Biuletyn Informacji Publicznej RPO

Rzecznika Praw Obywatelskich wygłosił wystąpienie w trakcie debaty sejmowej na temat ochrony zdrowia

Data:
Tagi: kalendarium

Pani Marszałek, Wysoka Izbo,

Z wielką uwagą i szacunkiem wysłuchałem słów Pana Ministra Zdrowia Prof. Religii, któremu jak wielu z nas sekunduje w jego wysiłkach zmierzających do reformy służby zdrowia, jednego z podstawowych problemów reformy państwa. Pozwoliłem sobie skorzystać z przysługującego mi prawa wystąpienia przed Wysoką Izbą aby udzielić mu swego poparcia i aby podkreślić zagrożenia jakie dla praw obywatela wynikają z obecnej sytuacji w służbie zdrowia.
Twierdzenie, iż polski system ochrony zdrowia znajduje się w głębokim kryzysie jest nieprawdziwe, nieadekwatne do rzeczywistości. Określenie "kryzys" nie może dotyczyć czegoś, co nie istnieje, co nigdy nie zostało właściwie zbudowane.

Jesteśmy ciągle w okresie przejściowym pomiędzy socjalistyczną "służbą zdrowia" a rynkową "opieką zdrowotną"; ciągle - systemowo - bliżej tej pierwszej, ale ze wszelkimi wadami drugiej.
Polska medycyna pozostaje jedną z niewielu enklaw realnego socjalizmu. Podejmowane nieśmiało cząstkowe próby jej urynkowienia nie przyniosły zasługujących na uwagę rezultatów.
Bo przecież nie można określić jako "normalną" sytuacji, w której pacjent, osoba płacąca składki na ubezpieczenie zdrowotne, nie wie jaki pakiet świadczeń medycznych ma zagwarantowany, w jakim standardzie oraz kto i w jakim terminie powinien je wykonać.
Polska opieka zdrowotna jest - co każdy widzi - niewydolna, zbiurokratyzowana, przeżarta korupcją i zawłaszczona przez quasi-feudalny system, który w państwowych placówkach i na państwowym sprzęcie pozwala pracować na użytek prywatny. Pacjent jest w tym systemie często zbędnym, dodatkiem.

Rozumiem oczywiście desperację nisko opłacanych lekarzy i pielęgniarek, którzy są - na równi z pacjentami -  ofiarami tego patologicznego systemu ale jako Rzecznik Praw Obywatelskich nie mogę zaakceptować akcji protestacyjnych, polegających na odejściu lekarza czy pielęgniarki od łóżka chorego, czy odmowie udzielenia świadczenia zdrowotnego oczekiwanego przez pacjenta.

Czynienie z pacjentów swego rodzaju "zakładników" mających zagwarantować spełnienie przez rząd postulatów strajkujących lekarzy jest nadużyciem; szczególnie, gdy dochodzi do sytuacji, gdy takimi "zakładnikami" są mali pacjenci szpitali pediatrycznych.

Oczywiście, także środowiska medyczne mają - po spełnieniu określonych wymagań formalnych - prawo do strajku, ale także my, jako społeczeństwo i jako płatnicy składek ubezpieczenia zdrowotnego, czyli klienci mamy prawo, oczekiwać, że nie przekroczą one dopuszczalnych granic. Przypomnę, że na każdym z nas spoczywa obowiązek ratowania życia i zdrowia człowieka znajdującego się w bezpośrednim niebezpieczeństwie; nie może być z obowiązku tego zwolniony  lekarz, nawet jeżeli akurat strajkuje, Jeśli z tego obowiązku się nie wywiąże powinien się liczyć z nie tylko z moralną odpowiedzialnością.

Niezależnie od winy systemu środowiska medyczne dość wyraźnie nie radzą sobie z dręczącymi je patologiami; nie potrafią zwalczać korupcji we własnych szeregach, reagować skutecznie na przypadki nadużywania alkoholu przez pracowników służby zdrowia, ograniczać przypadków wykorzystywania państwowych placówek i ich sprzętu do prowadzenia prywatnych praktyk, ani wymuszać podnoszenia kwalifikacji. Także działalność wewnętrznego sądownictwa korporacyjnego nie wydaje się skutecznie przeciwdziałać patologiom i nie chroni wystarczająco ofiar błędów lekarskich.

Uprawnienia te powinien przejąć ten, kto płaci za pracę lekarzy; by przynajmniej za publiczne pieniądze zatrudniać tylko tych, których umiejętności zawodowe i kwalifikacje moralne odpowiadają wysokiemu poziomowi społecznych oczekiwań.

Zmiana systemu opieki zdrowotnej w Polsce (czy raczej próba jego zbudowania od podstaw) musi wiązać się z przejęciem znacznej części dotychczasowych uprawnień izb lekarskich przez reprezentanta płatników składek zdrowotnych, czyli Narodowy Fundusz Zdrowia. We współczesnym świecie korporacje zawodowe nie mogą być dłużej sędziami we własnych sprawach.

W tym kontekście chciałem przypomnieć, iż Konstytucja RP stanowi - w artykule 68 - iż "każdy ma prawo do ochrony zdrowia". I dalej:  "obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych". Konstytucja precyzuje również, iż "warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa". To zapis Ustawy Zasadniczej. Tylko tyle i jednocześnie aż tyle.
Z przywołanej normy konstytucyjnej nie należy jednak wyprowadzać - jak to czynią niektórzy - obowiązku stworzenia systemu "bezpłatnej" opieki zdrowotnej dla każdego. Taki system to iluzja; każde wykonane świadczenie kosztuje i ktoś za nie musi płacić.

Nie ma nigdzie w świecie, nawet w najbogatszych krajach, powszechnego systemu "bezpłatnej" opieki zdrowotnej. Nie istnieje też system, w którym wszelkie procedury lecznicze byłyby dostępne każdemu i od razu. Co więcej: większość (jeśli nie wszystkie) systemów opieki medycznej w krajach rozwiniętych podlega ostrej krytyce ze strony objętych nimi obywateli a w większości przypadków osoby zarządzające tymi systemami narzekają na ich permanentne "niedofinansowanie".

Czy polska służba zdrowia jest także niedofinansowana? Większość z nas przytaknie temu machinalnie  Ale  nie wiemy tego na pewno i nie wiemy na ile jest niedofinansowana. Nie wiemy, bo nie istnieje system liczenia kosztów w służbie zdrowia. Nie wiemy, bo nie ocenia się efektywności użycia przyznawanych środków i racjonalności ich wydatkowania.

Obok struktury organizacyjnej i skutecznego systemu finansowania służby zdrowia należy zatem stworzyć prawdziwą i rzetelną rachunkowość kosztów medycznych, trzeba zbudować system audytu finansowo-medycznego umożliwiający ujawnianie realnych kosztów poszczególnych świadczeń i procedur oraz zapewniający przejrzystość wykorzystania środków. Potrzebny jest także wiarygodny system monitoringu jakości gwarantujący pewien standard świadczeń i umożliwiający karanie odstępstw od tego standardu.

Bez tego będzie można zwiększać wydatki na opiekę zdrowotną do 6, 10 a nawet 15 procent produktu krajowego brutto. Można  "dorzucić" 5, 10. 15 czy więcej miliardów każdego roku. Ten moloch, który nazywamy "służbą zdrowia" wchłonie wszystko. Wchłonie, ale pacjenci nie odczują widocznej poprawy. Choćbyśmy "topili" w naszych szpitalach i przychodniach nawet po 10 miliardów złotych rocznie więcej niż obecnie.

Skąd jednak wziąć na to pieniądze? Obywatela to nie interesuje! Ma on poczucie, że ściągnięto już z niego wystarczająco dużo a na dodatek nic w zamian nie dostaje. Kiedy potrzebuje opieki medycznej proponuje mu się odległe terminy albo przekonuje, ze wyczerpał się "limit".

Narodowy Fundusz Zdrowia dysponuje obecnie 36 miliardami rocznie; to jest ok. 4% polskiego PKB przy składce zdrowotnej sięgającej 8,75%. Ale ile trafia do służby zdrowia "prywatnie" - poprzez szarą strefę? Nie wiemy. Być może drugie tyle.

Wprowadzenie choć namiastki  wolnego rynku do służby zdrowia uwolniłoby te środki i wprowadziło  legalne, oficjalne tory finansowania. Niektórzy twierdzą, że nawet częściowe "urynkowienie" służby zdrowia uderzyłoby w najuboższych. Nic bardziej błędnego - to właśnie biedacy dźwigają ciężar finansowania obecnego systemu nie dostając nic w zamian. Bogatych bowiem zawsze stać na prywatną klinikę lub leczenie za granicą.

Oczywiście należy przyznać, że na dzisiejszą kondycję służby zdrowia składają się wieloletnie zaniedbania i zaniechania. To dziedzictwo kolejnych dziesięcioleci PRL-u, ale też skutek tego, że i po roku 1989 radykalne rozwiązania w tej dziedzinie przesuwane były w coraz to odleglejszą przyszłość.

Lecz obecnie zmian tych nie można już  odkładać. Najważniejsze jest to, by jednoznacznie określony został zakres świadczeń gwarantowanych, tak aby każdy obywatel wiedział, jakiego świadczenia i jakich standardów leczenia ma prawo wymagać w ramach ubezpieczenia obowiązkowego, a co sfinansować musi we własnym zakresie.

Określenie zakresu i warunków udzielania tych świadczeń przywołane wcześnie postanowienia Konstytucji pozostawiają ustawodawcy - to wręcz nałożony na niego obowiązek. Obowiązek, który dotychczas nie został wykonany.

Oczywiście nie ma konstytucyjnych przeszkód dla wprowadzenia odpłatnych świadczeń ponadstandardowych finansowanych z ubezpieczenia dodatkowego, ani dla finansowania leczenia ofiar wypadków w ramach odpowiedzialności cywilnej sprawców, czy też składki "pielęgnacyjnej" odliczanej od podatku.

Chcę tutaj podkreślić, że zmian w takim kierunku Rzecznik Praw Obywatelskich kwestionować i kontestować  nie będzie. Można także rozważyć - przy wprowadzeniu odpowiednich osłon dla najuboższych - kwestie ograniczonego współpłacenia pacjentów za świadczenia specjalistyczne oraz pobyt w szpitalu.

Czy jednak wszystko to nie są jednak tylko półśrodki? Te i inne projekty przedstawione w 10 punktowym programie reform powinny być traktowane jako ważny ale dopiero wstępny krok w kierunku kompleksowego planu efektywnego systemu opieki zdrowotnej, w którym nie będzie miejsca na koperty, kupowanie "cegiełek" czy wpłaty na różnego typu fundacje w zamian za przyzwoite traktowanie w szpitalu czy "prywatne" przyspieszenie "państwowej" operacji.

To ma być system, w którym przestaną istnieć placówki, które leczą drogo i źle a te, które potrafią to robić dobrze i tanio będą się rozwijać. Ma być to system, w którym przepływy finansowe są czytelne i dokładnie udokumentowane; bez żadnego marginesu na "szarą strefę".

Cel jest jasny. Świadomość, że tak dalej być nie może jest również oczywista. Potrzebna jest wola i determinacja. Pragnę życzyć wysokiej Izbie aby odnajdując w sobie tę determinację znalazła trafne odpowiedzi na problemy będące przedmiotem dzisiejszej debaty.

Autor informacji: Agnieszka Jędrzejczyk
Data publikacji:
Osoba udostępniająca: Agnieszka Jędrzejczyk