„Sędziowie pod presją”. Debata w Biurze RPO
Gdy prezydent USA Franklin Roosevelt, w ramach walki o New Deal toczył w latach 30. XX wieku batalię z Sądem Najwyższym, sędziom po 70. roku życia zaproponował „dobrą emeryturę”. - Brzmi znajomo? - mówił norweski prawnik prof. Hans Petter Graver w Biurze RPO podczas debaty „Sędziowie pod presją”.
Jak władze polityczne starają się wpływać na niezależne sądy, a nawet je podporządkowywać? Co powoduje, że się to udaje, a co pomaga utrzymać niezależność? Czego nas w tej mierze uczy historia ataków na niezależne sądownictwo w innych krajach? Czy wpływ polityków na wybór sędziów to rzeczywiście standard europejski? Czy to argument, który może uzasadnić zmiany dokonujące się w Polsce (na przykładzie Niemiec i Polski)?
Te kwestie były 10 stycznia 2019 r. przedmiotem debaty współorganizowanej przez Biuro RPO oraz Instytut Prawa i Społeczeństwa INPRIS. Panelistami byli prof. Hans Petter Graver z Uniwersytetu w Oslo i prof. Klaus Bachmann ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
Przyczynkami debaty były:
- badania prof. Gravera w ramach projektu „Sędziowie pod presją – moment przełomowy dla instytucji sądowych”. Badał on podobne zagadnienia w wielu krajach świata, obecnie przystępuje do badań krajów naszego regionu;
- badania prof. Bachmanna nad sprawiedliwością transnarodową oraz tranzycyjną w krajach przechodzących transformację polityczną.
- Dziś polscy sędziowie stają przed naciskami, to czas przełomu – mówiła prowadząca spotkanie zastępczyni RPO Hanna Machińska.
Prof. Graver: cztery sposoby wpływu władz na sądy
Norweski prawnik bada, jak autorytarni przywódcy wykorzystują sądy do wdrażania swej polityki w różnych krajach – od nazistowskich Niemiec po RPA. Według niego można mówić o czterech mechanizmach wpływania na sądy przez władze:
- bezpośrednie próby kierowania sędziami (tzw. sprawiedliwość „na telefon”),
- tworzenie systemu zachęt, że korzystne dla sędziego będzie wykonywanie dyrektyw władz,
- powoływanie do sądów „właściwych” osób,
- zmiana ustawodawstwa.
Prof. Graver zwrócił uwagę, że niektóre reżymy nie wymieniały całości sędziów, a nawet w pewnym stopniu tolerowały ich sprzeciw. Za paradoks uznał, że nawet w III Rzeszy indywidualna niezależność sędziów była w pewnym stopniu respektowana - choć nie było tam praworządności. Po prostu lojalni sędziowie zajmowali coraz lepsze stanowiska, a nieposłuszni nie mogli liczyć na karierę, choć rzadko ich odwoływano.
Tworzono też specjalne sądy, np. w Brazylii sądy wojskowe, które miały sobie radzić ze sprzeciwem społecznym. Najłatwiej zaś reżymom zmieniać prawo, aby obejść sądy i ograniczyć ich jurysdykcję.
Prof. Graver wspominał również, jak prezydent Roosevelt stoczył batalię z Sądem Najwyższym, który odrzucił jego pakiet reform. Wtedy sędziom po 70. roku życia zaproponował odchodzenie na „dobrą emeryturę”. - Widzę, że brzmi to dla państwa znajomo - skomentował reakcję obecnych. Podobne mechanizmy wprowadzono w Norwegii, gdy do władzy doszli tam kolaboranci III Rzeszy.
- Jednak niełatwo jest zerwać z przeszłością – ocenił panelista. Historia pokazuje, że władzom autorytarnym w krajach Europy Zachodniej trudno było złamać tradycję niezależności sądów. Odwrotna sytuacja panuje np. na Ukrainie, gdzie postawa sędziów jest zbieżna z wolą polityków.
- Rodzi się pytanie, na ile w Polsce jest tradycja zachodnioeuropejska i na ile nowi sędziowie powoływani obecnie będą niezawiśle orzekać zgodnie z prawem, a nie z oczekiwaniami władz - podsumował Graver.
Prof. Bachmann: polityczność a partyjność
- Czy sądy w Polsce są upolitycznione? Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i częściowo sądy apelacyjne zawsze były „polityczne” - mówił z kolei prof. Klaus Bachmann. Dodał, że polegało to na kontroli władzy wykonawczej i ustawodawczej, ale też – jak w przypadku TK – na wymuszaniu kompromisów, a to jest zadanie polityczne. - Niektórzy to nazywają imposybilizmem - podkreślił. Dodał, że od 2016 r. Trybunał Konstytucyjny jest też upartyjniony.
Zdaniem prof. Bachmanna problemem nie jest zatem „polityczność” - chodzi o to, jak wygląda cały system polityczny. Np. w Niemczech system sądownictwa jest zdecentralizowany, a krajami związkowymi zazwyczaj rządzi inna ekipa niż na szczeblu federalnym. W Polsce tego nie ma, a to grozi przejęciem kontroli nad sądownictwem przez obóz władzy. - Byliśmy tego świadkami np. przy wyborze nowej Krajowej Rady Sądownictwa i przy nieskutecznej, jak dotychczas, próbie przejęcia Sądu Najwyższego - mówił Klaus Bachmann.
Głosy z dyskusji
-
w Polsce władze stosują obecnie wszystkie cztery sformułowane przez prof. Gravera sposoby wpływu na sędziów,
-
dziś są sędziowie „nasi” i „nie-nasi” - można obawiać się, że tak już pozostanie,
-
największym zagrożeniem dla sędziów, oprócz postępowań dyscyplinarnych, jest dziś tworzenie złego prawa; pisanie ustaw „na kolanie”,
-
ważne jest rozróżnienie między „politycznością” a upartyjnieniem systemu sądownictwa’ nie chcę mieć sędziego partyjnego,
-
nie ma opcji politycznej, która myśli tylko o tym, by sędziowie byli jak najbardziej niezawiśli.