był rozważyć, czy umieszczenie napisu na transparencie, jaki obwiniony trzymał w trakcie legalnego zgromadzenia pod biurem poselskim, nie stanowiło głosu w debacie publicznej, będącego dopuszczalną w świetle konstytucyjnej zasady wolności słowa krytyką działań podejmowanych przez organy władzy publicznej, w tym partie polityczne, których przedstawiciele sprawują władzę w świetle zasad demokracji parlamentarnej.
Poddając ocenie zachowanie obwinionego, nie można pominąć rangi społecznie uzasadnionego interesu, w którym podjął on krytykę. Ocenie poddać należy pobudki, którymi się kierował, zwłaszcza zaś to, czy użycie określonych środków ekspresji miało na celu naruszenie moralności publicznej, obrażenie innej osoby, nawoływanie do przemocy i agresji, czy też jego zamiarem było sformułowanie jasnego i prostego w swej treści komunikatu, kierowanego w stronę władzy publicznej, wynikającego z troski o stan praw i wolności obywatelskich w państwie. To zaś mieści się w granicach krytyki władzy publicznej.
W orzecznictwie ETPC podnosi się, że ochrona wolności wypowiedzi nie zależy od formy jej wyrażenia i dlatego prawo chroni nie tylko opinie (oceny) wyważone i rozsądne, ale również przesadzone, drażniące, a nawet odpychające. Pogląd może być ostrzejszy, jeżeli ocena dotyczy ważnej kwestii społecznej. Swoboda wypowiedzi nie ogranicza się do informacji i poglądów, które są odbierane przychylnie przez wszystkich, czy uważane za neutralne przez każdą jednostkę, lecz odnosi się także do takiej ekspresji, która może oburzać, razić czy niepokoić część społeczeństwa. Takie są wymagania pluralizmu, tolerancji, otwartości na inne poglądy, bez których nie istnieje demokratyczne społeczeństwo (wyrok ETPC w sprawie Handyside p. Zjednoczonemu Królestwu).
Wyrok SN wraz z najważniejszymi motywami orzeczenia
24 sierpnia 2023 r. SN orzekł, że kasacja RPO jest zasadna.
Obowiązkiem sądu odwoławczego, wynikającym z art. 457 § 3 k.p.k., było wskazanie, czym się przy tym kierował i dlaczego zarzuty apelacji uznał za bezzasadne. Tymczasem treść uzasadnienia świadczy jednoznacznie o tym, że Sąd Okręgowy tego podstawowego obowiązku nie zrealizował w sposób, który pozwoliłby na akceptację jego rozstrzygnięcia. Stwierdzone przy tym uchybienia mają - wobec ich zakresu - charakter rażący, a zważywszy na ich następstwa, miały istotny wpływ na treść wyroku.
Obrońca w uzasadnieniu apelacji wytknął wprost sądowi I instancji, że "nie dokonał dogłębnej analizy w zakresie motywacji zachowania oraz przede wszystkim kontekstu sytuacyjnego. Obwiniony pojawił się na legalnym spontanicznym zgromadzeniu, aby solidaryzować się z protestującymi kobietami oraz by realizować konstytucyjnie zagwarantowane prawo do wyrażania swoich poglądów (...) dopiero uwzględnienie wszystkich (wskazanych w art. 47 § 6 k.w. i koniecznych dla rozważenia przy ocenie szkodliwości czynu - uwaga SN) okoliczności podmiotowo-przedmiotowych (...) pozwala na ustalenie, czy czyn in concreto realizujący znamiona wykroczenia jest czynem karygodnym, uzasadniającym odpowiedzialność kamą sprawcy".
Tę fundamentalną kwestię sąd odwoławczy omówił w jednym akapicie uzasadnienia, przy czym nie dość, że uczynił to w konwencji odnoszącej się do zarzutu błędu w ustaleniach faktycznych, którego formalną poprawność wcześniej zakwestionował, to jeszcze - mimo wspomnianych zarzutów i wniosków apelacji - zaniechał oceny przedmiotowego zachowania obwinionego z punktu widzenia regulacji z art. 46 § 6 k.w. i tym samym prawidłowo jej nie rozważył. Sąd odwoławczy poprzestał bowiem na ogólnej aprobacie rozstrzygnięcia sądu I instancji, nie odnoszącej się - lub czyniącej to w sposób pobieżny - do podnoszonych w związku z tym w apelacji okoliczności. Czyniąc tak, sąd ten rażąco naruszył wspomniany przepis art. 433 § 2 k.p.k.
Obowiązkiem sądów orzekających w sprawie było nie tylko sprawdzenie, czy zarzucane obwinionemu zachowanie wyczerpuje - w wymiarze formalnym - wymagane przez ustawę znamiona, których przez niego spełnienie było konieczne dla uznania jego sprawstwa przedmiotowego czynu, ale również dokonanie rzetelnej analizy tego zachowania z punktu widzenia kryteriów wskazanych w art. 47 § 6 k.w., tak aby ustalić, czy na pewno jest ono czynem społecznie szkodliwym w rozumieniu art. 1 § 1 k.w.
Zastępując więc w tej roli oba sądy, które swoich obowiązków właściwie nie wykonały, trzeba stwierdzić, że oceniając przedmiotowe zachowanie obwinionego należało uznać je za pozbawione cech społecznej szkodliwości w rozumieniu przepisu art. 1 § 1 k.w. Przekonują o tym następujące względy:
I
Pierwsza kwestia, to pobudki i zamiar, którymi kierował się obwiniony realizując przedmiotowe zachowania i te okoliczności faktyczne w jakich (i z powodu których) zostało ono przez niego podjęte. Bezspornie nie było ono motywowane samą tylko chęcią użycia w przestrzeni publicznej "nieprzyzwoitego" słowa, po to by kogokolwiek nim obrazić i tym samym postąpienia wbrew temu, o czym stanowi przedmiot ochrony art. 141 k.w. On sam temu stanowczo zaprzecza i te jego wyjaśnienia nie zostały zakwestionowane przez sąd meriti jako niewiarygodne.
Pod pojęciem "słowa nieprzyzwoite" należy rozumieć słowa wulgarne, powszechnie przyjęte za obelżywe, a szerzej niezgodne z panującymi w społeczeństwie zasadami etyczno-moralnymi. Jednakże czyniąc w tym względzie oceny, należy pamiętać też i o tym, że w społeczeństwie zachodzą dynamiczne zmiany i to, co było uważane za nieprzyzwoite kilka lat temu, dziś już może być akceptowalne. Wszelkich zatem ocen w tym zakresie należy dokonywać in concreto, a nie in abstracto, choć z pewnością należy przy tym starać się przyjmować pewne obiektywne kryterium.
Użyte przez obwinionego słowo należy ocenić jako wulgarne i już przez to samo oraz z uwagi na swoje konotacje - w ocenie większości społeczeństwa - nieprzyzwoite. Jednak stwierdzenie takiego charakteru użytego przez obwinionego zwrotu jeszcze o niczym w kwestii jego odpowiedzialności za zarzucany mu czyn nie przesądza.
Niezależnie od tego, że posłużył się słowem, które nie było przypadkowym, przez niego samego wybranym wulgaryzmem, ale powielił je z wcześniejszych protestów, w których słowo to stało się hasłem tzw. strajków kobiet. Powyższe stwierdzenia są jednak istotne dla rozważań dotyczących sposobu przedmiotowego zachowania obwinionego, stanowiącego wszak także przesłankę w oparciu o którą należy ustalać społeczną szkodliwość danego czynu. Zwłaszcza, gdy będzie się przy tym uwzględniać wiek obwinionego (20 lat w chwili czynu), jego status studenta, niekaralność, brak znaczącego doświadczenia życiowego oraz praktykowaną łatwość wulgaryzowania języka polskiego w jego kręgu środowiskowym, wyznaczonym przez ten status i wiek, co jest faktem może nie wręcz notoryjnym, ale na pewno na tyle - wobec codziennych spostrzeżeń - częstym, aby go w tym miejscu akcentować.
Nie mogą być - w takim to kontekście - obojętne też pozostałe z tym związane zaszłości. To jest to, że słowo to było już na wcześniej organizowanych z tego samego powodu protestach używane przez ich uczestników, co było medialnie nagłaśniane i przez to stanowiło fakt także znany, na który również powołał się obwiniony. Był znany, tak ogółowi interesującemu się życiem publicznym społeczeństwa, jak i tym, którzy in concreto zdecydowali się wraz z obwinionym wówczas protestować i którzy - skoro taką decyzję, w takich warunkach podjęli - tą formę protestacyjnej aktywności obwinionego akceptowali.
Rozważając - w tym aspekcie - społeczną szkodliwość zachowania obwinionego zarzucanego jako wykroczenie nie sposób też i pominąć reakcji na nie samych funkcjonariuszy Policji. Ci wprawdzie "spisali" już obwinionego, a następnie postawili w stan oskarżenia o przedmiotowe wykroczenie, ale już nie zadbali ani o to, by współoskarżyć o nie także te dwie pozostałe osoby, które wraz z nim miały trzymać ten transparent, ani też - co w tym wymiarze najważniejsze - nie zatrzymali i nie zabezpieczyli owego transparentu, pomimo widniejącego na nim nieprzyzwoitego słowa i pozwolili na jego dalsze tej nocy wykorzystywanie.
Te elementy obrazują też z pewnością sposób postrzegania społecznej szkodliwości owego zachowania obwinionego przez samych tych funkcjonariuszy, choć trudno zrozumieć to dlaczego taką „wybiórczość,, stosowali (prawdopodobnie chodzi o tzw. efekt mrożący). Jest to także godne zauważenia w aspekcie rozważań co do rozmiaru wyrządzonej przez obwinionego przedmiotowym zachowaniem szkody.
II
Oceniając przez pryzmat wskazanych w art. 47 § 6 k.w. przesłanek w postaci zamiaru i motywacji sprawcy społeczną szkodliwość czynu popełnionego przez obwinionego, Sąd odwoławczy (w ślad za Sądem I instancji) nie docenił ich wymiaru oraz znaczenia i w konsekwencji przyjął zaistnienie tej szkodliwości, a tym samym i odpowiedzialność wykroczeniową obwinionego za ten czyn.
Bezsporne jest, że obwiniony w dniu 23 października 2020 r. przystąpił do spontanicznego i legalnego zgromadzenia, zorganizowanego jako forma jednoznacznego społecznego sprzeciwu wobec wydanego dzień wcześniej wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie K 1/20. Nie zgadzał się on z tym wyrokiem i wyrażonym w nim poglądem, co chciał jednoznacznie publicznie wyrazić, solidaryzując się z tymi osobami, które miały tożsame w tej kwestii przekonania. Ten sprzeciw i ta chęć wyartykułowania własnych poglądów odnośnie do wówczas zaistniałej sytuacji, będącej następstwem tego orzeczenia, były podstawą jego decyzji o spontanicznym udziale w tym zgromadzeniu i posłużenia się przy tym owym transparentem z takim, skopiowanym z wcześniejszych protestów, napisem.
Poza sporem jest przy tym to, iż wyrok Trybunału dotyczył bardzo ważnej kwestii społecznej i wywołał masowe wielodniowe protesty społeczne do których doszło na ulicach wielu miast. Protesty te, oprócz - niekiedy drastycznego - wyrażania sprzeciwu przez ich uczestników wobec treści owego wyroku, przybrały w istocie postać debaty publicznej, na której formułowano postulaty i oczekiwania związane m.in. z jego treścią.
W świetle już tylko tych stwierdzeń nie ulega zatem wątpliwości, że ta publiczna debata dotyczyła bardzo ważnej - dla wielu osób - kwestii społecznej, a jej masowość wyklucza możliwość uznania indywidualnego w niej uczestnictwa, o ile ograniczyło się ono do prezentowania nawet nieprzyzwoitych napisów - tak jak in concreto - jako tylko wybryku mającego na celu naruszenie moralności publicznej, czy wyłącznie obrażanie, poprzez użycie takiego słowa, innych.
Obwiniony w ustalony sposób zabrał głos w publicznej debacie i jako obywatel miał do tego prawo. Uczynił to poprzez posłużenie się wprawdzie wulgarnym napisem, ale po to, by tak spektakularnie (ale przez to tym bardziej kategorycznie) wyrazić swoją dezaprobatę dla poprzedzających ten protest, w którym uczestniczył, wydarzeń. Kontekst i forma użytego przez niego na transparencie sformułowania aczkolwiek niektórych mogą szokować swoją wulgarnością, miały - w jego intencji - być współmierne z jednej strony do wagi owych zdarzeń, które były przez niego tak kategorycznie kontestowane, z drugiej zaś miały eksponować dobitność i deklarowaną moc tego protestu oraz użytej przez niego w jego toku wypowiedzi.
Wolność wypowiedzi jest nie tylko zasadą konstytucyjną (art. 54 ust. 1 Konstytucji RP), lecz również jest zagwarantowana w art. 10 ust. 1 i 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, w art. 19 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka oraz art. 17 i 19 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych. Ochrona wolności wypowiedzi nie zależy od formy jej wyrażenia i dlatego prawo chroni nie tylko opinie (oceny) wyważone i rozsądne, ale również przesadzone, drażniące a nawet odpychające.
Pogląd może być ostrzejszy, jeżeli ocena dotyczy ważnej kwestii społecznej. Pod tym pojęciem należy rozumieć sprawy o istotnym znaczeniu dla społeczeństwa i wywołujące kontrowersje społeczne (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 14 października 2019 r., II KK 381/18 i wskazane tam orzeczenia ETPCz). W tym kontekście powinno się także rozważać, czy legalna forma protestu, realizowana w warunkach ochrony praw konstytucyjnych lub standardów konwencyjnych, nie powinna być oceniana przede wszystkim co do tego, czy w ogóle stanowi realizację czynu zabronionego, jeśli w kolizji z formalnymi znamionami czynu stoi wartość konstytucyjna, nawet jeśli ta forma wypowiedzi jest ostra lub nacechowana duża dozą emocji.
Takie ostre lub mocne wypowiedzi są zresztą od kilku lat dość powszechne i nie są tylko narzędziem używanym w ramach ulicznych protestów, ale także i może jeszcze w większym natężeniem (oraz agresją) formułowane są w przestrzeni medialnej przez publicystów, polityków czy dziennikarzy. Taki sposób dyskusji - i jej publiczny przekaz - wpływa także na to, w jaki sposób reaguje na to społeczeństwo, które uznaje, że jest nie tylko możliwe, ale i niekiedy dopuszczalne użycie mocnych i ostrych określeń - jako forma sprzeciwu wobec określonych zdarzeń.
Ocena prawna zachowania obwinionego nie może być zatem dokonana bez uwzględnienia kontekstu, w którym doszło do umieszczenia napisu. W orzecznictwie ETPCz dotyczącym wolności ekspresji, wielokrotnie podkreśla się, że ta swoboda: "Nie może obejmować wyłącznie informacji i poglądów odbieranych przychylnie albo postrzeganych jako nieszkodliwe lub obojętne, ale i takie, które obrażają, oburzają lub wprowadzają niepokój w państwie albo w jakiejś grupie społeczeństwa. Takie są wymagania pluralizmu, tolerancji i otwartości, bez których demokratyczne społeczeństwo nie istnieje".
Jako kamień milowy traktowany jest przy tym wyrok ETPCz z dnia 17 grudnia 1976 r., 5493/72, Handyside p. Wielkiej Brytanii. Poza tym Trybunał podkreśla, że debata publiczna w tego rodzaju sprawach bywa bardzo ostra. Od jej uczestników wymaga się zachowania pewnych granic - w szczególności poszanowania dobrego imienia i praw innych - mogą jednak posługiwać się przesadą, a nawet prowokacją, mają więc, innymi słowy, prawo do wypowiedzi nawet w jakiś sposób nieumiarkowanych.
Skoro zatem taka forma protestu jest pod ochroną wartości konstytucyjnych i konwencyjnych, to oczywiste jest, że już z tego powodu trzeba było rozważać czy w tym zakresie czyn formalnie wyczerpujący znamiona wykroczenia jest jednocześnie bezprawnym. Tymczasem sąd odwoławczy rozważania te odwrócił. Dostrzegając bowiem prawo do wyrażania swoich poglądów i ich manifestowania, uznał że w tym zakresie podlega wyłączeniu poprzez unormowanie wskazane w art. 141 k.w.
Uwzględniając wszystkie te okoliczności obrazujące tak sposób zachowania obwinionego, towarzyszące mu pobudki, jak też zamiar, kontekst ówczesnych wydarzeń z którymi było to zachowanie bezpośrednio powiązane, a także rodzaj tych powiązań uznać należało, że zarzucany, a następnie przypisany obwinionemu, czyn nie był społecznie szkodliwy i - w konsekwencji - uniewinnić go od jego popełnienia.
BPK.511.81.2021