#Rozmowa-na-dzień-niepodległości. To, co się kiedyś zdarzyło, już się nie zmieni. Ale my możemy zmienić teraźniejszość. Iwona Łukasiewicz, nauczycielka w Zakładzie Poprawczym i Schronisku dla Nieletnich w Koronowie
To fragment książki „Z urzędu. Nieurzędowy raport ze skarg, rozmów, spotkań z Rzecznikiem Praw Obywatelskich VII Kadencji 2015–2020 Adamem Bodnarem” Jej bohaterowie opowiadają, jak „w trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny” walczą o wartości i prawa zagwarantowane w Konstytucji.
Byliśmy tam wiosną 2018 r. Chcieliśmy poznać poprawczak, którego wychowanki wzięły udział w programie Szkoła Dialogu, realizowanym przez fundację Forum Dialogu. Ma poszerzać wiedzę młodych ludzi o wielowiekowej obecności Żydów w Polsce.
– To, że jesteście jedynym Zakładem Poprawczym, który w Szkole Dialogu uczestniczy, zrobiło na nas duże wrażenie. Bo do niego zgłaszają się szkoły z wielu miejscowości, ale nigdy takie, które działają w poprawczakach i schroniskach dla nieletnich.
Iwona Łukasiewicz[1]: – Nadal jesteśmy jedyną taką placówką.
– Co Panią skłoniło do tego, żeby zaproponować wychowankom udział w takim projekcie?
– Młodych ludzi nie jest dziś łatwo czymś zainteresować. Nasze dziewczyny mają za sobą różne trudne historie, ich domy są też różne, trudne. One same mają też różne obciążenia i możliwości. To, co od nich naprawdę zależy, to to, czy chcą coś same zrobić, czy nie. Jeśli tylko zechcą, to staramy się im dać szansę.
W zakładzie poprawczym wielką wartością jest wyjście na zewnątrz. Najpierw wychowanka musi coś zrobić, zasłużyć się, żeby z tego przywileju skorzystać. To był początek. Bo jeśli wyjść gdzieś w nagrodę, to gdzie?
Zaczęłam też dziewczynom proponować różne pomysły, które łączą moją ciekawość z ich potrzebami. A ja mam taką „zajawkę” na historię. Więc proponowałam im, żeby poznały różne historie i różne losy, ale żeby też zobaczyły, ile potrafią. Brałyśmy już udział w projekcie Muzeum Historii Żydów Polskich Polin „Przywróćmy pamięć”. W zeszłym roku – w projekcie Muzeum Historii Polski „Jan Karski i jego czasy”. Brałyśmy udział w akcji żonkile, upamiętniałyśmy żołnierzy wyklętych, robiłyśmy apele dla Sybiraków – bo oni ciągle w Koronowie żyją.
Widzieliście u nas gablotę poświęconą pamięci pani Marii Mrozek dyrektorki Zakładu w latach 1958-1960? Przeszła przez obóz w Ravensbrueck, potem odbudowała swoje życie, dostawała odznaczenia komunistyczne (znalazłam je na śmietniku, bo je wyrzucono). I to ona stworzyła to miejsce, dlatego jest dla nas ważna. A dziewczyny widzą dzięki temu, że nikt nie jest na zawsze zły, albo dobry. Że ci, co uchodzą za wzorowych, mogą być źle oceniani. A ci źli – mogą stać się dobrymi. Że ma znaczenie, co robisz, a nie tylko to, co kiedyś zrobiłaś.
Dla takich dziewczyn jak one, nigdy nie chwalonych, z listą porażek na koncie, pokazanie innej kultury, innego doświadczenia – jest bardzo ważne. Bo moje dziewczyny mają doświadczenie inności, ale takiej, która jest gorszością.
To je zainteresowało. Moją rolą jest to zainteresowanie pobudzać. Pokazywać, do czego prowadzi. Np. dzięki warsztatom o kuchni żydowskiej dziewczyny mogą coś ugotować – wiedzą, jak to się robi nie tylko dlatego, żeby potem podać to na stół (bo raczej nie jest to ich kuchnia), ale wiedzą. Potrafią uszyć kipę – nie tylko im objaśniono, co to jest i dlaczego, ale potrafią to zrobić. Samo mówienie jest nudne. A jak człowiek coś od początku potrafi zrobić, to co innego. To jest źródło satysfakcji. Zajęcia o innym kalendarzu albo alfabecie otwierają oczy, że nic nie jest przesądzone, że może być inaczej.
"Ruszyło mnie to bardzo, w niektórych momentach zakręciła mi się łza w oku. Warto poznać inną kulturę"[2].
A już wyjazd do Warszawy, do Teatru Wielkiego na galę Forum Dialogu – przecież nasze dziewczyny nigdy by inaczej do Opery Narodowej nie trafiły. Kiedy stanęły na scenie, razem z ludźmi znanymi z telewizji i internetu, kiedy zobaczyli to na Youtube ich bliscy… One reagowały entuzjastycznie na to, że wszyscy je widzą, że klaszczą, że podziwiają, co zrobiły. Że ich projekty są pokazywane. Na jednej z broszur materiałów Fundacji Dialogu był na okładce cytat – właśnie z ich słów. Mówiły: „Widziała Pani? To moje słowa! Przecież ja to naprawdę powiedziałam – a oni tego użyli”. Tak, bo to było ich, i takie naprawdę mądre:
To, co się kiedyś zdarzyło, już się nie zmieni. Ale my możemy zmienić teraźniejszość. Zależy to tylko od nas.
Dla tych dziewczyn historia jest ważna jako opowieść o ludziach, którzy żyli przed nami. Byli inni i różni – ale każdy wniósł coś dobrego. Bo każdy może być dobrym człowiekiem.
– To im dodaje pewności siebie i wartości.
– Dziś, kiedy przyjeżdżają z domu, to przywożą zdjęcia, pamiątki. Wszystko nabiera znaczenia – jedna z dziewczyn przywiozła np. tarę i pokazała: widziała pani, u nas kiedyś prało się tak.
Ulotki ze Szkoły Dialogu wieszamy w gablotach. Wychowanki to widzą. Także te, które trafiają tu z tych samych miejscowości, co uczestniczki programu. I one też widzą, że można. Że człowiek „jak one” może się naprawdę czymś pochwalić.
A co z tego potem im zostaje? Powiem tak – utrzymuję kontakt z dwoma wychowankami, które założyły rodziny i mają malutkie dzieci. Prawie nie wychodzą z domu. Ale mi ciągle podsyłają a to link do filmu o historii żydowskiej, a to informację o książce. I nawet jak piszą na Messengerze, co u nich w domu słychać, to jakoś szybko rozmowa schodzi na „nasze” tematy. To jest już narzędzie podtrzymania kontaktu, wyrażania tego, co dla nas ważne.
"Chcę podziękować ludziom, którzy tym się zajmują, bo naprawdę warto pokazać coś nowemu pokoleniu"[3].
Ale, nie czarujmy się. Oczywiście są też dziewczyny, którym się nic nie podoba i w niczym nie uczestniczą.
Z tym że mają możliwość wyboru.
[1] Rozmowa 6 marca, autoryzacja 21 kwietnia 2020 r.
[2] Słowa wychowanki ZP Koronowo zapisane na: http://dialog.org.pl/szkola-dialogu/pl/szkola/koronowo/
[3] Tamże